Żałoba i manifestacja antybrytyjska w Basrze
W głównym mieście południa Iraku, Basrze, gdzie miała miejsce seria krwawych zamachów, odbył się pogrzeb 73 ofiar ataków. Wśród zabitych było około 20
dzieci. Najmłodsze ofiary żywcem spłonęły w mikrobusie, którym
wieziono je do przedszkola.
W nocy zmarło pięć osób, rannych w zamachach. W szpitalach w Basrze nadal przebywa około 200 rannych.
Czwartkowe uroczystości żałobne w Basrze przerodziły się w manifestację, w czasie której oskarżano Brytyjczyków - odpowiedzialnych za południową część Iraku - o niemożność stabilizacji sytuacji, a także o dopuszczenie do tego rodzaju aktów terroru.
W antybrytyjskiej manifestacji, zorganizowanej na apel zwolenników szyickiego radykała Muktady al-Sadra, uczestniczyło około 800 osób - podaje agencja France Presse. Demonstranci nieśli transparenty z hasłami: "Naród Iraku uważa, że Al-Kaida nie jest winna przemocy - winę ponosi przede wszystkim kryminalista Tony Blair", "Al-Kaida - to oszustwo wymyślone przez USA dla usprawiedliwienia okupacji państw muzułmańskich", "Naród Iraku i policja to siła, podporządkowana kierownictwu religijnemu, która nigdy nie ugnie się przed okupantem".
Przemawiając w czasie manifestacji, mułła Bahadli ostrzegł przed wielkim powstaniem mieszkańców Basry, wymierzonym w siły koalicji.
Basra leży w strefie brytyjskiej; do tej pory to największe miasto południowego Iraku uważane było za jedno z najspokojniejszych w kraju.