Żartobliwy Kaczyński
Julia Pitera z Platformy Obywatelskiej i sztab Marka Borowskiego z SdPl skrytykowali we wtorek broszurę, w której prezydent (jeszcze tylko Warszawy) Lech Kaczyński snuje fantastyczne wizje rozwoju stolicy na następne 15 lat. Broszurka jest estetyczna, kolorowa i kosztowała kilkadziesiąt tysięcy złotych. Krytycy Kaczyńskiego oburzają się, że pieniądze podatników zostały wydane na coś, co ma wszelkie znamiona kampanii wyborczej. Niesłusznie! Przecież wczytanie się w broszurkę pozwala odkryć, że to tylko taki żart, którego żaden warszawiak nie powinien brać poważnie.
05.10.2005 09:01
Stołeczny ratusz tłumaczy, że broszurka powstała w ramach akcji „Przejrzysta Polska”, która ma promować uczciwość samorządowców i jasną politykę informacyjną samorządów. Nie tłumaczy jednak jednocześnie, dlaczego została wydana dokładnie pięć dni przed wyborami prezydenckimi, mimo iż zgodnie z „Zarządzeniem Nr 1438/2004 Prezydenta miasta stołecznego Warszawy z dnia 27 lutego 2004 r.” strategia powinna być przygotowana do dnia 31 grudnia 2004 roku i do tego dnia przedstawiona prezydentowi m.st.Warszawy. Jak rozumiem od dziewięciu miesięcy trwają różnego rodzaju konsultacje i doprecyzowania pierwotnej wersji strategii, którą Kaczyński mógł czytać do poduszki już w sylwestra zeszłego roku. Skoro jednak konsultacje trwają już dziewięć miesięcy, to o jakiej „przejrzystości” mówimy?
Oczywiście zarzutem wielce nieuczciwym byłoby utrzymywanie, że warszawiacy nic nie wiedzieli o „Strategii”. Od końca czerwca przez półtora miesiąca trwała pod Pałacem Kultury wystawa ukazująca zawarte w broszurce wizje. Tyle tylko, że lipcu i sierpniu do wyborów było jeszcze daleko. Stąd, w trosce o to, aby „przejrzystość” się nie zmąciła, potrzeba przypomnienia cudownych wizji rozwoju stolicy w październiku.
Miałem jednak mówić o żartach. Otóż na przykład - w broszurce znajduje się informacja, że za piętnaście lat, w Warszawie będzie kilkanaście mostów przez Wisłę. Rewelacje te są dowcipnie zilustrowane zwycięskim projektem mostu Północnego. Dowcip polega na tym, że kilka miesięcy temu ten projekt rzeczywiście był zwycięski, następnie jednak sąd unieważnił wyniki konkursu, przychylając się do protestów przegranych firm. Współpracownicy Kaczyńskiego nie po raz pierwszy udowodnili, że skuteczne zorganizowanie przetargu przerasta ich możliwości. Jest jednak w tym dowcipie jednak drugie dno! Otóż okazuje się, że dzień po opublikowaniu broszury (czyli dzisiaj!) jury ogłosiło wyniki powtórzonego konkursu. I - o dziwo - zwycięski znowu okazał się projekt ukazany jako zwycięski w broszurze. „Przejrzyste” zarządzanie Warszawą ociera się o jasnowidztwo?
Kaczyński w podobnym tonie dowcipkuje na temat Szybkiej Kolei Miejskiej (uruchomionej przez niego w Warszawie tuż przed wyborami parlamentarnymi i zaraz potem unieruchomionej ze względu na kolejne awarie 50% taboru - czyli jednego pociągu), uspokajania ruchu samochodowego w centrum (o pomysłach rewitalizacji Krakowskiego Przedmieścia zapomniała już chyba nawet firma, której miasto co miesiąc płaci za wprowadzenie ich w życie), stref ograniczonego parkowania (podległa Kaczyńskiemu straż miejska tłumaczyła niedawno, że zrezygnowała ze ścigania ćwierćinteligentów jeżdżących swoimi wypasionymi brykami po nielicznych warszawskich deptakach, gdyż „ciągle były o to awantury”).
Mniej jednak ze względów na moje przywiązanie do pedałów najbardziej ubawił żart o ścieżkach rowerowych. Na początku wszystko brzmi dość poważnie. Autorzy strategii piszą, że rower to doskonałe uzupełnienie komunikacji publicznej i że w Warszawie jest 200 kilometrów ścieżek, z reguły składających się z niepołączonych ze sobą kilkusetmetrowych odcinków. Niby to prawda. Żart dociera jedynie do tych, którzy pamiętają, jak Kaczyński tłumaczył, że nie musimy we wszystkim naśladować Zachodu i budowa ścieżek w Warszawie należy do tych „zbędnych luksusów”.
Później „Strategia” żartuje coraz bardziej otwarcie. Zapowiada między innymi, że w Warszawie powstanie 700 kilometrów szlaków rowerowych. Zabawne jest to, że na niedawnym spotkaniu rowerzystów z przedstawicielami władz miasta dyrektor ds. zarządzania Zarządu Dróg Miejskich powiedziała, że ze względu na problemy z własnością gruntów, w 99% przypadków nie da się budować tras rowerowych tam, gdzie rowerzyści by tego chcieli. Wprawdzie nie była w stanie podać konkretnych przykładów, ale to właściwie nie ma znaczenia, skoro 1% możliwych do wybudowania dróg (czyli - według zapowiedzi „Strategii” - 7 kilometrów) to i tak więcej, niż ekipie Kaczyńskiego udało się zbudować w ciągu ostatnich trzech lat. Dodatkowej pikanterii temu żartowi nadaje fakt, że na konsultacjach nie pojawił się, wbrew wcześniejszym zapowiedziom i dobrej praktyce „jasnej polityki informacyjnej samorządów”, wiceprezydent stolicy Andrzej Urbański. Prawdopodobnie zajęty był snuciem wizji na temat „przejrzystej” Warszawy.
Już słyszę oburzone głosy Internautów, którzy zarzucą mi stronniczość i prowadzenie negatywnej kampanii wyborczej. Zarzuty jak najbardziej chybione! Ja bardzo chcę, aby profesor Kaczyński przeprowadził się z placu Bankowego na Krakowskie Przedmieście! Wtedy wreszcie zmieni się prezydent Warszawy. A ja to miasto naprawdę lubię.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska