Przyszli w żniwa. Lawina komentarzy po akcji policji
Tysiące nieprzychylnych komentarzy padło pod adresem policji i służb, które wzięły udział w akcji kontroli rolników podczas rozpoczętych już żniw w Wielkopolsce. - Jesteśmy chyba najczęściej kontrolowaną grupą zawodową w Polsce, ale też rozumiemy, że celem jest bezpieczeństwo i ograniczenie wypadków - komentują przedstawiciele izby rolniczej i odcinają się od wyrażanych pretensji.
Policja z Szamotuł (woj. wielkopolskie) opublikowała niedawno relację pt. "Żniwa pełne rozwagi", gdzie opisywano kontrole stanu technicznego pojazdów, trzeźwości rolników, uprawnień do wykonywania pracy. Temat nagłośniły rolnicze serwisy, jak AgroFakt, który napisał: "Kontrole na polach ruszyły pełną parą. Rolniku - sprawdź, czy jesteś gotowy".
"Ale po chlebek to się idzie!" - grzmi jeden z komentatorów na portalu rolniczym. Inni pytają ironicznie, kto jeszcze pojawi się na polu: "Może sanepid, BHP-owiec?", "Kontrolujcie import żywności z Ukrainy... Za to się weźcie!".
Tysiące komentarzy w mediach społecznościowych dotyczyło tego, że służby nie mają prawa kontrolować rolnika na jego prywatnym polu. Część rolników prześcigała się w pomysłach na "pogonienie służb naruszających na cudzą własność". Jeden z wyrywnych gospodarzy napisał, że poszczułby psami.
Zdjęcia towarzyszące policyjnej akcji dolały oliwy do ognia. Jedno z nich, szeroko udostępniane w mediach społecznościowych, przedstawia rolnika otoczonego wianuszkiem funkcjonariuszy: policji, straży pożarnej i Państwowej Inspekcji Pracy, w tle widać pola kukurydzy i ciągnik. Dla wielu komentujących taki obraz to symbol nadmiernej presji państwa, biurokratycznej nadgorliwości, a nie troski o bezpieczeństwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sławosz wrócił na Ziemię. Nagranie z momentu lądowania Polaka
Mandatów nie było, skarg na przeszkadzanie również
Do sprawy odniosła się Wielkopolska Izba Rolnicza. - Kontrole mogą być dla rolników uciążliwe, zwłaszcza przy napiętym harmonogramie zbiorów i kapryśnej pogodzie. Jednak nie są postrzegane jako bezpodstawne. Nie odnotowaliśmy skarg - mówi WP Barbara Idczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
- Jeżeli pracę w polu są zapięte na ostatni guzik, to wiadomo, że każda chwila ma znaczenie. Ale z rozmów z rolnikami wiem, że nie widzą w tym dużego problemu. Ważne, że chodzi o ich bezpieczeństwo - mówi dalej.
Dodaje, iż rolnicy, korzystający z nowoczesnego sprzętu, często finansowanego ze środków unijnych, i tak podlegają kontrolom wielu instytucji. Przywykli do tego.
St. asp. Sandra Chuda, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowa Policji w Szamotułach, przekazała WP, że celem akcji nie było karanie, lecz prewencja. - Nikogo nie ukarano mandatem, najwyżej pouczono, wręczano też ulotki - przekazała rzeczniczka lokalnej policji.
- Policjanci absolutnie nie stosują żadnych mandatów i grzywien wobec rolników. Robimy to razem ze strażą pożarną i Państwową Inspekcją Pracy od kilku lat. Efektem między innymi tych spotkań i rozmów z rolnikami jest coraz mniejsza liczba wypadków podczas prac polowych, głównie w trakcie żniw. W 2019 r. w Wielkopolsce było odnotowanych 6700 wypadków w gospodarstwach rolnych, a w 2023 r. - 5425. Po rozmowach z policjantami, którzy biorą udział w tych działaniach, absolutnie nie mamy wrażenia, że komukolwiek przeszkadzamy w jego pracy - wyjaśnia Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego alarmuje, że w okresie od czerwca do końca sierpnia dochodzi do około 6 tys. wypadków z udziałem ubezpieczonych rolników. To aż jedna czwarta wszystkich zdarzeń zgłaszanych w ciągu roku. Najczęściej dochodzi do upadków osób, ale dużą część stanowią też poważne urazy spowodowane przez ruchome części maszyn - kombajnów, pras i innych urządzeń do zbioru i transportu siana, słomy czy zielonek.
Tylko w czasie obsługi kombajnów zbożowych odnotowuje się rocznie nawet 200 wypadków, w tym przygniecenia, skaleczenia i pochwycenia kończyn.
Co roku media informują o szeregu dramatycznych wypadków podczas żniw. Na początku lipca w miejscowości Łukanowice koło Tarnowa ciągnik rolniczy zsunął się z brzegu do rzeki Dunajec. Konieczna była akcja ratunkowa z udziałem nurków, jednak 46-letni operator maszyny utonął.
Są też dramaty z udziałem najmłodszych. Cztery lata temu w jednym z gospodarstw w gminie Wieruszów 2,5-letnia dziewczynka straciła rękę, która została wciągnięta przez maszynę rolniczą. W zeszłym roku w Białobłociu (woj. lubuskie) czteroletni chłopiec wpadł pod kosiarkę ciągniętą przez traktor. Obrażenia były tak poważne, że malec zmarł w szpitalu.
KRUS i służby ratunkowe podkreślają: nie wolno dopuszczać dzieci do strefy pracy maszyn, a każda nieostrożność, zwłaszcza pod presją czasu, może skończyć się tragedią.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski