PublicystykaZakazać demonstracji ONR? Kataryna: Problemy z demokracją

Zakazać demonstracji ONR? Kataryna: Problemy z demokracją

Zakazać demonstracji ONR? Kataryna: Problemy z demokracją
Źródło zdjęć: © East News
Kataryna
04.05.2017 13:55, aktualizacja: 04.05.2017 17:41

Nie jest mi po drodze z ONR i nigdy nie było, nie umiem też zaakceptować umizgiwania się do nich przez PiS, ale nie uważam go za zjawisko wystarczająco groźne, żeby w walce z nim zawieszać konstytucyjne prawa i wolności jakiejkolwiek grupy - pisze Kataryna, słynna blogerka polityczna i publicystka, w felietonie dla WP Opinie.

"Gazeta Wyborcza": _"Nie było przesłanek, by wydać zakaz – zapewnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza. Zgromadzenia można zakazać w trzech przypadkach: gdy jego cel narusza prawo (ONR świętował 83. rocznicę powstania organizacji), gdy odbycie zgromadzenia może zagrażać zdrowiu lub życiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach, gdy zgromadzenie ma się odbyć w miejscu i czasie, w których odbywają się zgromadzenia organizowane cyklicznie. – Analizujemy związane z zakazami zgromadzeń sądowe wyroki dotyczące innych samorządów. Mamy też własne doświadczenia. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz również zakazała marszu ONR w 2015 roku. Wtedy ten zakaz został uchylony przez wojewodę – przypomina rzecznik. - Teraz też mogła spróbować zakazać.Gdyby wojewoda z PiS Zdzisław Sipiera uchylił zakaz, odpowiedzialność za przemarsz spadłaby na niego – zauważam". _

Podsumowując tę uroczą wymianę, rzecznik Hanny Gronkiewicz-Waltz przyznaje, że demonstracja ONR była całkowicie legalna i nie można jej było zakazać, ale dziennikarka "Gazety Wyborczej" ma pretensje, że nie próbowano, bo choć byłoby to oczywiste złamanie prawa o zgromadzeniach, to przynajmniej można było wrobić wojewodę z PiS. Tyle w temacie świętej wolności zgromadzeń i prymatu prawa nad bieżącą polityką.

Sama Hanna Gronkiewicz-Waltz, która przyznała, że nie mogła zgodnie z prawem zakazać demonstracji ONR i najwyraźniej uznała też, że sama demonstracja przebiegała zgodnie z prawem - gdyby było inaczej, miała obowiązek rozwiązania zgromadzenia - apeluje teraz do ministra Ziobry o złożenie przez niego wniosku o delegalizację ONR.

Niestety, nie podpowiada jak to zrobić, tylko stosuje ten sam manewr, który podpowiadała jej dziennikarka "Gazety" - zrobić tak, żeby potem zwalić na kogo innego. Prezydent Warszawy jest prawniczką i musi wiedzieć kto, jak i za co może zdelegalizować organizację.

Obóz Narodowo-Radykalny jest ruchem składającym się w różnych stowarzyszeń. Zakładam, że Hanna Gronkiewicz-Waltz chce zdelegalizowania Stowarzyszenia Obóz Narodowo-Radykalny z siedzibą w Częstochowie. W takim przypadku jednak właściwym adresatem jej apelu jest prezydent Częstochowy, bo to on sprawuje nadzór nad stowarzyszeniami na swoim terenie i zgodnie z przepisami prawa o stowarzyszeniach może złożyć do sądu wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia jeśli to działa niezgodnie z prawem. Prezydent Częstochowy jest z SLD, więc nie bardzo będzie jak zwalić na PiS, stąd pewnie pani prezydent postanowiła go ominąć i uderzyć od razu do Ziobry, który będzie się musiał dziennikarzom tłumaczyć, dlaczego nic nie może.

A akurat rzeczywiście nie może, bo dzisiejszy ONR bardzo się pilnuje. "Potępiając rasizm biologiczny, postulujemy zachowanie stanu homogeniczności etnicznej, który sprzyja utrzymaniu pokoju społecznego i stabilności państwa" - to fragment z aktualnej deklaracji ideowej ONR. Wszyscy czujemy, co się pod tym kryje, ale do samego sformułowania trudno się będzie przyczepić, gdyby sprawa trafiła do sądu. Trochę jak z ogłoszeniami o "wywoływaniu miesiączki", o których wiadomo, że są ofertą aborcji, ale procesowo to dowód żaden.

W 2009 roku Sąd Rejonowy w Opolu na wniosek prokuratury zdelegalizował brzeski ONR, ale wtedy przynajmniej miał pretekst - wcześniejsze wyroki na trzech członków tej organizacji za w wykonywanie "faszystowskich gestów" podczas uroczystości państwowych na Górze Świętej Anny. Sąd przywołał te wyroki jako dowód głębokiej demoralizacji i zdelegalizował organizację w trosce o zapobieżenie w przyszłości takim incydentom. Można prokuraturze przyklasnąć, że tak to sprytnie rozegrała ale ja bym była ostrożna w dawaniu prokuratorom takiej władzy bo nie ostanie się żadna aktywna w przestrzeni publicznej organizacja - na każdej demonstracji zdarzają się wyczerpujące znamiona przestępstwa gesty, okrzyki i transparenty. Jeśli pozwolimy władzy na wykorzystywanie ich jako pretekstu do delegalizowania całych organizacji, pożałujemy tego szybciej niż nam się zdaje.

Nie jest mi po drodze z ONR i nigdy nie było, nie umiem też zaakceptować umizgiwania się do nich przez PiS, ale nie uważam go za zjawisko wystarczająco groźne, żeby w walce z nim zawieszać konstytucyjne prawa i wolności jakiejkolwiek grupy. Tymczasem najważniejszą lekcją z niedawnej awantury o marsz ONR jest zdumiewająca łatwość, z jaką obrońcy demokracji zaakceptowaliby odebranie nielubianym przez siebie środowiskom prawa do zgromadzeń i do zrzeszania się, nawet nie szukając pretekstu w przepisach. Łatwiej sobie Konstytucję wypisać na sztandarach niż uznać, że gwarantuje ona wolności nawet tym, których bardzo - i całkiem słusznie - nie lubimy.

Kataryna dla WP Opinie

*Kataryna *– słynna blogerka polityczna, publicystka. Sławę zdobyła publikacjami na Salonie24. Jej tożsamość w 2010 roku ujawnił "Dziennik". W "realu" Kataryna jest szefową organizacji pozarządowej, choć w dalszym ciągu chroni swoją prywatność i nie zgadza się np. na publikację swoich fotografii. Od 2013 roku publikuje felietony na łamach "Do Rzeczy". Autorka bloga kataryna.blox.pl i popularnego profilu na Twitterze.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także