Zapomniany mord - komuniści zabijali "sprzymierzeńców"
Odwieczny sojusz robotniczo-chłopski jest niepodważalnym fundamentem komunistycznego systemu. Tyle propagandy. Rzeczywistość odbiegała jednak od sielankowego obrazu z agitek. W radzieckiej historii znajdziemy okres, w którym wieś zbrojnie wystąpiła przeciwko bolszewickim rabunkom. O chłopach, którzy ostrzyli kosy na krasnoarmiejców, dla "Polski Zbrojnej", pisze Waldemar Rezmer.
01.12.2011 | aktual.: 01.12.2011 10:54
Pod koniec października 2011 roku na ekrany rosyjskich kin wszedł film pod tytułem "Żyła sobie baba", który wywołał od razu ożywioną dyskusję. Opowiada on o jednej z największych masowych zbrodni dokonanych przez bolszewików na własnym narodzie: na tambowskich chłopach, czyli tych, którzy w myśl założeń marksistowsko-leninowskich mieli być - tak jak robotnicy - klasowym oparciem dla władzy sowieckiej. Przeciętnemu Rosjaninowi, któremu ciągle mówiono o sojuszu klasy robotniczej z chłopstwem, o Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej (RKKA), trudno pojąć, że to właśnie oddziały RKKA dokonały masakry chłopów. Reżysera Andrieja Smirnowa oskarża się więc o "antyrosyjskość" i szkalowanie Rosji, nie tylko sowieckiej, lecz także - co dość dziwne - carskiej. Nie ma jednak wątpliwości, że ten film, przypominający Rosjanom o wydarzeniach sprzed dziewięćdziesięciu lat, przyspieszy destalinizację ich kraju.
Czytaj również: Dlaczego Polacy wstępowali do Armii Czerwonej?
W historiografii powszechnej powstanie chłopów w tambowskiej guberni, leżącej około 400 kilometrów na południowy wschód od Moskwy, określa się jako "antonowskie" (od nazwiska przywódców - braci Aleksandra i Dmitrija Antonowów). W ZSRR i PRL bunt chłopów nazywano natomiast pogardliwie "antonowszczyzną". Twierdzono bowiem, że wywołali go zaciekli wrogowie władzy sowieckiej - eserowcy. W rzeczywistości był to zbrojny protest włościan, którzy nie mogli wytrzymać rabowania wsi przez bolszewików.
Wyniszczające rekwizycje żywności, masowe, przymusowe pobory do wojska i coraz ostrzejszy terror stały się powodem wybuchu powstania już w 1918 roku. Wtedy jednak zostało ono dość łatwo stłumione przez bolszewików. W 1919 roku chłopi ponownie sięgnęli po broń. W sposób żywiołowy zaczęły powstawać oddziały powstańcze zasilane gromadnie przez dezerterów z Armii Czerwonej i "białej" Armii Ochotniczej generała Antona Denikina. W listopadzie 1920 roku Aleksander Antonow przystąpił do tworzenia regularnego powstańczego wojska, z naczelnym dowództwem i uporządkowanymi strukturami organizacyjnymi. Powstały dwie partyzanckie armie: 1 Armia, w której składzie znalazło się dziesięć pułków, oraz 2 Armia złożona z czterech pułków. Z pułków tych tworzono brygady.
Droga do klęski
W lutym 1921 roku powstanie osiągnęło apogeum. Chłopskie siły liczyły 50 tysięcy ludzi uzbrojonych nie tylko w karabiny ręczne, lecz także w maszynowe oraz działa. W pięciu powiatach całkowicie zlikwidowano sowiecką władzę. Zastąpił ją Związek Pracującego Chłopstwa, którego przedstawicielstwa tworzono we wszystkich gminach. Ruch powstańczy zaczął ogarniać sąsiednie powiaty woroneskiej i saratowskiej guberni. Atakowano miasta i stacje kolejowe. Na przykład 26 lutego zgrupowanie około 1,5 tysiąca ludzi z dziewięcioma karabinami maszynowymi z 3 Brygady pod dowództwem Iwana Kuzniecowa (później objął dowództwo powstańczej 1 Armii) i oddziału Iwana Kolesnikowa (wcześniej walczył z władzą sowiecką w guberni woroneskiej i Donbasie) zaatakowało stację kolejową Ternowka i rozbiło batalion "czerwonego" 90 Pułku Strzelców. W boju zginęło 150 krasnoarmiejców, stu trafiło zaś do niewoli. Powstańcy zdobyli też karabin maszynowy i trzy wozy karabinów ręcznych. Pułk z 14 Samodzielnej Brygady Kawalerii, który wysłano z pomocą
krasnoarmiejcom, zdołał uwolnić tylko 75 jeńców.
