Pilne komunikaty do ludzi ws. wody. Może interweniować policja
Ponad 120 gmin w Polsce wprowadziło ograniczenia lub opublikowało apele związane z oszczędzaniem wody. Jedna z gmin ostrzega mieszkańców, że do podlewanego trawnika będzie wzywana na interwencję policja. Według IMGW trwającą suszę mogłyby przerwać tylko opady trwające co najmniej kilkanaście dni. Sytuacja jest trudna.
11.07.2024 | aktual.: 11.07.2024 13:04
- Po prostu szkoda wylewać wodę uzdatnioną do picia na trawnik czy do ogródka. Według mnie to marnowanie zasobów - mówi WP Zbigniew Pawlarczyk, urzędnik odpowiedzialny za inwestycje wodociągowe w gminie Trzebownisko (woj. podkarpackie). - Mamy jedenaście ujęć i jeden zbiornik wód podziemnych. Gdy trwają upały i susza, obserwujemy, że przy zwiększonym poborze wody jej poziom w ujęciach opadł o 1,5 metra. Stąd prośba o racjonalne korzystanie z wody - tłumaczy urzędnik. Powtarza kilka razy: mieszkańcy powinni zbierać deszczówkę i tym podlewać.
Trzebownisko to jedna z ponad 125 gmin, które tego lata opublikowały komunikaty o konieczności ograniczenia zużycia wody albo apele do mieszkańców o powstrzymanie się przed podlewaniem przydomowych trawników i ogrodów. Mapę "wodnych alertów" opracowują autorzy bloga "Świat Wody".
W poprzednim roku ograniczenia wprowadziły 204 gminy, a podczas suszy w 2019 roku - 392. Mamy dopiero początek wakacyjnych ukropów. Tylko podczas upalnych dni 9-10 lipca osiem kolejnych samorządów zamieściło komunikaty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska zakręca kurki z wodą
O racjonalne i oszczędne korzystanie z wody apelują władze miasta i gminy Rozprza w woj. łódzkim. Mieszkańcy są proszeni o wykorzystywanie wody pitnej z sieci wodociągowej wyłącznie do celów bytowych. Ograniczenie obowiązuje w godzinach 6-22.
- Obserwujemy zwiększone przesyły, a jednocześnie nasze ujęcia mają pewną określoną wydajność. Mogą zdarzać się sytuacje, że odbiorcom na krańcach sieci wodociągowej zaczyna brakować wody - tłumaczy w rozmowie z WP Małgorzata Wrzeszcz, zastępca burmistrza miasta Rozprza. Planujemy realizację budowy nowego ujęcia wody. Zakładamy, że inwestycja pomoże nam rozwiązać problem z ilością dostaw wody - dodaje urzędnik.
Zakaz podlewania, bo będzie wzywana policja
Stanowcze w wymowie ogłoszenie o oszczędzaniu wody zamieszcza wójt gminy Stawiguda koło Olsztyna (woj. warmińsko-mazurskie). Wójt Michał Kontraktowicz co pewien czas przypomina mieszkańcom, że już w 2019 wprowadził zarządzenie o zakazie poboru wody z wodociągów do m.in. podlewania trawników, ogródków warzywnych czy napełnienia basenów przydomowych. "Wszelkie łamanie wprowadzonych przepisów porządkowych, będzie zgłaszane na policję" - pada ostrzeżenie.
Dlaczego tak ostro?
- Chodzi o czynniki ekonomiczne i ekologiczne, trudno ocenić, który jest wiodący. Woda jest cennym zasobem, który wydobywamy z ujęć głębinowych. Ponosimy koszty jej wydobycia, uzdatnienia oraz dystrybucji siecią. Uważam, że wylewając wodę wodociągową na trawnik, mieszkańcy marnują swoje pieniądze i cenny zasób środowiska - tłumaczy swoje stanowisko wójt Kontraktowicz
- Oczywiście rozwijamy sieć wodociągową i budujemy nowe stacje uzdatniania. Mimo to zabezpieczenie wody latem stanowi wyzwanie. Gdy jedni mieszkańcy odkręcą kurki do podlewania trawnika, to innym może zabraknąć wody do picia - dodaje wójt. Zastrzega, że nie potrafi odnieść się do wątku ewentualnych kar za nieprzestrzeganie zakazu podlewania. Urząd nie prowadzi statystyk o interwencjach z tego powodu.
Czy kary za lanie wody są możliwe?
- Licząc od maja, lokalna policja nie przeprowadziła interwencji związanych z zużywaniem wody do podlewania - przekazał WP mł. asp. Jacek Wilczewski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie (teren działania obejmuje Stawigudę - red.).
Inna sprawa, że policja oraz prawnicy mają wątpliwości, czy ukaranie kogokolwiek jest możliwe. Maciej Kiełbus, ekspert w dziedzinie prawa samorządowego w Polsce, stwierdził, "brakuje przepisów, które by wprost odnosiłyby się do wątku podlewania ogródków i umożliwiałyby zakazanie tego". Problem latem zeszłego roku relacjonował dziennik "Rzeczpospolita".
Według publikacji samorządy powołują się na kary wynikające z kodeksu wykroczeń i art. 54, odnoszący się "naruszenia przepisów porządkowych o zachowaniu się w miejscach publicznych". Według prawników problem w tym, że prywatna posesja na pewno nie jest "miejscem publicznym".
Susza w Polsce. Potrzebny deszcz przez wiele dni
Pozostaje rozsądek i uzmysłowienie sobie, że Polska jest jednym z krajów europejskich o najmniejszych zasobach wody pitnej w przeliczeniu na mieszkańca.
Według ekspertów IMGW sytuacja pod względem suszy uległa w ostatnich tygodniach znacznemu pogorszeniu. Wydano 25 regionalnych ostrzeżeń o suszy hydrologicznej. - Na 110 stacjach hydrologicznych w naszej sieci liczącej 800 miejsc obserwujemy przepływy wody poniżej średniej wieloletniej. 57 proc. rzek ma niski stan wody. Złe są wyniki dotyczące pomiarów wilgotności gleby - wylicza Jan Szymankiewicz, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Prognozy nie napawają optymizmem, ponieważ zapowiadane burze niosą opady gwałtowne, lecz punktowe. Ten rodzaj opadu spłynie do kanalizacji i do rzek. Aby poprawić sytuację, potrzebujemy równomiernego deszczu trwającego kilkanaście dni - dodaje.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski