Zamach w Paryżu. To początek nowej wojny?
Jaka będzie reakcja Francji i Europy na serię piątkowych zamachów w Paryżu? Według ekspertów, Europę czekać mogą ściślejsze kontrole na granicach, zwiększenie współpracy i możliwości służb oraz większe zaangażowanie w wojnę w Syrii
- Paryskie ataki, a wcześniej zamach na rosyjski samolot, pokazują, że kalifat jest coraz bardziej niebezpieczny i nie można dłużej zwlekać z jego zniszczeniem - mówi WP Tomasz Otłowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
"Charlie to był symbol. To teraz to jest wojna" - napisał na Twitterze ledwie kilkanaście minut po serii zamachów w Paryżu Bernard Henri-Levy, najsłynniejszy żyjący francuski filozof. Takie reakcje zostały później wielokrotnie powtórzone przez tysiące osób, w tym prezydenta Francji Francoisa Hollande'a, który obiecał Państwu Islamskiemu prowadzenie "bezlitosnej wojny". Jak taka wojna może wyglądać?
Będzie to przede wszystkim wojna na dwóch frontach - zarówno wewnątrz Europy, jak i poza nią, w Syrii i Iraku. Na obu tych frontach polityka Zachodu była jak dotąd pasmem porażek. Szczególną porażkę poniosły w piątkową noc francuskie i europejskie służby, które mimo znacznego poszerzenia uprawnień w kwestii wywiadu elektronicznego po styczniowym ataku na redakcję "Charlie Hebdo" nie zdołały przewidzieć skoordynowanej i planowanej serii zamachów.
- To jest szok z punktu widzenia organizacji systemu bezpieczeństwa wewnętrznego i służb antyterrorystycznych we Francji - mówi WP prof. Artur Gruszczak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista ds. bezpieczeństwa w Europie. - Zaskoczeniem nie jest koniecznie to, że doszło do zamachu, ale skala i sposób jego przeprowadzenia. To pokazuje, że niestety te działania antyterrorystyczne podjęte przez Francję nie były skuteczne. Być może dlatego, że zmiana systemu antyterrorystycznego jest skomplikowana i długotrwała. Choć od "Charlie Hebdo" minęło już 11 miesięcy - zauważa Gruszczak. Według badacza, nowe uprawnienia w zakresie elektronicznej inwigilacji nie przełożyły się na wyższą skuteczność, bo zawiodło prawdopodobnie coś innego: współpraca między służbami.
- Szczególnie chodzi tu o współpracę policji na poziomie lokalnym i systemem antyterrorystycznym. O ile same służby antyterrorystyczne we Francji działają dobrze, to słabym ogniwem jest powiązanie ich działań z organami ścigania - mówi profesor.
Wzmocnienie kontroli
Już pierwsze reakcje Francji i innych państw UE - wprowadzenie ścisłych kontroli na granicach i wprowadzenie we Francji stanu wyjątkowego - sugerują, że reakcja na zamachy w Paryżu będzie miała wpływ na politykę bezpieczeństwa w całej Europie. W tym także na wolny ruch w obrębie strefy Schengen, któremu wielu analityków wróży rychłą śmierć.
- Problemy Schengen mamy już od kilku miesięcy, a teraz dochodzi jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Może nie do końca będzie to "śmierć Schengen", ale będzie tu reakcja obronna, czyli wzmocnienie kontroli na granicach i zwiększenie liczby. Będą one utrzymywane tak długo, jak to będzie konieczne. A trzeba pamiętać, że według reguł Schengen mogą one być utrzymane nawet przez 2 lata - zaznacza Gruszczak.
To jednak nie koniec możliwych zmian. Jak mówi profesor UJ, spodziewać się należy powrotu do dyskusji wzmocnieniem współpracy policyjnej i antyterrorystycznej służb państw UE, a nawet nad wielokrotnie podnoszonym, lecz dotychczas traktowanym jako mrzonka pomysłem stworzenia wspólnej unijnej służby wywiadowczej. Nowego wigoru może też nabrać debata nad utworzeniem europejskiej straży granicznej (orędownikiem takiego rozwiązania są m.in. Węgry), która załatałaby luki tam, gdzie państwa nie kontrolują sytuacji na granicach.
- Problem w tym, że Unia Europejska jest obecnie w takim stanie psychologicznym i politycznym, że współpraca między państwami może być trudna - przestrzega Gruszczak.
Zniszczyć kalifat
Jeśli wierzyć deklaracjom francuskich władz, zamachy we Francji nie pozostaną bez wpływu także na zaangażowanie kraju w wojnę w Syrii. Francja była głównym europejskim państwem prowadzącym naloty przeciwko Państwu Islamskiemu, wspierając przy tym jednocześnie syryjską opozycję wobec reżimu Baszara al-Asada. Co nastąpi teraz?
Zdaniem Tomasza Otłowskiego, eksperta Fundacji Pułaskiego, nie należy spodziewać się znaczącej zmiany strategii. - Paryskie ataki, a wcześniej zamach na samolot rosyjski, pokazują, że kalifat jest coraz bardziej niebezpieczny i nie można dłużej zwlekać z jego zniszczeniem. Nie zdziwię się jednak, jeśli owa francuska “bezlitosna wojna” będzie oznaczać ni mniej, ni więcej tylko intensyfikację działań na rzecz odsunięcia od władzy Baszira al-Assada w Syrii - mówi analityk. Jak dodaje, Zachód powinien tymczasem zmienić priorytety w polityce bliskowschodniej.
- Trzeba porzucić dotychczasową strategię względem Lewantu i Syrii, sprowadzającą się do hasła “Assad musi odejść”. Zachód musi wreszcie uznać, że reżim Assada – choć zbrodniczy – jest dzisiaj w Syrii sojusznikiem w walce z ISIS - mówi Otłowski.
To oznaczałoby z kolei także współpracę z Rosją i Iranem, sojusznikami reżimu, którym także zależy na zniszczeniu Państwa Islamskiego.
- Nie może to oznaczać oczywiście akceptacji dla rosyjskiej polityki w innych częściach świata ani tym bardziej ubijania jakiegoś targu z Moskwą - uważa ekspert.
Zdaniem Tobiasa Borcka z Uniwersytetu Exeter w Anglii, taki scenariusz jest jednak dość mało prawdopodobny. - Nie spodziewałbym się większej współpracy z Rosją. Ale jestem przekonany, że Francja będzie bardziej agresywna, bo prezydent Hollande pokazał już, że nie ma oporów przed interwencjami zbrojnymi, co pokazał w Mali - mówi Borck. Dodaje, że w grę może wchodzić operacja lądowa, ale nie inwazja na wzór tej z Afganistanu po 11. września 2001. - Możliwe, że podobnie jak ostatnio Amerykanie, także Francuzi wyślą do Syrii swoje wojska specjalne - uważa specjalista.
**Zobacz również: Świadek zamachu: telefon uratował mi życie
**