1 marca powstańcza 2 Armia pod dowództwem Aleksandra Antonowa uderzyła w powiecie borysoglebskim na zgrupowanie "czerwonych" złożone z 4 Pułku Kawalerii i 15 Sybirskiej Brygady Kawalerii. Oddziały sowieckie poniosły wielkie straty w ludziach, powstańcy zdobyli cztery działa z 500 pociskami, wiele karabinów ręcznych, nabojów, siodeł i zapasów prowiantu. Od lata 1920 roku praktycznie każdego dnia siły powstańcze dokonywały podobnych napadów na ośrodki władzy sowieckiej, sowchozy, stacje kolejowe, garnizony Armii Czerwonej.
Wiosną 1921 roku sytuacja powstańców radykalnie się pogorszyła. W październiku 1920 roku zakończyła się wojna z Polską, w listopadzie zaś została rozbita na Krymie "biała" armia generała Piotra Wrangla. Umożliwiło to bolszewikom przerzucenie na Tambowszyznę dużych sił piechoty i kawalerii, wzmocnionych artylerią, bronią pancerną i lotnictwem. Na dowódcę całości wojsk wydzielonych do stłumienia powstania wyznaczono Michaiła Tuchaczewskiego. Pomóc mu miało kilku dowódców, którzy wyróżnili się w walkach z "białymi" i w wojnie z Polską. Jego zastępcą został Ieronim Uborewicz, który do lipca 1920 roku na Froncie Polskim dowodził 14 Armią, a potem 13 Armią działającą przeciwko Wranglowi. Stanowisko szefa sztabu objął Nikołaj Kakurin (w 1920 roku był dowódcą dywizji strzelców, później 3 Armii, zastępcą dowódcy Frontu Zachodniego, a następnie dowódcą Bucharsko-Fergańskiej Grupy Wojsk), którego równocześnie mianowano dowódcą samodzielnej grupy kawalerii. Na Tambowszczyznę przeniesiono także Grigorija Kotowskiego z
jego brygadą kawalerii (na jej czele w 1920 roku walczył przeciwko Polakom na Ukrainie).
Jagoda w akcji
Spacyfikowaniem guberni i rozprawieniem się z powstańcami oraz wspierającymi ich chłopami mieli się natomiast zająć czekista Gienrich Jagoda i prawnik wojskowy Wasilij Ulrich. Wykazali się bezwzględnością i "talentem" w stosowaniu masowego terroru, co zostało zauważone przez ich zwierzchników. Obaj zrobili wielką karierę w sowieckim aparacie przemocy. To właśnie Jagoda, od 1924 roku drugi zastępca Feliksa Dzierżyńskiego w OGPU (Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny - policja polityczna), a od 1934 roku ludowy komisarz spraw wewnętrznych, stał się głównym organizatorem systemu łagrowego i zapoczątkował wielką czystkę po śmierci Siergieja Kirowa. Ulrich został natomiast przewodniczącym Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR i w latach 1926-1948 prowadził najważniejsze procesy polityczne, między innymi marszałka Tuchaczewskiego oraz przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. W dyrektywie przesłanej Tuchaczewskiemu polecono stłumić powstanie w ciągu miesiąca. Miał tego dokonać przy pomocy skierowanych na
Tambowszczyznę nowych oddziałów Armii Czerwonej. O ile 1 stycznia 1921 roku w boje z powstańcami było zaangażowanych 11 870 żołnierzy, a 1 lutego - 33 750, o tyle w chwili objęcia dowództwa przez Tuchaczewskiego (6 maja 1921 roku) siły te liczyły już prawie 42 tysiące, w lecie zaś przeszło sto tysięcy. Oprócz jednostek piechoty (10, 19 i 42 Dywizja Strzelców oraz 114 Samodzielna Brygada Strzelców) w operacji tłumienia powstania wzięły udział brygady kawalerii (1 Brygada Kawalerii Kotowskiego, 14 Samodzielna Brygada Kawalerii oraz 15 i 16 Sybirska Brygada Kawalerii), a także 1, 21 i 52 Oddział Samochodów Pancernych, oddział lotniczy i oddziały WOChR (Wojska Wewnętrznej Ochrony Republiki).
