PolskaŻałoba po prezydencie; w rolach głównych aktorzy i radny

Żałoba po prezydencie; w rolach głównych aktorzy i radny

Lewica chce, by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji krytycznie oceniła film "Solidarni 2010". Dokument autorstwa Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego został wyemitowany w TVP1 w poniedziałek. Jak się okazuję część spośród "przypadkowych" przechodniów to aktorzy, a jeden z nich to... radny PiS.

Żałoba po prezydencie; w rolach głównych aktorzy i radny
Źródło zdjęć: © WP.PL

Wiceszef sejmowej komisji Kultury i Środków Przekazu Jerzy Wenderlich mówi, że autorzy filmu wpisali w żałobę narodową polityczne obsesje, a film nie miał nic wspólnego z żałobą. Poseł zapowiedział, że oceną tego obrazu zajmą się też posłowie i eksperci na posiedzeniu sejmowej komisji kultury.

W piśmie skierowanym przez Klub Lewicy do Krajowej Rady czytamy, że "film bezpodstawnie wykorzystuje śmierć Prezydenta do partyjnej kampanii". Według posłów SLD, film pokazuje "przekoloryzowaną rzeczywistość, wygodną dla prawicy".

Przypadkowi aktorzy

Prawdziwa bomba wybuchła jednak dopiero, gdy okazało się, iż wśród wypowiadających się w filmie osób znajdują się osoby publiczne - aktorzy i radny. Media i internauci po kolei wyliczają kto pojawia się na ekranie.

"Gazeta Wyborcza" demaskuje Waldemara Bonkowskiego - radnego PiS z Pomorza, który w filmie przedstawia się jako rolnik spod Kościerzyny. Atakuje on wypowiedzi Radosława Sikorskiego dotyczące "dorzynania watah".

Z osób, które publicznie wspierały kampanię Lecha Kaczyńskiego wypowiada się również aktorka Katarzyna Łaniewska. Jednak to nie sympatyczna starsza pani znana m.in. z serialu "Plebania" utkwiła w pamięci widzom "Solidarnych 2010". Prawdziwą furorę zrobił jeden z żałobników, który kreślił swoją teorię spisku, powoli budując napięcie.

Prawdziwa gwiazda

Jak wyliczył "Dziennik.pl" pojawia się on sześciokrotnie w ciągu 20 pierwszych minut programu. Każda jego wypowiedź jest nacechowana emocjami, które wzrastają wraz z kolejnymi wejściami. Początkowo wyraża obawy, że "śmierć ludzi, którzy swoje życie poświęcili by walczyć o prawdę, to nie był przypadek", by niedługo później wygłosić kwestię, iż "mam takie intuicyjne uczucie, że znów zostaliśmy sprzedani".

Słowa te wypowiada nie kto inny jak Mariusz Bulski - aktor, znany mi.in z seriali "Klan", "Plebania" czy filmu "Popiełuszko. Wolność jest w nas". W swojej nowej roli (w dokumencie), zaznacza swą obecność m.in. stwierdzeniem, iż "wszystkie dotychczasowe doświadczenia wskazują, że wszystko było zaplanowane, przemyślane i doprowadzone do efektu. KGB to są poważni ludzie, oni nie puszczają farby". Jednocześnie mówi o krwi na rękach Władimira Putina, który "przytulał mojego premiera, ale nie przytuliłby mojego prezydenta".

Czysty przypadek

Czystym przypadkiem określiła udział aktorów w dokumencie Beata Kempa. W rozmowie z radiem TOK FM stwierdziła, że "nie mówili tego publicyści, nie mówili dziennikarze, politycy. To mówili Polacy".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (989)