"Zastanawiamy się nad wytoczeniem Lufthansie procesu"
Zastanawiamy się nad wytoczeniem Lufthansie procesu. Na pewno zwrócimy się do ambasady i władz Niemiec, być może do MSW, o wyjaśnienie tej sprawy - poinformowała Nelli Rokita, komentując incydent w Monachium i późniejsze oświadczenia Lufthansy. We wtorek wieczorem Rokita został wyprowadzony w kajdankach z samolotu niemieckich linii na lotnisku w Monachium.
12.02.2009 | aktual.: 12.02.2009 17:52
- W związku z wtorkowym incydentem, Janowi Rokicie grozić może najwyżej grzywna - ocenił prokurator i rzecznik prokuratury w Landshut w Bawarii Markus Bruemmel. - Wiemy o sprawie, ale nie wszczęliśmy jeszcze oficjalnie śledztwa. Dopiero gdy dotrze do nas skarga policji, postępowanie można uznać za otwarte - powiedział Bruemmel. Jego zdaniem dochodzenie może potrwać około miesiąca. Obejmie zbadanie dowodów i przesłuchania świadków i stron.
- Jeśli dojdzie do procesu, to myślę, że za zarzuty, o jakich wspomniano, grozi najwyżej grzywna. O wysokości zdecyduje już sędzia. Zależy to też od zamożności pozwanego - powiedział Bruemmel.
Według rzecznika policji w Ingolstadt w Bawarii Hansa Petera Kammerera, przeciwko Janowi Rokicie trwa postępowanie w związku z podejrzeniem o naruszenia nietykalności cielesnej, zakłócenia spokoju oraz naruszenia ustawy o komunikacji lotniczej. We wtorek wieczorem skutego kajdankami Rokitę wyprowadzono na lotnisku w Monachium z gotowego do startu maszyny Lufthansy z Monachium do Krakowa. Według policji przyczyną była kłótnia Rokity ze stewardesą, która stanowczo upomniała go, żeby wreszcie zapiął pas. Rokita uparcie odmawiał, a w końcu miał odepchnąć stewardesę.
Pilot uznał, że pasażer stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu i polecił Rokicie opuszczenie samolotu. Gdy ten nadal odmówił na pokład wezwano policję, która - jak relacjonował Kammerer - wobec oporu pasażera zmuszona była użyć przymusu i na krótko zakuć pasażera w kajdanki.
Rokitowie wyjaśniali w środę, że do zdarzenie doszło, gdy b. poseł przełożył ich płaszcze do innego schowka, ponieważ nie zmieściły się tam, gdzie włożyła je stewardesa. Kiedy odmówił opuszczenia samolotu, "sprowadzono dość brutalną niemiecką policję ze wszystkimi konsekwencjami". Według relacji J. Rokity funkcjonariusze szydzili z niego i wyzywali, a także próbowali wyłudzić 8 tysięcy euro.
Prokuratura w Landshut będzie też prowadzić sprawę związana z doniesieniem państwa Rokitów na postępowanie funkcjonariuszy. Według konsul generalnej w Monachium Elżbiety Sobótki, która pośredniczyła w sprawie, indywidualna skarga w sprawie incydentu została złożona. Konsulat w Monachium w nocy z wtorku na środę udzielił Janowi i Nelly Rokitom pomocy na komendzie policji w Monachium oraz poręczył za byłego posła, dzięki czemu prokuratura zrezygnowała z kaucji. Lufthansa nie chce komentować zarzutów państwa Rokitów pod adresem stewardesy.
Tymczasem zdaniem marszałka Sejmu, Bronisława Komorowskiego, zatrzymaniem b. posła Jana Rokity przez niemiecką policję na lotnisku w Monachium powinien zająć się polski konsulat. - To nie jest kwestia natury politycznej, to jest problem relacji między pasażerami, a linią lotniczą - dodał Komorowski. - Nie miejmy żadnych złudzeń, takie rzeczy jak nadgorliwość w stosunku do cudzoziemców zdarzają się wszędzie, także w Polsce. W tym wypadku polski konsulat musi ten aspekt sprawy wyjaśnić, no bo tu chodzi o polskiego obywatela - podkreślił marszałek.