ŚwiatZaskakująca opinia Jackie Chana, gwiazdora filmów kung-fu

Zaskakująca opinia Jackie Chana, gwiazdora filmów kung-fu

Znany aktor kina kung-fu Jackie Chan skrytykował swój rodzinny Hongkong jako "miasto protestu" i opowiedział się za prawnym ograniczeniem wolności demonstracji. Wypowiedź gwiazdora wywołała ostrą polemikę ze strony prowolnościowych hongkońskich komentatorów.

Zaskakująca opinia Jackie Chana, gwiazdora filmów kung-fu
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Yuri Kochetkov

13.12.2012 | aktual.: 15.12.2012 17:31

Chan wyraził taką opinię w wywiadzie dla gazety "Nanfang Renwu Zhoukan" ("Południowy Tygodnik Ludowy") wydawanej w Chinach kontynentalnych. - Hongkong stał się miastem protestu. Dotychczas za takie miejsce uchodziła Korea Południowa, ale teraz jest nim Hongkong - powiedział aktor.

- Ludzie utyskują na Chiny, utyskują na przywódców, utyskują na wszystko, przeciwko wszystkiemu protestują - ocenił gwiazdor kung-fu, dodając, że "powinny istnieć regulacje określające, przeciwko czemu wolno, a przeciwko czemu nie wolno protestować".

Wypowiedź Chana wzbudziła negatywne reakcje hongkońskiej prasy i cytowanych przez nią polityków i ekspertów. Przewodnicząca hongkońskiej Partii Obywatelskiej (Civic Party) Audrey Eu Yuet-mee powiedziała dziennikowi "South China Morning Post", że komentarz aktora był dla niej szokiem.

- Wygląda na to, że Chan jest niemalże odłączony od codziennego życia mieszkańców Hongkongu - powiedział tej samej gazecie politolog z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Hongkongu Dixon Sing Ming. Inny ekspert w tej dziedzinie, Ma Ngok z Uniwersytetu Chińskiego, ocenił słowa aktora jako wyraz jego ignorancji. "To prosty fakt, że mamy wolność wypowiedzi, zostało to już uznane za podstawową wartość cywilizowanego społeczeństwa" - wyjaśnił Ma.

To nie pierwsza tego typu wypowiedź Chana. W 2009 roku wywołał on burzę, gdy oświadczył, że Chińczycy powinni podlegać kontroli. Odpowiadając na pytania dotyczące restrykcji w przemyśle filmowym w Chinach kontynentalnych, powiedział: "Nie wiem, czy lepiej jest mieć wolność, czy jej nie mieć. Gdy wolności jest za dużo, może to prowadzić do chaosu. Mogłoby to się skończyć jak w przypadku Tajwanu". Dodał przy tym, że "Chińczycy muszą być kontrolowani, inaczej będą robili wszystko, co chcą". Później bronił się przed krytyką, twierdząc, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu.

Hongkong jest byłą kolonią brytyjską, którą zwrócono Chinom w 1997 roku i od tej pory stanowi jeden ze specjalnych regionów administracyjnych tego kraju. W przeciwieństwie do Chin kontynentalnych panuje tam stosunkowo duża wolność wypowiedzi, w tym swoboda zgromadzeń i protestów. Mieszkańcy korzystają z niej ostatnio częściej niż dotychczas, demonstrując przeciwko popieranemu przez Pekin szefowi administracji regionu Leungowi Chun-yingowi oraz rosnącemu wpływowi chińskiego rządu.

W lipcu br., gdy Leung obejmował urząd, na ulice Hongkongu wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Tysiące mieszkańców miasta protestowały również w sierpniu przeciwko planowanemu przez Pekin wprowadzeniu do hongkońskich szkół obowiązkowych zajęć w ramach "edukacji moralnej i narodowej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)