ŚwiatZagraniczna pomoc dla terrorystów?

Zagraniczna pomoc dla terrorystów?


Organizatorzy zamachów z 11 września
2001 roku otrzymywali pomoc zagranicznego rządu w czasie, gdy byli
w USA i organizowali ataki - pisze "Financial Times",
powołując się na ujawniony w czwartek raport Kongresu USA.

Zagraniczna pomoc dla terrorystów?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Shawn Thew

25.07.2003 | aktual.: 25.07.2003 16:35

Odtajniona część liczącego 900 stron raportu będzie budzić pytania o rolę Arabii Saudyjskiej w zamachach, szczególnie że administracja prezydenta George'a W. Busha naciskała na usunięcie 28-stronicowej części raportu poświęconej saudyjskiemu śladowi w zamachach.

Senator Bob Graham, były demokratyczny przewodniczący komisji wywiadu, który kierował śledztwem, powiedział, że porywacze "przez większość czasu otrzymywali znaczącą pomoc zagranicznego rządu, dzięki czemu ich działania były tak śmiercionośne". Nie wymienił on jednak nazwy kraju.

Raport zawiera także nowe dowody na to, że amerykańskie agencje wywiadowcze i FBI wiedziały znacznie więcej o działaniach niektórych zamachowców, niż dotąd przyznawały.

Choć administracja amerykańska podkreślała, że na podstawie dostępnych informacji nie można było odkryć spisku, prezentujący raport przedstawiciel Kongresu powiedział: "Nie było dymiącej broni w takim sensie, by wszystkie szczegóły i dane były zawarte w jednym dowodzie... Ale nie można powiedzieć, że atakowi nie można było zapobiec".

Mimo że niektórych fragmentów raportu nie ujawniono, pozostałe zawierają nowe dowody na możliwą rolę Arabii Saudyjskiej we wspieraniu i ochranianiu terrorystów przed atakami.

Cytowany jest wysoki rangą urzędnik rządowy oraz kilku innych, którzy mówią, że rząd Arabii Saudyjskiej konsekwentnie odmawiał współpracy we wcześniejszych amerykańskich śledztwach dotyczących Osamy bin Ladena.

Raport zawiera także dowody bardziej bezpośrednich związków władz saudyjskich z atakami, szczególnie chodzi tu o działalność Omara Al-Bayoumiego, obywatela saudyjskiego, który, jak się przypuszcza, utrzymywał kontakt z rządem swojego kraju. Al-Bayoumi odegrał kluczową rolę w zakwaterowaniu dwóch zamachowców, Nawafa al-Hazmi i Chalida al-Midhara, kiedy przed zamachami przybyli oni do San Diego.

Amerykańskie agencje wywiadowcze wiedziały od co najmniej 1999 roku, że obaj mają kontakty z Al-Kaidą i uczestniczyli w monitorowanym przez CIA spotkaniu wysokich rangą dowódców organizacji w styczniu 2000 roku w Malezji.

Raport podaje, że Al-Bayoumi spotkał się z obydwoma mężczyznami w Los Angeles w styczniu 2000 roku, zaraz po spotkaniu w saudyjskim konsulacie. FBI wiedziała o spotkaniach między Al-Bayoumim a dwoma późniejszymi terrorystami i uważała je za "coś podejrzanego", ale nie podjęła działań.

Raport ujawnia także kolejną wpadkę amerykańskiego wywiadu, która została określona jako "być może największa szansa wywiadu na zapobieżenie zamachom z 11 września". FBI pozyskała w San Diego informatora, który miał bliskie kontakty z al-Hazmim i al-Midharem oraz z trzecim zamachowcem Hani Hanjourem. Jednak FBI nie wykorzystała jego informacji, ponieważ CIA nie poinformowała FBI, że podejrzewa mężczyzn o związki z Al-Kaidą.

Tymczasem Arabia Saudyjska kategorycznie zaprzeczyła w piątek jakimkolwiek związkom z zamachowcami i ostro zaprotestowała przeciw wskazywaniu ich w raporcie, mówiąc, że szkaluje to dobre imię kraju i jego mieszkańców.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)