Zabójstwo 30‑latka i jego 8‑letniego syna w Kwidzynie. Dożywocie dla Łukasza P.
Na karę dożywotniego więzienia Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał 24-letniego Łukasza P., oskarżonego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem w grudniu 2013 r. w Kwidzynie (Pomorskie) 30-letniego mężczyzny i jego 8-letniego syna. Wyrok jest nieprawomocny.
22.09.2015 | aktual.: 22.09.2015 16:24
Sąd zdecydował także, że Łukasz P. będzie mógł wystąpić o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia nie wcześniej niż po 35 latach odbywania kary. Wyrok jest nieprawomocny.
Oskarżonego nie było na ogłoszeniu wyroku - złożył w sądzie wniosek, że nie chce być doprowadzany z aresztu. W sali sądu nie było też jego obrońcy oraz prokuratora.
Podczas procesu, który rozpoczął się w listopadzie 2014 r. oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Mężczyzna po zatrzymaniu przyznał się do popełnienia zabójstw, ale potem zmienił zeznania i stwierdził, że nie ma nic wspólnego ze zbrodnią, a jedynie znalazł ciała.
Sędzia: to jest jedyna kara sprawiedliwa w tej sprawie
30-letnia ofiara zabójstwa na co dzień mieszkała i pracowała w Anglii. Michał F. przyjechał do rodzinnego Kwidzyna na święta Bożego Narodzenia. Ciało mężczyzny i jego 8-letniego syna Wiktora znalazł 28 grudnia 2013 r. starszy człowiek, który - pod nieobecność 30-latka - opiekował się jego mieszkaniem i miał klucze do lokalu.
- To jest jedyna kara sprawiedliwa w tej sprawie - podkreślił w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Rafał Ryś.
Dodał, że sąd dysponował obszernym materiałem dowodowym, opartym głównie na wyjaśnieniach złożonych przez Łukasza P. na wstępnym etapie postępowania.
- Oskarżony opisywał popełnione czyny w sposób szczegółowy, dokładny i chronologiczny, zarówno w trakcie przesłuchań, jak i podczas wizji lokalnej. Zmienione wyjaśnienia sąd uznał za niewiarygodne, ponieważ były one nielogiczne i niespójne, a ponadto kłóciły się też z opiniami biegłych i innymi dowodami, takimi jak krwawe zabrudzena na ubraniu oskarżonego i zeznania świadków, którzy widzieli go przed domem, w którym mieszkali pokrzywdzeni - mówił sędzia.
Za pierwsze zabójstwo 30-letniego mężczyzny Łukasz P. został skazany na karę 25 lat więzienia, a za pozbawienie życia 8-letniego chłopca na karę dożywotniego więzienia. - To zróżnicowanie ma sens, bo o ile w pierwszym przypadku doszło wcześniej do jakiejś sprzeczki i kłótni, wymiany ciosów między sprawcą i pokrzywdzonym, to w przypadku małoletniego Wiktora zginął on tylko dlatego, że był przypadkowym świadkiem zabójstwa ojca - tłumaczył sąd.
"Znamię działania ze szczególnym okrucieństwem nie zostało spełnione"
Sąd nie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, aby zabójstwo dokonane przez Łukasza P. zakwalifikować jako popełnione ze szczególnym okrucieństwem.
- Sąd musiał w tym zakresie uwzględniać pojęcie prawne, a nie potoczne. Element szczególnego okrucieństwa przy zabójstwie musi wiązać się z pewnymi zachowaniami sprawy, które mają charakter dręczenia, pastwienia się i wynaturzenia po to, aby wyrządzić ponad potrzebę szkodę osobie pokrzywdzonej - podkreślił sędzia.
- W niniejszej sprawie oskarżony niewątpliwe działał w sposób bezwzględny i brutalny, niemniej jednak to znamię działania ze szczególnym okrucieństwem nie zostało spełnione ponieważ oskarżony działał w ściśle określonym celu: chciał zabić pokrzywdzonych i to zrobił - dodał sędzia Ryś.
Jak podkreślił sąd, przy wymierzaniu kary brał też uwagę to, że oskarżony był uzależniony od przyjmowania tzw. dopalaczy.
