Zatruli się dopalaczami na szkolnej wycieczce
Sześcioro uczniów z liceum z Białegostoku zatruło się dopalaczami na szkolnej wycieczce. Pięć dziewczyn i jeden chłopak trafili do Dziecięcego Szpitala Klinicznego - informuje gazeta lokalna "Nowiny24". Ich stan jest stabilny.
29.09.2010 | aktual.: 01.10.2010 12:27
Cztery dziewczyny i jeden chłopak, w wieku 16-lat, trafili do szpitala - mieli omamy i halucynacje. Potem zgłosiła się jeszcze jedna 16-latka. Dziewczyna miała takie same objawy. W tej chwili ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. O tym, czy jeszcze dziś wyjdą do domów, zdecydują lekarze - powiedział dr Janusz Pomaski, dyrektor naczelny Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Młodzi ludzie prawdopodobnie zatruli się dopalaczami w czasie wycieczki szkolnej. Nauczyciele zauważyli dziwne zachowanie nastolatków. Młodzi ludzie słaniali się na nogach, wymiotowali, mieli przekrwione oczy i drżały im ręce. Do szpitala zostali przyjęci z diagnozą zatrucia po zażyciu tzw. dopalaczy.
Policjanci zbierają dane dotyczące zatrucia dopalaczami. Sprawdzają,w jakich okolicznościach młodzi ludzie zażywali substancje i gdzie je zakupili.
To kolejny w ostatnich dniach przypadek, kiedy nastolatkowie trafiają do szpitala po dopalaczach. Kilka dni temu specyfikami zatruła się czwórka licealistów z Krakowa. Wszyscy trafili na oddział toksykologii.
Jak zlikwidować problem dopalaczy?
Między innymi o tym rozmawiano Białymstoku podczas IX Ogólnopolskiej Konferencji "Polka w Europie. Profilaktyka kluczem do zdrowia: wyzwanie dla UE" organizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia. Prezes Izby Gospodarczej "Farmacja Polska" Irena Rej powiedziała dziennikarzom, że skutkom bezkarnej obecności "dopalaczy" na rynku trzeba przeciwdziałać jak najszybciej, w trybie pilnym, doprowadzić do tego, by osoby prowadzące takie sklepy musiały rejestrować sprzedawane tam produkty. Taka rejestracja miałaby być np. prowadzona przez inspekcję sanitarną, choćby na wzór rejestracji suplementów diety.
Według niej osoba wprowadzająca na rynek takie substancje - pod odpowiedzialnością karną (karą pozbawienia wolności za podawanie nieprawdziwych informacji lub bardzo wysoką karą finansową) - powinna np. podpisywać oświadczenie, że substancje, które sprzedaje, nie mają wpływu na zdrowie i życie ludzi, że nie ma w niej substancji psychoaktywnej. Sprzedający miałby pisemnie brać pełną odpowiedzialność za skutki i następstwa użycia takiej substancji. - Tak jak to jest w przypadku suplementów żywności. Taki jest zapis, że wprowadzający do obrotu ponosi pełną odpowiedzialność za suplement - mówiła Rej.
Uważa ona, że w ustawie powinny być nie tylko elementy monitoringu problemu, ale też zakaz produkcji tych substancji, ich reklamy.
- Ja bym chciała wiedzieć, co to jest dopalacz, bo na pewno nie przedmiot kolekcjonerski, nie przedmiot obrzędowo-religijny - mówiła Rej, a tak opisywane są produkty sprzedawane w sklepach z "dopalaczami". - Ci, którzy to sprzedają, śmieją się w kułak, że sobie pogrywają na nosie po prostu wszystkim - powiedziała Rej i dodała, że edukacja młodych ludzi nie wystarczy, trzeba zamknąć dopływ tych środków na rynek.
Izba Gospodarcza "Farmacja Polska" chce współuczestniczyć w pracach legislacyjnych, które mają rozwiązać te kwestie. - Chcemy przekazać tym, którzy robią tę ustawę, w jaki sposób można - podobnie jak z rynkiem suplementów żywnościowych - wprowadzić pewne regulacje, które pozwolą nam przynajmniej dzisiaj, na szybko postawić nie tyle tamę, ile wystraszyć tych, którzy są na rynku, lub tych, co będą, by wycofali z rynku to, co mają - powiedziała Rej.
Czytaj więcej nt. dopalaczy: Dostępne jak pieczywo, niebezpieczne jak narkotyki