Zamachy bombowe w Stambule - co najmniej 16 zabitych
Co najmniej 16 osób zginęło, a
ok. 150 zostało rannych, w tym 15 ciężko, w eksplozjach dwóch bomb w
Stambule - poinformował gubernator miasta Muammer Guler. Dodał, że
"bez wątpienia był to atak terrorystyczny".
27.07.2008 | aktual.: 28.07.2008 04:51
Guler powiedział, że ładunki wybuchowe umieszczono w koszach na śmieci w "bardzo ruchliwej dzielnicy, co zwiększyło liczbę ofiar". Były to najtragiczniejsze zamachy bombowe w Turcji od prawie pięciu lat.
Według tureckiej stacji telewizyjnej NTV, pierwsza bomba małej mocy wybuchła w kabinie telefonicznej w peryferyjnej dzielnicy Gungoren, położonej w europejskiej części Stambułu.
Drugi, znacznie silniejszy wybuch nastąpił ok. 10 minut później w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów, w momencie kiedy w miejscu pierwszej eksplozji zaczęli gromadzić się ludzie aby pomóc rannym - informuje NTV.
Na miejsce skierowano ekipy strażaków i liczne karetki pogotowia, które przewiozły ofiary do szpitali. Policja otoczyła miejsce eksplozji. Zaczęto przeczesywać pobliski teren poszukując podejrzanie wyglądających pakunków.
Na zdjęciach przekazanych przez NTV widać było sceny paniki. Zakrwawieni i zdezorientowani ludzie biegli w różnych kierunkach po potłuczonym szkle poszukując schronienia.
Wybuch rozrzucił ludzi naokoło. Głowy, ręce fruwały w powietrzu - relacjonował jeden ze świadków.
Według NTV, policja podejrzewa, że były to zamachy dokonane przez bojowników kurdyjskich z Partii Pracujących Kurdystanu (PPK).
Bojówki PPK, walczącej od 1984 r. o niezależność rejonów południowo wschodniej Anatolii zamieszkałych przez Kurdów, dokonały w przeszłości w Stambule i innych miastach tureckich licznych zamachów.
Walki Kurdów z siłami rządowymi koncentrują się w trudno dostępnych, górzystych rejonach południowo wschodniej Turcji. W starciach zginęło lub zostało rannych kilkadziesiąt tysięcy osób.
Wojska rządowe korzystają ze wsparcia artylerii i lotnictwa, a ostatnio zaatakowały nawet bazy rebeliantów kurdyjskich w sąsiednim Iraku