Zaułek Wolontariuszy
- Rzeczywiście ludzie wiedzą, że w każdym momencie mogą wyjechać do Polski, że w Przemyślu ktoś na nich czeka. W momencie kiedy my dostajemy taki feedback, to jest dla nas motorem napędowym. To, że my tu jesteśmy gwarantem bezpieczeństwa.
25.12.2023 10:00
Niewiele jest takich miejsc jak Zaułek Wolontariuszy w Przemyślu. Świeżo odsłonięta tablica przypomina o wydarzeniach z początku eskalacji wojny w Ukrainie, ale praca tutaj trwa po dziś dzień. Przemyśl jest nadal jedną z najważniejszych bram dla uchodźców z Ukrainy do Polski, kraju, w którym tak wiele osób uzyskało pomoc. – To właśnie na przemyskim dworcu 24 lutego oprócz dużej liczby osób z Ukrainy zjawiła się spora grupa osób z Przemyśla, która była otwarta na pomaganie – opowiada Michał Szachmat ze Związku Ukraińców w Polsce. – Nie tylko przyjmowali tych, którzy przyjeżdżali, ale też gromadzili rzeczy, rozdawali je, a nawet gotowali tutaj, na miejscu. Tuż przy dzisiejszym Zaułku Wolontariuszy stały wielkie gary z palnikami gazowymi, w których gotowała się zupa.
Pomoc zaczyna się na dworcu
Dworzec w Przemyślu był dla wielu uchodźców pierwszym doświadczeniem związanym z Polską. Czekała ich tutaj nie tylko gorąca zupa, ale i sztab wolontariuszy, którzy odpowiadali na istniejące potrzeby. Ktoś chciał zapytać, jak wyrobić PESEL, ktoś inny potrzebował noclegu. Zmęczona matka szukała miejsca, żeby przewinąć dziecko, a wystraszony nastolatek chciał po prostu podładować telefon. Szczęście, że znaleźli się właśnie tutaj, na przemyskim dworcu, gdzie czekał i wciąż czeka na nich ktoś gotowy pomóc. – Nasza baza wolontariuszy na dzisiaj, czyli baza osób, które przetoczyły się przez system wolontariacki Domu Ukraińskiego, liczy 980 nazwisk. Kryterium głównym była znajomość języka ukraińskiego – tłumaczy Szachmat. – Bywało, że w ciągu jednej doby w terenie mieliśmy zaangażowanych 120 osób. To było w szczytowym momencie, kiedy przyjechało najwięcej osób.
Wtedy też na miejscu zaczęły pojawiać się duże organizacje pomocowe. Jedną z nich jest Polska Akcja Humanitarna, która chce dotrzeć do jak największej liczby potrzebujących uchodźców, finansując działania mniejszych lub lokalnych organizacji. – Współpraca z przemyskim oddziałem Związku Ukraińców w Polsce była dla nas priorytetowa od początku eskalacji wojny w Ukrainie – wyjaśnia Agata Czarniawska z PAH. – Dzięki temu byliśmy w stanie sprawnie reagować na kryzys na granicy, a także dotrzeć do najbardziej wykluczonych osób, które do dziś potrzebują naszego wsparcia.
Jednym z efektów współpracy obu organizacji jest pokój matki i dziecka, działający w jednej z hal dworca. Korzysta z niego do dziś nawet 250 matek z dziećmi dziennie. – To jest miejsce, którego koordynację rozpoczęliśmy już w 2023 roku po wyjściu jednej z organizacji humanitarnych w porozumieniu z Urzędem Miejskim w Przemyślu – wyjaśnia Michał Szachmat – Wystąpiliśmy wtedy z wnioskiem do PAH o wsparcie finansowe, które udało się uzyskać. Jedynym naszym warunkiem było to, żeby pokój był otwarty dla wszystkich, bez względu na narodowość.
To tu przyjeżdżające matki, a więc większość uchodźczyń, mogą odetchnąć z dzieckiem po podróży. Są łóżka polowe, wygodne miejsca do karmienia, przekąski, produkty higieniczne. Nieraz trafiają tu dzieci gorączkujące i wystraszone. Pokój prężnie działa do dzisiaj, kiedy to wiele osób wyjeżdża choćby na chwilę i niedługo wraca. W pamięci mają trudne wspomnienia ze swojej ojczyzny. Pracująca na miejscu psycholożka Halyna nie ma wątpliwości: rodziny, które są rozdzielone na dłuższy czas, mogą się rozpadać. – Czasami mąż w Ukrainie albo jest na wojnie, albo pracuje, żona tu, a on nie może przyjechać. Jak rodzina jest rozerwana, to zawsze jest niedobrze – opowiada Halyna. W pokoju spotyka dużo zmęczonych, zestresowanych kobiet. Niektóre znoszą sytuację lepiej, inne gorzej.
