Trwa ładowanie...
d14dhxt
08-11-2006 04:55

Zabójcze lekarstwo na alergię trafiło do aptek

W ciągu ostatniego roku na rynek trafiło
ponad 5 tys. ampułek corhydronu, z których część, zamiast tego
leku przeciw alergiom, zawiera bardzo silny specyfik używany
podczas operacji (o działaniu podobnym do pawulonu) - ostrzega "Dziennik".

d14dhxt
d14dhxt

Zażycie tego leku mogło spowodować nawet śmierć. Jednak ani producent - jeleniogórska Jelfa - ani Ministerstwo Zdrowia nie ostrzegli pacjentów przed niebezpieczeństwem.

Sprawa wyszła na jaw na początku zeszłego miesiąca w szpitalu wojewódzkim w Siedlcach. Dwie pacjentki w wieku 54 i 81 lat po rutynowych zastrzykach straciły przytomność i miały gwałtowny spadek ciśnienia. Na szczęście zostały odratowane.

Te kobiety przeżyły tylko dlatego, że miały naprawdę silne organizmy - ocenia dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego prof. Zbigniew Fijałek.

Zaniepokojeni lekarze natychmiast powiadomili Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Specjaliści przebadali podany kobietom specyfik - corhydron, przeznaczony dla alergików i astmatyków. Wynik był szokujący. W ampułkach zamiast corhydronu był chlorsuccillin - specyfik używany podczas zabiegów chirurgicznych do zwiotczania mięśni.

d14dhxt

Producentem feralnego leku jest Jelfa. To tu do pudełek z corhydronem trafiły ampułki z chlorosuccillinem. Niebezpieczna partia ma numer 010705 i pochodzi z 2005 r. Wiadomo, że liczyła 6609 opakowań. Na leku jest data ważności: lipiec 2009 r. W aptekach, szpitalach i hurtowniach odnaleziono 1071 pudełek specyfiku. Gdzie jest reszta tej feralnej partii, czyli ponad 5538 opakowań? Zostały zużyte lub leżą w domowych apteczkach. Niewiadomo w ilu z nich znajduje się śmiertelnie groźny chlorusuccillin - pisze dziennik.

Szef NIZP o rezultatach badań zawiadomił zarząd Jelfy. "Jak była ich reakcja?" - pyta gazeta. "Wpadli w panikę" - odpowiada prof. Fijałek.

Choć w tym momencie o zagrożeniu wiedziały już najważniejsze urzędy odpowiedzialne za obrót lekami oraz producent preparatu, sprawa dalej toczyła się urzędowym torem. Nikt nie zaalarmował opinii publicznej. Tymczasem każde z kilku tysięcy sprzedanych opakowań mogło zagrozić życiu pacjentów. Czy strach przed farmaceutycznym gigantem sparaliżował działania urzędników? "Mieliśmy niemiłe doświadczenia z firmami farmaceutycznymi, w tym sądowe, dlatego nie informujemy opinii publicznej o szczegółach" - przyznaje z rozbrajającą szczerością szef Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego Zbigniew Niewójt. (PAP)

d14dhxt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d14dhxt
Więcej tematów