Zabójczy wydatek?
Nie dajmy się dłużej oszukiwać i okradać, powiedzmy wreszcie nie, ale wszyscy i głośno - to hasła, z jakimi do taksówkarzy zwraca się komitet organizacyjny protestu, którego rozpoczęcie zaplanowano w Warszawie 30 września. W tym dniu delegacje taksówkarzy z całej Polski będą domagać się odstąpienia od obowiązku instalowania w taksówkach kas fiskalnych.
24.09.2003 | aktual.: 30.09.2003 20:03
- Jeśli minister finansów nie uwzględni naszych postulatów, jesteśmy gotowi protestować do skutku - stwierdzili w poniedziałek w Toruniu na specjalnej konferencji prasowej przedstawiciele prezydium Konfederacji Związków i Organizacji Przewoźników Drogowych "Transportowcy".
Jak bumerang
Przypomnijmy, obowiązek wprowadzenia w taksówkach kas rejestrujących wprowadził minister finansów rozporządzeniem z grudnia 2001 roku. Pierwsza grupa taksówkarzy miała rozpocząć w ten sposób ewidencję swoich obrotów już od października 2002 roku. Później, po licznych protestach, ministerstwo przesunęło ten termin do 1 marca 2003. Po kolejnych protestach, stanęło na początku przyszłego roku. Taksówkarze uważają jednak, iż to, co resort finansów chce osiągnąć za pomocą kas rejestrujących, czyli ewidencję obrotu taksówkarza, można uzyskać korzystając z taksometru, zaś wprowadzanie kas fiskalnych spowoduje tylko niepotrzebny wydatek.
We wtorek 30 września zjadą do Warszawy taksówkarze, aby jeszcze raz przedstawić swoje racje.
- Protest na ulicach stolicy może potrwać krótko albo bardzo długo - mówi Tadeusz Stasiów, prezes Samorządnego Związku Zawodowego Taksówkarzy RP z Warszawy. - Jeśli ministerstwo odstąpi od konieczności wprowadzania kas fiskalnych i jasno określi, na jakich zasadach będziemy rozliczani z podatku VAT (taki obowiązek na taksówkarzy spadnie 1 maja 2004 roku), możemy odstąpić od protestu w każdej chwili. W przeciwnym razie będzie to akcja długotrwała.
Zgromadzeni w Toruniu członkowie Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego Taksówkarzy i Transportowców Drogowych dali do zrozumienia, iż są zdeterminowani w dochodzeniu swoich racji. Nie wykluczają nawet, że w przypadku fiaska tego protestu, następną akcję przeprowadzą wspólnie z pielęgniarkami i górnikami.
Bez groźnych narzędzi
- Nie jedziemy do Warszawy, aby robić tam jakąś zadymę - twierdzi stanowczo Andrzej Lipiński, sekretarz konfederacji. - Taksówkarze pojadą do stolicy własnymi samochodami i nikt nie będzie ich używał do walki z policją. Zostawimy w domu nawet pewne groźne narzędzia, które wozimy na co dzień dla własnego bezpieczeństwa.
Ilu taksówkarzy zjawi się na proteście w Warszawie, nie wiadomo. Władze konfederacji "Transportowcy" zapewniają, że wielu, bo idzie o byt tysięcy przewoźników.
- Naszym zdaniem, gdyby obowiązek instalacji kas fiskalnych w taksówkach doszedł do skutku, pracę może stracić około 40 tysięcy osób - mówią "Transportowcy". - Aż tylu taksówkarzy nie byłoby w stanie udźwignąć wydatków związanych z zakupem i instalacją kas rejestrujących. Skarb państwa też straci, bo ministerstwo obiecuje, że ma zamiar zwracać część kosztów każdej kasy, która w zależności od rodzaju może kosztować od 2 do 4 tys. zł. A przypomnijmy, rzecz dotyczyć ma około 140 tys. taksówek.
Wystarczy taksometr
Według ministerstwa finansów, z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej, gdy usługi taksówkowe zostaną opodatkowane VAT-em, kasa fiskalna będzie najlepszym narzędziem rejestracji sprzedaży tych usług. Taksówkarze twierdzą jednak, że w wielu krajach Unii ewidencję na potrzeby VAT prowadzi się przy pomocy taksometrów, a te każdy z nich ma już w aucie.
- Upór ministerstwa jest zastanawiający - twierdzą transportowi związkowcy. - Przecież wszystko to, co fiskus chce osiągnąć za pomocą kas fiskalnych, można uzyskać na sprzęcie, którym już dysponujemy.
30 września dojdzie więc do kolejnej konfrontacji. Taksówkarze zapowiadają, że tym razem musi dojść do decydujących rozstrzygnięć. Minister finansów na razie milczy.
Krzysztof Lietz