ŚwiatZabór energetyczny

Zabór energetyczny

Czy były szef Wojskowych Służb Informacyjnych generał Marek Dukaczewski zignorował raport wskazujący na groźbę przejęcia polskiego sektora energetycznego przez Rosjan? Jak twierdzą nasi informatorzy, mają na to wskazywać zeznania oficerów WSI przed komisją weryfikacyjną; raport miał być przygotowany w krakowskim okręgu WSI i dotyczyć wrogiego przejęcia rafinerii, ciężkiego przemysłu chemicznego, a nawet kopalni węgla. Fakty wskazują, że realizacja tego planu rozpoczęła się w 2002 r. i została czasowo zawieszona w 2004 r., gdy powstała komisja śledcza ds. PKN Orlen.

06.11.2006 | aktual.: 06.11.2006 14:30

Schemat wejścia Rosjan do Polski został starannie przygotowany. Poprzedziły go działania wywiadu i przygotowanie sprzyjających Rosji grup nacisku politycznego. Aby zabezpieczyć się przed poniesieniem kosztów związanych ze zmianą ekipy na nieprzychylną Rosji, dokonano korupcji wśród klasy politycznej. Finansowanie tych grup powierzono spółkom pośrednikom w handlu surowcami. Z ustaleń wywiadu wojskowego miało wynikać, że plan przejęcia naszego sektora energetycznego przygotowano w X zarządzie GRU (rosyjski wywiad wojskowy). Według autorów raportu, na przykład Rafineria Gdańska (Grupa Lotos)
miała zostać przejęta za długi, które miały powstać w wyniku skomplikowanych operacji finansowych. Sprawa jest tym groźniejsza, że - zdaniem autorów opracowania - akcję przejęcia polskiego sektora energetycznego wspierali byli wysocy funkcjonariusze polskich tajnych służb (m.in. związani z warszawską firmą H. zajmującą się "wywiadem konkurencyjnym").

Wojna obronna

W Polsce przez lata udawano, że nie istnieje problem zależności energetycznej od Rosji. Nagłośniona podczas prac komisji orlenowskiej próba przejęcia największych polskich rafinerii przez Rosjan była tylko wycinkiem strategii opanowania sektora energetycznego w Polsce. Pierwszym elementem tej strategii było uzależnienie Polski od dostaw rosyjskiej ropy (jeszcze w połowie lat 90. połowę ropy kupowaliśmy przez Naftoport). Drugim - storpedowanie dywersyfikacji źródeł gazu. Od połowy lat 90. udział rosyjskiej ropy w dostawach do Polski wzrósł z mniej więcej 50 proc. do niemal 100 proc. Po odcięciu nas od gazu z Azji Środkowej około 90 proc. całego importowanego gazu sprowadzamy za rosyjskim pośrednictwem. Rosjanie wyprzedzają nasze działania przynajmniej o krok. Gdy kilka miesięcy temu premier Jarosław Kaczyński mówił w exposé, że Polska będzie dywersyfikować dostawy gazu, kupując go w Algierii, wkrótce tamtejsze złoża zaczął przejmować Gazprom. Elementem polsko-rosyjskiej wojny energetycznej było także
wstrzymanie (pod pretekstem remontu rurociągu Przyjaźń) dostaw ropy dla rafinerii w Możejkach, na której zakup wygrał przetarg PKN Orlen. W ostatnich trzech miesiącach polska strona walczy z Rosjanami o kontrolę nad słowackim systemem rurociągów naftowych Transpetrol (49 proc. udziałów należało do Jukosu, a 51 proc. do słowackiego skarbu państwa). Kontrola nad Transpetrolem wzmocniłaby pozycję negocjacyjną strony polskiej.

Energetyka najwyższej troski

"Poza sektorem energetycznym nie istnieje obszar, w którym Rosja mogłaby się ubiegać o światowe przywództwo" - przyznał w grudniu 2005 r. Władimir Putin. Trzy lata wcześniej rosyjski prezydent rozpoczął operację przywrócenia państwowej kontroli nad sprywatyzowanym na początku lat 90. sektorem energetycznym (firmami naftowymi, gazowymi i handlującymi prądem). Najpierw zrenacjonalizowano Gazprom - rosyjski rząd dokupił akcje koncernu, aby mieć ich ponad 50 proc. Kolejnym elementem tego planu było zniszczenie przez państwo największych rosyjskich prywatnych koncernów naftowych - Jukosu i Sibnieftu - i przeniesienie ich aktywów do państwowych Gazpromu i Rosnieftu. O ile Jukos przejęto siłą (jego właściciel Michaił Chodorkowski trafił na osiem lat do łagru), o tyle Sibnieft dobrowolnie sprzedał miliarder Roman Abramowicz. Teraz administracja Putina przystępuje do podporządkowywania sobie działających w Rosji zachodnich koncernów naftowych. Od kilku tygodni głośna jest sprawa odebrania koncernowi Royal Dutch Shell
zezwolenia na realizację drugiego etapu projektu Sachalin-2 (eksploatacja złóż gazu i ropy), wartego 20 mld USD, bo rzekomo nie stosował się do norm ekologicznych. Oleg Mitwol, szef rosyjskiego urzędu ochrony środowiska, twierdzi, że kara nałożona na Shella może wynieść nawet 50 mld USD. Nie przypadkiem negocjacje z Shellem w sprawie zakupu udziałów w Sachalinie-2 prowadzi Gazprom.

Jan Piński

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)