Zatrute korzenie
Ponad 60 lat po wojnie dzięki pomocy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża Niemcy i Francuzi odkrywają, że mieli wspólnego ojca lub matkę. Jak to jest mieć „wroga” w rodzinie?
09.06.2008 | aktual.: 09.06.2008 12:46
Chantal Souchet pokazuje kopertę z nagłówkiem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z datą 13 czerwca 1990 roku. 59-letnia sekretarz merostwa w Ventavon, uroczej miejscowości nad doliną Drance, opisuje ten dzień, w którym całe jej życie wywróciło się do góry nogami. – Otwierałam pocztę zaadresowaną do mera. I tak dowiedziałam się, że jakaś Niemka, Iris Wendt, chce otrzymać akt zgonu swego ojca Gabriela Soucheta. Tyle że Gabriel Souchet był moim tatą.
Jak tylu innych ludzi swego pokolenia, Gabriel – żandarm, mąż i ojciec trojga dzieci – nie lubił wspominać niewoli w Niemczech. Do śmierci w 1986 roku zachował swój sekret. Tym sekretem była Herta – młoda kobieta, którą tam poznał. I dziewczynka o imieniu Iris urodzona w styczniu 1946 roku w Erfurcie. Żadnej z nich nigdy już więcej nie spotkał.
Chantal, wstrząśnięta i zachwycona zarazem, odpisuje do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Dołącza też parę słów do Iris, tej niemieckiej przyrodniej siostry, o której istnieniu dopiero co się dowiedziała. Ale ten list nie dotrze do adresatki. Sprawa omal się na tym nie zakończyła. I dopiero po 15 latach, po kolejnej wymianie korespondencji, obie kobiety mogły się wreszcie spotkać. Do tej pory spotkały się zaledwie dwa razy. W sierpniu 2005 roku, a potem jeszcze raz w 2006 roku, Iris Wendt przyjechała wraz z mężem i dwojgiem dzieci, dziś już dorosłych ludzi koło czterdziestki, na wakacje do Ventavon. – Nie mówimy tym samym językiem, wiedliśmy zupełnie inne życie, ale to jest moja rodzina – podkreśla Chantal.
Podczas pierwszej wizyty Iris, która ma dziś 62 lata, wyjawiła jeszcze jedną tajemnicę. Ma starszą siostrę o imieniu Ursula, która przyszła na świat w 1943 roku i jest również – jak można przypuszczać – córką Gabriela Soucheta. Ta historia nie jest bynajmniej odosobnionym przypadkiem. W 63 lata po zakończeniu drugiej wojny światowej tysiące osób, potomków ofiar wywózek, jeńców wojennych i robotników przymusowych, wciąż poszukuje śladów jakiegoś zaginionego przodka.
Sypiając z wrogiem
W 2002 roku Lucia (tak w oryginale – przyp. FORUM) Jaworska, Polka urodzona i porzucona w 1945 roku w Niemczech, odnalazła po 57 latach adres swojej matki i Richarda Waltrowskiego, jednego z trojga jej dzieci, mieszkających dziś w Miluzie. Z kolei Hermann Richter, 64-letni mieszkaniec małej miejscowości w środkowych Niemczech, dopiero w 2005 roku mógł zrekonstruować szlak swego ojca, o którym nie wiedział zupełnie nic. Teraz wie, że jego rodzic Théophile B. był francuskim jeńcem, który pracował w gospodarstwie dziadków Hermanna. Poznał tam ich starszą córkę Emmę. We Francji na powrót jeńca czekały żona i mała córeczka Paulette. Latem 2007 roku Hermann Richter i jego rodzina odwiedzili Paulette we Francji.
Boris Thiolay
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".