Zbrodnicza decyzja
Do likwidacji powstańców wykorzystywano wszystkie dostępne środki, w tym także broń chemiczną. Jej użycie nakazali Tuchaczewski i Kakurin w rozkazie nr 0116 wydanym 12 czerwca 1921 roku. Oceniwszy położenie, poinformowali, że na skutek zmasowanych działań podległych im wojsk zasadnicze siły powstańców zostały rozbite, ale ich resztki schroniły się w lasach, skąd dokonują wypadów na ośrodki sowieckiej władzy. W celu oczyszczenia kompleksów leśnych należy zastosować gazy duszące. Tę zbrodniczą decyzję zaakceptowała Komisja do Walki z Bandytyzmem przy Rewolucyjnej Radzie Wojskowej Republiki na swoim posiedzeniu 19 czerwca. Po zreferowaniu sprawy przez Siergieja Kamieniewa (w 1921 roku naczelny dowódca Armii Czerwonej) i Władimira Antonowa-Owsiejenkę (przedstawiciel Komisji do Walki z Bandytyzmem w tambowskiej guberni) zaleciła jedynie Tuchaczewskiemu używać gazów z wielką ostrożnością, dobrze przygotować atak od strony technicznej i wykonać go tylko wtedy, gdy będzie zagwarantowany pełny sukces.
Rozkaz ten był skrupulatnie realizowany nawet po odwołaniu z Tambowa Tuchaczewskiego i Antonowa-Owsiejenki. Tylko 2 sierpnia 1921 roku artyleria wystrzeliła 65 szrapneli, 49 granatów i 59 pocisków gazowych do powstańców ukrywających się na wyspie na jeziorze Kipiec (powiat Kirsanow). Sześć dni później specjalny oddział na łodziach, na których zainstalowano karabiny maszynowe, popłynął na wyspę w celu zlikwidowania pozostałych przy życiu powstańców. Czterech zabito, dwóch wzięto do niewoli.
Pomimo ogromnej przewagi technicznej "czerwonych" boje były niezmiernie zacięte. Przykładem tego mogą być wydarzenia z 30 czerwca, kiedy oddział kursantów (123 kawalerzystów z czterema karabinami maszynowymi) zaatakował niedaleko wsi Fiedorowka- Mordwa 9 Siemionowski Pułk dowodzony przez Piotra Awierjanowa (750 powstańców). Krasnoarmiejcy wpadli jednak w zasadzkę i zostali okrążeni. Od zagłady uratował ich 2 Pułk Kawalerii z brygady Kotowskiego, który zdążył przyjść im z pomocą. Straty kursantów wyniosły jednak około 40 zabitych i 80 rannych.
W lipcu główne siły powstańców były już rozbite. Tym, które zachowały jeszcze wartość bojową, dowódcy rozkazali rozdzielić się na mniejsze grupy, ukryć w lasach lub rozejść do domów. Walka miała być jednak kontynuowana. Tak też się stało. Niewielkie grupy powstańców walczyły do końca 1921 roku. Po odwołaniu 17 lipca 1921 roku Tuchaczewskiego z Tambowa, a potem wycofaniu z guberni części sił wojskowych, likwidacją ostatnich powstańców zajmowały się zasadniczo organy bezpieczeństwa. Jedna z grup operacyjnych 24 czerwca 1922 roku o godzinie 22 okrążyła gospodarstwo we wsi Niżnij Szibrjaj w powiecie borisoglebskim, gdzie ukrywali się Aleksander i Dmitrij Antonowowie. Po dwóch godzinach strzelaniny obaj bracia zostali zabici. Był to ostateczny koniec powstańczej epopei.
Waldemar Rezmer, "Polska Zbrojna"