Zarzuty dla burmistrza Łęczycy. Jest podejrzany o płatną protekcję i żądanie korzyści majątkowych
Nawet 10 lat więzienia grozi Krzysztofowi L., burmistrzowi Łęczycy. Jest podejrzany o przekroczenie uprawnień, płatną protekcję i żądanie korzyści majątkowych. Śledczy zastosowali wobec niego środki zapobiegawcze: 30 tys. złotych kaucji i zawieszenie w obowiązkach burmistrza. Sprawę ujawniło TVN24.
Krzysztof L. miał wpływać na decyzję radnych w sprawie odwołania przewodniczącego rady miasta. "Jeżeli pan Koperkiewicz (przewodniczący łęczyckiej rady miasta - red.) zostanie odwołany, (...) to pan przestaje być prezesem PEC (Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej - red.)" - mówił w lipcu ubiegłego roku burmistrz Łęczycy do Jana Budzińskiego, prezesa PEC. Nie wiedział jednak, że rozmówca miał schowany dyktafon i nagrał cała rozmowę.
- Nie jestem radnym, a mimo to burmistrz uzależnił moją przyszłość od głosowania rady miasta. To nadużycie władzy, dlatego poszedłem do prokuratury - powiedział w rozmowie TVN24 Budziński. Prokuratura stwierdziła, że można postawić zarzuty burmistrzowi, które dotyczą przekroczenia uprawnień.
Burmistrz Łęczycy jest również podejrzany w sprawie powoływania się na wpływy w Radzie Nadzorczej Spółki Energetyki Cieplnej. Miał załatwić, w zamian za 50 tys. zł, pracy na stanowisku prezesa tej spółki. - Burmistrz nie przyznał się do stawianych zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Zastosowaliśmy wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze - 30 tys. złotych kaucji i zawieszenie w obowiązkach burmistrza. Podejrzanemu samorządowcowi grozi do 10 lat więzienia - powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Oprac. Tomek Orszulak