"Zawsze chciałam być na scenie"
– W momencie kiedy dowiedzieliśmy się o zagrożeniu, jakim jest wojna, zadaliśmy sobie pytanie o to, co zrobimy jako Dom Ukraiński w Przemyślu z naszym potencjałem, bo wolontariuszy mieliśmy już wcześniej. Postanowiliśmy, że otworzymy hostel – opowiada Michał Szachmat. – Na początku mieliśmy 80 łóżek w sali teatralnej razem ze sceną, później postawiliśmy pokoiki z materiałów niepalnych dla zachowania minimalnej intymności. Mimo że był to dla nas bardzo tragiczny czas, to był też okres, kiedy Dom Ukraiński zaczął bardzo mocno żyć, naprawdę stał się domem. Nawet przebywający krócej mogli się zadomowić. Mieliśmy osobę, która na przykład mówiła: "Zawsze chciałam być na scenie, ale nie w roli uchodźczyni". Z noclegu korzystała też baletnica z Odessy, która tańczyła między łóżkami. Jeden chłopak codziennie rano stawał na korytarzu i grał hymn Ukrainy. To dla nas było bardzo mocne przeżycie.
Po kilku miesiącach sala teatralna wróciła do swojej funkcji kulturalnej, ale w Domu Ukraińskim pojawiły się także zajęcia z j. polskiego, ukraińskiego czy popularne gordonki dla dzieci. – Chcemy, żeby to miejsce służyło następnym pokoleniom, bo to oni później będą je tworzyli. Żeby to stąd wychodziły nowe znajomości, przyjaźnie zawarte w duchu dialogu i porozumienia – dodaje przedstawiciel organizacji.
Pomoc, która rodzi wykluczenie
Hostel przeniesiony teraz do budynku przy ul. Basztowej do dziś dla wielu uchodźców jest jedynym miejscem w Przemyślu, w którym uzyskają pomoc. Jedną z takich osób jest ciężarna Alona, która przyjechała z obwodu dniepropietrowskiego. Wcześniej pracowała okresowo w Poznaniu. Gdy jej pierwszy mąż zginął w wypadku samochodowym, została sama z trójką małych dzieci. Jakiś czas temu ponownie wyszła za mąż i oczekuje kolejnego dziecka. W hostelu zatrzymała się na chwilę, by odpocząć z małymi dziećmi podczas podróży do Niemiec. Tam ma już przygotowanie miejsce przez rodzinę. – Co mi się podoba, to to, że ludzie są tu życzliwi i mili – mówi nam. – Możemy napić się czegoś ciepłego i wziąć prysznic. Są też środki higieny – dodaje.
Osoby takie jak ona – wjeżdżające na teren Polski po raz drugi lub kolejny od eskalacji wojny – nie znajdą miejsca w większości noclegowni. A przecież wiele z nich do Ukrainy jeździ w różnych sprawach: jedni chcą wymienić ubrania, inni odwiedzić rodzinę, bo akurat mąż dostał przepustkę z frontu. Wracają także przez Przemyśl.
– Jednak pomocy już nie dostaną, bo są już na przykład w bazie PESEL lub mają w paszporcie pieczątkę sprzed roku, dlatego często zostajemy ostatnią deską ratunku. Nastawienie na pomoc osobom, które są tu pierwszy raz i tylko wtedy to jest wykluczanie – mówi Michał Szachmat.
Mimo wielu trudności i urzędowych absurdów organizacja stoi po stronie uchodźców. To czujne oko wolontariusza dostrzeże w tłumie osobę, której czegoś potrzeba albo chociaż wskaże punkt z ciepłą herbatą. Zaułek Wolontariuszy to najlepsze miejsce, do którego może trafić niepewna dalszego losu osoba. I odnaleźć pomoc. – To, że my możemy jeszcze tutaj być i mamy donatorów, którzy wspierają nas finansowo, to jest jakiś fenomen. Oni wierzą w to, że to jest dalej potrzebne, bo to jest realnie dalej potrzebne – mówi poruszony Szachmat.
Zarówno działania na dworcu, hostelu, jak i w przestrzeni Domu Ukraińskiego w Polsce współfinansowane są przez Polską Akcję Humanitarną. PAH działa na rzecz poprawy sytuacji życiowej osób dotkniętych konfliktem w Ukrainie, które przebywają w Polsce. Robi to poprzez pośrednictwo pracy, kursy językowe, pomoc w znalezieniu mieszkania, wsparcie prawne i psychologiczne. Tylko od kwietnia 2022 roku dzięki wsparciu PAH m.in. miejsce w hostelu otrzymało ponad 21 tys. uchodźców. Z kolei w całej Polsce od początku kryzysu pomoc PAH dotarła do przeszło miliona osób.
– Przemyśl był, jest i będzie miastem tranzytowym dla wielu uchodźców oraz migrantów z Ukrainy – dodaje Agata Czarniawska. – Nie sztuka jednak pomóc doraźnie i zaspokoić najpilniejsze potrzeby. Wsparcie organizacji działających lokalnie jest dla PAH i organizacji międzynarodowych, takich jak CARE, kluczowe, ponieważ zapewnia długoterminowe efekty pomocy humanitarnej.
Magdalena Irzycka