Zaginięcie Beaty Klimek. Służby mają nowy trop?
Od ponad miesiąca trwają poszukiwania Beaty Klimek z Poradza. Jak przekazuje portal tygodnika "Wprost", najnowsze doniesienia sugerują, że w jej aucie znaleziono dokument, który może nakierować śledczych na kolejny trop.
Ponad miesiąc temu zaginęła 47-letnia Beata Klimek z Poradza w województwie zachodniopomorskim. Po odprowadzeniu swoich dzieci na szkolny autobus, kobieta zniknęła bez śladu.
Jak podaje "Fakt", samochód, którym zazwyczaj pani Beata jeździła do pracy, został pod domem. Nie było w nim ani jej torebki, ani telefonu. Mąż kobiety (była w trakcie rozwodu) przyznał jednak, że znalazł w nim pewne dokumenty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zniszczone mosty i tony błota. Nagrania po ulewach w Walencji
Niemieckie prawo jazdy
Wśród dokumentów znalezionych w samochodzie pani Beaty było prawo jazdy należące do obywatela Niemiec.
Jak czytamy, prawo jazdy nie mogło jednak należeć do rzekomego partnera kobiety, ponieważ jego właściciel zgłosił zgubienie dokumentu na terenie tego kraju dawno temu. Te informacje potwierdziła prowadząca poszukiwania pani Beaty policja w Łobzie.
Według "Wprost", kluczowym ogniwem łączącym sprawę z Niemcami jest mąż zaginionej, który, jak potwierdziła komisarz Arleta Szwacińska z Komendy Powiatowej Policji w Łobzie, sam pracował w Niemczech.
"Ktoś wyłączył w domu prąd". Poszukiwania trwają
Ostatnią osobą, która widziała kobietę przed zaginięciem, jest sąsiadka. 7 października wracając z przystanku do domu, pani Beata zatrzymała się na chwilę, widząc sąsiadkę. Powiedziała jednak, że się śpieszy. Kobieta zapamiętała, że pani Beata nie miała torebki.
Na początku listopada rodzina w rozmowie z "Faktem" ujawnia, że wszystko wskazuje na to, że ktoś wyłączył prąd w domu kobiety, tak żeby przez chwilę nie działały kamery.
- Uważam, że rozwiązanie tajemnicy jej zniknięcia znajduje się w domu. [...] Wiele o jej zaginięciu mówi wyłączona nagle kamera. Wszystko wygląda tak, jakby doszło do zaniku napięcia, ale w sąsiednim domu jej siostry prąd cały czas był. Jest to bardzo dziwne. Tak jakby ktoś specjalnie odłączył korki, aby wejść do środka, a potem włączył ją ponownie. Co ciekawe, po włączeniu kamery na kuchence widać, że zegar się zresetował i zaczął migać - powiedział krewny pani Beaty.
Źródło: Wprost/Fakt/WP