PolskaZałoga Jaka-40 popełniła przestępstwo przy lądowaniu?

Załoga Jaka-40 popełniła przestępstwo przy lądowaniu?

Do prokuratury wojskowej wpłynęło zawiadomienie dowódcy Sił Powietrznych gen. Lecha Majewskiego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę Jaka-40 przy lądowaniu w Smoleńsku 10 kwietnia ubiegłego roku - poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa.

25.02.2011 | aktual.: 25.02.2011 16:36

- W uzasadnieniu zawiadamiający wskazał, iż w toku badania incydentu lotniczego - lądowania samolotu Jak-40 na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, ustalono, iż załoga wykonała lądowanie w warunkach atmosferycznych poniżej minimalnych, do których była wyszkolona, czym mogła naruszyć przepisy wykonywania lotów - poinformował rzecznik prasowy NPW prok. Zbigniew Rzepa.

Prokurator dodał, że zawiadomienie "zostanie poddane analizie przez prokuratorów wojskowych, po czym zapadną stosowne decyzje procesowe".

Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie wylądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed katastrofą polskiego Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Stenogramy rozmów świadczą, że kontrolerzy nie widzieli samolotu i zamierzali go skierować na drugi krąg.

Odwołanie załogi Jaka-40 odrzucone

Sztab Generalny WP poinformował, że odrzucone zostało odwołanie od ustaleń komisji Sił Powietrznych, złożone przez załogę Jaka-40. Komisja Sił Powietrznych, która badała lądowanie Jaka-40 na smoleńskim lotnisku, uznała pod koniec stycznia, że piloci naruszyli regulamin lotniczy, schodząc poniżej minimalnej wysokości określonej dla tego lotniska. Załoga samolotu odwołała się od tej decyzji do komisji przy Inspektoracie ds. Bezpieczeństwa Lotów Sztabu Generalnego.

Rzecznik Sztabu Generalnego płk Andrzej Wiatrowski wyjaśnił, że zawiadomienie do prokuratury złożone przez dowódcę Sił Powietrznych należy traktować jako konsekwencję wcześniejszego odrzucenia odwołania załogi Jaka-40.

NPW poinformowała także, że dotychczas prokuratura wojskowa dokonała już 25 wyłączeń wątków ze śledztwa smoleńskiego dotyczących "przecieków" i ujawnienia materiałów z tego postępowania. - To jedyne procesowe narzędzie, jakim dysponuje prokuratura wojskowa w świetle występujących tzw. przecieków, i z którego korzysta. Postępowania karne we wszystkich tych sprawach trwają - zaznaczył Rzepa.

- W toku śledztwa czynimy bowiem wszelkie starania, by opinia publiczna otrzymała informacje rzetelne, sprawdzone i obiektywne - zapewnił prokurator. Podkreślił jednocześnie, że "brak jest jakichkolwiek podstaw do pomawiania prokuratury wojskowej, zwłaszcza w odniesieniu do jej działania w przypadkach zaistnienia tzw. przecieków".

Zdecydowana większość spraw "przecieków" do mediów informacji ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jej rzeczniczka prok. Monika Lewandowska powiedziała, że wszystkie te śledztwa toczą się w sprawie, a nie przeciwko komukolwiek. Przesłuchiwani są świadkowie. Niektóre sprawy prokuratura połączyła, kierując się tzw. ekonomiką procesową.

Podstawą tych śledztw jest artykuł Kodeksu karnego, który za "rozpowszechnianie publiczne bez zezwolenia prokuratora wiadomości z postępowania przygotowawczego zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym" przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia.

"Powinni złożyć pozew zbiorowy przeciw pilotowi"

O tym, że piloci Jaka-40 mogli popełnić przestępstwo, mówił w zeszłym tygodniu w rozmowie z Wirtualną Polską ekspert lotniczy Tomasz Hypki. - Dziennikarze, którzy lecieli Jakiem-40, powinni złożyć pozew zbiorowy przeciwko pilotowi, który naraził ich na śmierć - powiedział Hypki. Bezprzedmiotowe są jego zdaniem zarzuty wysuwane pod adresem rosyjskich kontrolerów, którzy nie zabronili prezydenckiemu Tu-154 lądowania na lotnisku Siewiernyj. - Wcześniej zakazali lądowania pilotowi Jaka-40, a ten i tak ich nie usłuchał. Wieża wydała polecenie "odejście na drugi krąg", mimo tego polscy piloci kontynuowali lądowanie. Złamali podstawowe procedury - oburzał się Hypki.

Hypki nie szczędził krytyki porucznikowi Arturowi Wosztylowi, pierwszemu pilotowi Jaka-40, którym na uroczystości w Katyniu lecieli dziennikarze. - Do niego wciąż nie dociera, że zrobił coś złego i dlaczego się go czepiają, skoro udało mu się wylądować. Sądzi, że padł ofiarą nagonki - mówił.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (443)