Zauważyli rosyjski konwój. Zmierza w stronę granicy z Gruzją
Na przejściu granicznym w miejscowości Wierchnij Łars na granicy rosyjsko-gruzińskiej ma powstać punkt mobilizacyjny. Kierowane są tam ciężarówki ze sprzętem oraz żołnierzami z głębi Rosji. Tłumy Rosjan całymi rodzinami próbują przekroczyć granicę.
27.09.2022 | aktual.: 27.09.2022 17:17
Na przejściu granicznym w miejscowości Wierchnij Łars na granicy rosyjsko-gruzińskiej powstanie punkt mobilizacyjny - podała we wtorek rosyjska redakcja BBC News, powołując się na nagłośnione przez media rządowe wypowiedzi przedstawicieli MSW Rosji.
Strona gruzińska, jak podawały media niezależne, pozwoliła w poniedziałek na przekraczanie granicy piechotą. Kolejki oczekujących na wyjazd z Rosji utworzyły się też na przejściach granicznych z Finlandią i Kazachstanem.
Rosjanie skierowali w stronę gruzińskiej granicy wojsko i sprzęt. Konwój aut ciężarowych był widywany na trasie w kierunku wskazanego przejścia granicznego.
Na razie nie wiadomo, kiedy na granicy powstanie zapowiadany punkt mobilizacyjny.
Wierchnij Łars to główne lądowe przejście graniczne między Rosją i Gruzją. Od kilku dni przejście jest oblężone z powodu trwającej w Rosji mobilizacji na wojnę z Ukrainą. Tysiące aut czekają na wjazd do Gruzji w kolejce, która rozciągnęła się na 25 kilometrów.
Korki na granicy. Rosjanie uciekają całymi rodzinami
Od kilku dni na granicy rosyjsko-gruzińskiej tworzą się gigantyczne korki. Tysiące Rosjan wraz z rodzinami ucieka do Gruzji przed mobilizacją. Nie zniechęca ich nawet fakt, że nie są w tym kraju mile widziani. - Niezadowolenie społeczne z powodu napływu Rosjan jest coraz większe i coraz bardziej widoczne - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Martyna Kaczmarzyk-Mamasakhlisi, która mieszka w Gruzji od ośmiu lat.
- Póki co oswajamy się z jeszcze większym napływem Rosjan. Nie jest to nowe zjawisko, ale rzeczywiście w ostatnich dniach bardzo się nasiliło. Korek do granicy ciągnie się przez kilkanaście kilometrów i wciąż rośnie, blokując Gruzińską Drogę Wojenną. Wielu Rosjan zatrzyma się w Gruzji, a część pojedzie pewnie dalej, np. do Armenii. Pytania, jakie ci ludzie zadają np. na Telegramie, obrazują, w jakiej bańce do tej pory żyli - mówiła w rozmowie z Iwoną Wcisło Martyna Kaczmarzyk-Mamasakhlisi.