Zaostrzenie protestu w szpitalu w Żurawicy
W trwającej już 14 dzień głodówce w Wojewódzkim Podkarpackim Szpitalu Psychiatrycznym w Żurawicy (Podkarpackie) uczestniczy 8 pielęgniarek. Pozostałe pielęgniarki, które codziennie przez dwie godziny okupują gabinet dyrektora, w poniedziałek postanowiły zaostrzyć protest i hałasować butelkami wypełnionymi kamieniami.
03.03.2008 | aktual.: 03.03.2008 11:17
Nie możemy sobie pozwolić na dłuższe odejście od łóżek niż te dwie godziny, więc zaostrzyłyśmy protest w ten hałaśliwy sposób, aby zwrócić uwagę na nas i naszą sytuację - poinformowała przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w tym szpitalu, Alicja Kłyż.
Pielęgniarki grzechoczą butelkami co pół godziny przez 10 minut.
Protestujące z przerwami od 1 lutego pielęgniarki domagają się 750 zł podwyżki (wcześniej żądały 1500 zł przy średniej pensji 1560 zł). Ostatnia propozycja dyrekcji to wzrost wynagrodzeń o 15 proc. dla pielęgniarek (około 220 zł) i 6% dla pozostałych grup zawodowych.
Pielęgniarki w piśmie przekazanym dyrektorowi napisały, że proponowane 15% brutto do płacy zasadniczej potraktowały "jak drwiny i całkowity brak szacunku dla zawodu, który wykonujemy". Uprzedziły go także o zamiarze masowego odchodzenia z pracy.
Kłyż zapewniła jednak, że protestujące nie chcą likwidacji ani ewakuacji szpitala. Domagają się tylko negocjacji i propozycji rozwiązań.
Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy, że jeżeli otrzymamy podwyżkę, jakiej się domagamy, to niektórzy lekarze będą protestować, że ich wynagrodzenie jest takie samo. Tymczasem otrzymałyśmy pismo od lekarzy, że popierają nasze żądania - mówiła Kłyż.
Dyrektor Janusz Kołakowski mówił na początku głodówki, że popiera żądania pielęgniarek, ale w takiej wysokości są one niemożliwe do realizacji. Podwyżki w kwocie proponowanej przez siostry kosztowałyby szpital 1,1 mln zł, a jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł. Tymczasem proponowane przez dyrekcję podwyżki obciążą budżet szpitala na kwotę 505 tys. zł.
Dyrektor mówił też, że nie wyklucza, iż zostanie zmuszony do ewakuacji pacjentów, gdy pielęgniarki będą zaostrzać protest.
Głodówkę rozpoczęły 19 lutego trzy pielęgniarki, wieczorem dołączyły kolejne trzy oraz dyrektor. Później dołączały kolejne. Dyrektor przerwał protest w ubiegły wtorek, po tygodniu głodowania. Wyjaśnił, że osiągnął swój cel, jakim było uświadomienie decydentom i opinii publicznej, że dyrektorzy szpitali zostali sami z problemami finansowymi, a nie tylko oni są odpowiedzialni za sytuację w służbie zdrowia.
W ciągu minionych dni kilka głodujących pielęgniarek musiało przerwać głodówkę ze względu na zły stan zdrowia. Niektóre z nich wróciły od razu do domów, a kilka dopiero po podaniu im w szpitalu kroplówek.
Głodujące pielęgniarki wykonują normalnie swoje obowiązki, nie wypełniają jednak dokumentacji pielęgniarskiej. Po zakończeniu dnia pracy siostry nie opuszczają szpitala, ale rozkładają materace w gabinecie naczelnej pielęgniarki. Siostry, które nie biorą udziału w głodówce, na znak protestu noszą czarne koszulki.
W czwartek około 20 pielęgniarek z Żurawicy, które nie głodują, pikietowało Urząd Marszałkowski w Rzeszowie. Delegacja spotkała się z marszałkiem, ale rozmowy nie przyniosły konkretnych rozwiązań.
Jest to drugi szpital na Podkarpaciu, w którym pielęgniarki włączyły się w głodówkę. Wcześniej taką akcję podjęły siostry z Przemyśla, ale po sześciu dniach głodówki podpisały porozumienie z dyrektorem. Otrzymały 550 zł do pensji zasadniczej, ale wrócą do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką zamierza przeprowadzić dyrektor w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł.
W przemyskim szpitalu od blisko dwóch tygodni trwa głodówka pracowników, m.in. analityków medycznych, techników RTG, rehabilitantów, diagnostyków laboratoryjnych. Domagają się podwyżek w wysokości 550 zł. Na poniedziałek zapowiadają blokadę drogi krajowej nr 4.