- Tu mamy przypadek, że można przypuszczać, iż tak oskarżony by się nie zachowywał, gdyby pod wpływem tych dopalaczy nie był, być może nie aż tak brutalnie. Oskarżony od dłuższego czasu zażywał dopalacze, niejako żył na co dzień z tymi środkami, spożywał je praktycznie jak posiłek, jego życie obracało się wokół dopalaczy. Oskarżony miał warunki, żeby zerwać z tym trybem życia, m.in. matka próbowała go zawrócić z tej drogi, dziadek przyjął go pod swój dach i oferował leczenie, ale oskarżony nie chciał z tej pomocy skorzystać - nadmienił sąd.
Malwina F., b. żona 30-letniej ofiary zabójstwa oraz matka 8-latka, występująca przed sądem w roli oskarżyciela posiłkowego powiedziała dziennikarzom, że jest zadowolona z wyroku. - Wraz z prokuratorem wnosiliśmy o dożywocie, innej opcji nie widzieliśmy. Myślę, że nie zdąży opuścić wcześniej więzienia. Wierzę w ludzi, wierzę w więźniów i wierzę, że nie wyjdzie po 35 latach - podkreśliła.
Na podstawie wyjaśnień Łukasza P. ze śledztwa, ustalono, że przed zabójstwem zażywał on wraz z Michałem F. tzw. dopalacze. W pewnym momencie, pod wpływem tych środków 30-latek zaczął być agresywny i pchnął Łukasza P. na szklany stół, który się rozbił. Następnie poszedł do łazienki po młotek i próbował zamachnąć się nim na oskarżonego. Ten jednak powstrzymał uderzenie, a gdy Michał F. był odwrócony tyłem sam zaatakował go młotkiem. Po kilkunastu uderzeniach narzędziem mężczyzna stracił życie.
Będący w innym pokoju 8-latek próbował uciec przed napastnikiem i nakrył się kołdrą i poduszką na łóżku. Sprawca jednak kilkoma uderzeniami młotka zabił chłopca. Jak tłumaczył w prokuraturze, nie podnosił kołdry, ponieważ bał się widoku swojej ofiary.
Skazany Łukasz P.: wiem, że zmarnowałem sobie życie
- Byłem przerażony, że będzie świadkiem tego, co się stało z jego ojcem. Bałem się konsekwencji tego, co zrobiłem. On mnie dobrze znał, ja lubiłem Wiktora. Bardzo żałuję tego co zrobiłem, chciałbym cofnąć czas, ale wiem, że jest to niemożliwe. Wiem, że zmarnowałem sobie życie, widziałem jak zmasakrowałem dziecko - pokazywali mi zdjęcia - mówił w prokuraturze oskarżony.
Po prawie trzech miesiącach śledztwa Łukasz P. odwołał wcześniejsze wyjaśnienia i powiedział, że zabójstwa dokonało dwóch jego kolegów z Kwidzyna, ale ich nazwisk nie poda. Tłumaczył, że wcześniej przyznał się do zabójstw, ponieważ miał bić bity i straszony przez śledczych.
W nowej wersji zeznań powiedział m.in., że zastał w mieszkaniu Michała F. dwóch kolegów, a 30-latek już leżał zakrwawiony na podłodze. Oskarżony obiecał kompanom, że ich nie wyda. Po odwróceniu ciała Michała F. stwierdził, że jeszcze żył. Przez chwilę Łukasz P. miał się zastanawiać nad wezwaniem karetki pogotowia, ale ostatecznie zrezygnował z tego, obawiając się, że zostanie posądzony o udział w przestępstwie.
Za sprawstwem 24-latka przemawiały m.in. wyniki badań śladów DNA oraz śladów krwi znalezionych na miejscu zdarzenia. Wskazały one jednoznacznie, że w miejscu zbrodni przebywała tylko jedna osoba, Łukasz P.
Według prokuratury motywem morderstwa był rabunek. Z mieszkania zamordowanego mężczyzny zginęło m.in. tysiąc złotych, 25 funtów brytyjskich i dokumenty, z parkingu został skradziony jego samochód volkswagen passat. Tuż po zatrzymaniu podejrzany zeznał, że za zrabowane pieniądze kupił sobie m.in. buty i kurtkę. Łukasz P. wyjaśniał śledczym, że jako bezrobotny jest na utrzymaniu dziadka. Oskarżony o zabójstwo i Michał F. byli kolegami.