Zastrzelił dwóch policjantów, posiedzi 25 lat
Ostateczny jest już wyrok 25 lat więzienia dla Jarosława Żołny za zastrzelenie w 2002 r. dwóch policjantów w kawiarence internetowej w Czechowicach-Dziedzicach. Sąd Najwyższy oddalił - jako "oczywiście bezzasadną" - kasację jego obrońcy, który chciał ponownego procesu.
Przed siedmioma laty kilku bandytów napadło na kawiarenkę, sądząc że jej właściciel ma dużo gotówki. Byli w niej akurat, podczas przerwy w nocnej służbie, dwaj funkcjonariusze w cywilu - o czym napastnicy nie wiedzieli. Gdy właściciel krzyknął, że jest tam policja, Jarosław Żołna, a po nim jego brat Aleksander, zaczęli strzelać. Policjanci odpowiedzieli ogniem, ale szybko wystrzelali amunicję. Jarosław Żołna miał pistolet z magazynkiem na 21 nabojów. Jarosława, ciężko rannego od kul policji, kompani zostawili przed szpitalem; życie uratował mu telefon komórkowy, na którym zatrzymał się jeden z pocisków.
W rozpoczętym w 2004 r. procesie Jarosław Żołna odpowiadał w sumie za 45 przestępstw, w tym także za 34 napady z bronią w ręku w latach 1999-2002 w ramach sądzonej grupy bandyckiej, która zrabowała łącznie ok. mln zł.
W 2007 r. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na 25 lat więzienia, a jego brata na 15 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa (bo strzelał niecelnie). Sąd oparł się m.in. na zeznaniach świadka ukrytego pod pulpitem komputera, że to Jarosław zaczął strzelaninę oraz na ekspertyzie balistycznej. Osiem innych osób skazano na kary od 15 do 3 lat więzienia.
Choć prokuratura wnioskowała o dożywocie dla Żołnów, sąd - zgodnie z przepisami - złagodził im kary, bo w śledztwie ujawnili oni inne przestępstwa grupy, co pozwoliło wznowić i zakończyć ok. 40 umorzonych wcześniej postępowań w sprawie innych napadów.
Wyrok I instancji zaskarżyły wszystkie strony procesu. W 2008 r. katowicki sąd apelacyjny utrzymał wyroki dla obu braci. SA podkreślił, że choć przestępcy charakteryzowali się "skrajnym stopniem brutalności", to jednak ich postawa - przyznanie się do winy, skrucha i złożenie obszernych wyjaśnień - musi być premiowana. - Do środowiska przestępczego musi trafić wyraźny sygnał, że taka postawa musi znaleźć odzwierciedlenie w wymiarze kary, nawet w przypadku tak skrajnie szkodliwych społecznie czynów - uznał SA. Nieznacznie obniżył on wyroki pozostałym sądzonym.
SA zwrócił uwagę, że z apelacji obrońcy Jarosława Żołny, mec. Wiesława Honorowicza, wynikało, że policjanci strzelali nielegalnie, bo byli wówczas poza służbą, a Aleksander, oddając strzały w ich kierunku, działał w obronie koniecznej. Jak zauważył SA, z apelacji wynikało, że to policjanci byli zamachowcami - podczas gdy ten, kto prowokuje zdarzenie nie może skorzystać z dobrodziejstwa przepisów o obronie koniecznej, a policjanci mieli prawo strzelać, bo w każdym czasie muszą stać na straży bezpieczeństwa.
Mec. Honorowicz złożył kasację do SN, wnosząc w niej o powtórzenie procesu. Obrońca - który nie stawił się w SN - twierdził w kasacji, że sądy uwzględniły okoliczności przemawiające jedynie na niekorzyść jego klienta. Adwokat powtarzał m.in., że policjanci nie pełnili obowiązków w chwili, gdy doszło do strzelaniny.
Trzyosobowy skład SN uznał kasację za "oczywiście bezzasadną". W ustnym uzasadnieniu tej decyzji sędzia SN Jacek Sobczak mówił, że kasację "czytał z wielkim niesmakiem". Podkreślił, że zawierała ona "poważne błędy o charakterze prawie dyskwalifikującym", bo np. zarzucała sądom wydanie "niewspółmiernej kary", podczas gdy w kasacji nie można podważać wymiaru kary, lecz tylko naruszenie zastosowanych przez sądy przepisów prawa.
Sędzia Sobczak dodał, że wiele książek prawniczych, także autorstwa sędziów SN, opisuje szczegółowo, kiedy kasacja ma szansę na uznanie za zasadną. - Książki te nie są czytane - zauważył.