Zabójstwo 23‑latki w Lubaniu. Osierociła dziecko. "Ania i Daniel byli tacy szczęśliwi"
- Ania była bardzo pozytywną osobą. Byli szczęśliwi z Danielem, urodził im się miesiąc temu Alan - opowiada kobieta, która poznała 23-latkę kilka lat temu. Młoda mama została zaatakowana w piątek wieczorem przez 22-letniego Adriana. - Poszło o narkotyki - wyznaje znajoma kobiety w rozmowie z WP.
Do tragicznego zdarzenia doszło w piątek około godz. 20 w Lubaniu (woj. dolnośląskie). 22-latek najpierw nożem zaatakował swojego brata, a później z siekierą rzucił się na jego partnerkę, 23-letnią Anię. Kobieta zginęła na miejscu, a zaatakowany mężczyzna trafił z raną głowy do szpitala. Miesiąc temu urodził im się syn.
Napastnik został zatrzymany.
Drugie dziecko
- To była wspaniała para. Normalnie jak zakochane nastolatki. Zawsze tacy uśmiechnięci - wspomina dziewczyna, która ich znała. Chce pozostać anonimowa. I dodaje, że 5 czerwca urodził im się syn, Alan. - Ale już wcześniej mieli dziecko - wyznaje. Te miało zostać odebrane 23-letniej Annie. Kobieta niestety szczegółów sprawy nie zna.
- Wiem za to, że ten napastnik, Adrian, wyszedł niedawno z zakładu psychiatrycznego. Miał problem z narkotykami. Jego ojciec też brał narkotyki, ale nie doprowadził się do aż takiego stanu - stwierdza.
- Z tego, co wiem, to w tym całym zdarzeniu poszło właśnie o narkotyki - dodaje.
"Widział demony"
Kobieta opowiada jeszcze o zdarzeniu, które miało miejsce w okolicy jej mieszkania w Lubaniu.
- To było w nocy z 18 na 19 czerwca. Około drugiej w nocy uslyszalam przeraźliwy krzyk, ktoś bełkotał, stękał jakby z bólu i krzyczał "błagam o pomoc". Jak sie okazało to był ten Adrian, ten morderca. Najadł się dopalaczy, przyszedł tu nago i klęcząc pod blokiem odmawiał pacierz. Rzekomo widzial demony - mówi.
- Wyszli chłopcy co tam mieszkają i chcieli go okryć, ale nie pozwolił, bo twierdził, że mu strasznie duszno i gorąco - dodaje.
Na miejsce miała zostać wezwana policja. - Zachowywał się agresywnie, został potraktowany kajdankami. Zaczął walić głową w radiowóz. Wrzucili go do radiowozu i czekali na przyjazd karetki - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl