Zatrzymanie podejrzanych o zabicie policjantów
Dwóch policjantów zginęło w poniedziałek w strzelaninie w kawiarence internetowej w Czechowicach-Dziedzicach w woj. śląskim. Wkrótce po strzelaninie policja ujęła trzech
prawdopodobnych sprawców. Dwóch z nich jest rannych.
Według wstępnych ustaleń, napastnicy chcieli wymusić haracz od właściciela kawiarenki internetowej w centrum miasta. Mężczyźni weszli do kawiarenki przed trzecią nad ranem. Byli zamaskowani, ich twarze były ukryte pod kominiarkami.
Wewnątrz byli ubrani po cywilnemu policjanci. Prowadzili tzw. działania operacyjne. Nieoficjalnie jedna z osób związanych ze śledztwem powiedziała, że policjanci mogli być wcześniej uprzedzeni o próbie wymuszenia haraczu i czekali na bandytów. Oficjalnie policja nie potwierdza tej informacji.
Dokładny przebieg zajścia usiłuje odtworzyć specjalna grupa dochodzeniowo-śledcza, powołana przez komendanta śląskiej policji. Prawdopodobnie przebywający w kawiarence policjanci sprzeciwili się próbie wymuszenia haraczu. Wywiązała się strzelanina, w której policjanci ranili dwóch napastników. Sami zginęli na miejscu, jeszcze przed przybyciem pogotowia.
Natychmiast po strzelaninie policja podjęła pościg za bandytami; zarządzono blokadę dróg. Krótko potem w Żorach został zatrzymany pierwszy z prawdopodobnych sprawców. Jest poważnie ranny w klatkę piersiową, brzuch i udo. Trafił do szpitala, w którym pilnują go policjanci.
Dwaj kolejni mężczyźni zostali zatrzymani w wyniku blokady dróg w Rudzie Śląskiej, około dwóch godzin po zdarzeniu. Jeden z nich jest ranny. Policja nie wyklucza, że sprawców mogło być więcej.
Prawdopodobnie w trakcie strzelaniny w kawiarence nie było innych osób poza policjantami i właścicielem. Mieszkańcy sąsiednich domów mówili reporterom, że nie słyszeli odgłosów strzelaniny. Obudziły ich dopiero światła i syreny karetek pogotowia i policji.
Śledztwo w sprawie strzelaniny przejął Wydział do Walki z Przestępczością Zorganizowaną Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach - poinformował rzecznik prokuratury Leszek Goławski.
Polegli policjanci - sierżant sztabowy i podkomisarz - pracowali w wydziale kryminalnym komendy w Czechowicach-Dziedzicach. Mieli 32 i 40 lat. W policji służyli od 1991 roku. Byli żonaci. Jeden z nich osierocił 2-letnią córeczkę, drugi - dwóch synów w wieku 4 i 8 lat.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik powiedział, że zabójstwo funkcjonariuszy to wyzwanie rzucone policji. Dodał, że liczy na szybki proces bandytów. Zadeklarował, że rodziny poległych policjantów zostaną otoczone opieką. Podobną deklarację złożył w I Programie Polskiego Radia premier Leszek Miller.
Policjanci z Czechowic-Dziedzic to kolejni funkcjonariusze, którzy zginęli z rąk przestępców w ostatnich miesiącach. W marcu w Parolach koło Nadarzyna pod Warszawą w strzelaninie między policjantami a kilkunastoosobową grupą bandytów zginął jeden funkcjonariusz.
Po tej strzelaninie do Sejmu trafiła nowelizacja kodeksu karnego i ustawy o policji. Rząd zaproponował, by za zabójstwo lub próbę zabójstwa policjanta groziło dożywocie lub 25 lat więzienia. Zmieniłyby się także procedury użycia broni przez funkcjonariuszy. Premier Leszek Miller wyraził nadzieję, że Sejm przyjmie niedługo nowelizację.
Na miejsce wydarzeń udał się wiceminister spraw wewnętrznych, Zbigniew Sobotka. Wiceminister chce zapewnić wszelką, niezbędną pomoc śląskiej policji oraz rodzinom poległych funkcjonariuszy.(ck)