Zanim zadzwonisz, sprawdź, ile zapłacisz
Kilkadziesiąt złotych kosztowała pana Zdzisława z Lublina rozmowa w sprawie udzielenia kredytu. Za każdą minutę rozmowy przez telefon płacił ponad 7 zł.
- Czas mijał, a pracownik biura robił wszystko, żeby przeciągnąć rozmowę - opowiada Czytelnik.
Zaczęło się od dokładnego spisania wszystkich danych potencjalnego kredytobiorcy. - Później usłyszałem, że muszę poczekać na decyzję kierownika. Potrzymali mnie tak jakiś czas i powiedzieli, że szefa nie ma. Kazali jeszcze raz podawać dane. Później znowu czekałem - opowiada mężczyzna.
Lublinianin nie ma wątpliwości, że rozmowa była celowo przeciągana za wszelką cenę, po to tylko, aby kosztowała jak najwięcej. - W końcu przerwałem tę rozmowę. Kredytu nie dostałem, za to później przyszedł do mnie rachunek na 79 zł. Dałem się złapać jak dziecko - irytuje się Czytelnik. Kredytów za pośrednictwem telefonu udziela Kredyt-Pol. Po połączeniu z numerami z ogłoszeń od razu słyszymy informację o kosztach. Jedna minuta to wydatek 7,63 zł.
- My ludzi nie naciągamy - obrusza się Piotr Sierżant, pełnomocnik Kredyt-Polu. Pytany, czy pracownicy biura kredytowego rzeczywiście przeciągają rozmowy z klientami odpowiada: - Nie sądzę. Tłumaczy, że wpisanie wiadomości potrzebnych bankom jest czasochłonne, wymaga staranności i uwagi.
Mężczyzna zapewnia, że każda osoba, która skontaktuje się z jego firmą, dowiaduje się, że może załatwić formalności przez telefon lub odwiedzając biuro w... Poznaniu.
Dlaczego klienci szukający kredytów muszą płacić aż takie pieniądze, chociaż nie mają żadnej pewności, że otrzymają kredyt?
Zdaniem Piotra Sierżanta jego firma nie narusza prawa, a słone rachunki to opłata za infolinię.
Do biura miejskiego rzecznika konsumentów nie wpłynęła jak dotąd żadna skarga od osób, które czują się oszukane takim sposobem udzielenia informacji.
- Gdybyśmy mieli chociaż jedno takie zgłoszenie, moglibyśmy dokładnie przyjrzeć się tej działalności - mówi Lidia Baran-Ćwirta, lubelski rzecznik praw konsumentów.
Skarg na Kredyt-Pol nie dostała także Komisja Nadzoru Finansowego. Poznańska firma twierdzi, że nie udziela kredytów, a jest jedynie pośrednikiem między klientami a bankami. - Skoro tak jest, nie można mówić o naruszeniu przepisów. To od klienta zależy czy zechce skorzystać z oferty tego pośrednika - mówi Katarzyna Biela z KNF.
Zobacz wydanie internetowe: Lista płac: Tak się zarabia w samorządzie