ŚwiatZabijali opozycjonistki i kradli ich dzieci

Zabijali opozycjonistki i kradli ich dzieci

Odtworzone z taśmy magnetofonowej zeznania jednego z oprawców na usługach argentyńskiej dyktatury z lat 1976-83 ujawniły, że rządząca
wówczas junta stosowała w walce z opozycją metody niemieckich
nazistów.

20.01.2005 | aktual.: 20.01.2005 19:52

Były oficer marynarki wojennej Adolfo Scilingo odpowiada przed Sądem Krajowym w Madrycie, pod przewodnictwem sędziego Baltasara Garzona, za zbrodnie ludobójstwa, terroryzmu i stosowanie tortur. Ofiarami byli m.in. obywatele hiszpańscy, wskutek czego hiszpański sąd ma kompetencje do sądzenia oficera.

Scilingo zeznał, iż "ze względów humanitarnych nie zabijano kobiet ciężarnych przed urodzeniem dziecka", lecz były fizycznie eliminowane zaraz po rozwiązaniu. Wojskowy lekarz, Jorge Magnasco, fałszował akty urodzenia dzieci, które potem adoptowali wyżsi oficerowie. Scilingo podał konkretne nazwiska.

Wśród specjalistów od fizycznej eliminacji opozycji politycznej działających pod szyldem Szkoły Mechaników Marynarki pod Buenos Aires obowiązywał swego rodzaju zaszyfrowany słownik.

Nie używano słowa "zabijać", lecz np. kobiety podejrzewane o "wywrotowe" poglądy były "przenoszone" lub "wysyłane do góry". "Przenoszenie" matek i adopcję dzieci uzasadniano koniecznością uchronienia dzieci przed zarażeniem "wywrotową ideologią" ich biologicznych rodziców.

Scilingo był przynajmniej raz świadkiem torturowania kobiety za pomocą kabla elektrycznego pod napięciem. Prawdopodobnie przesłuchujący robili z nimi gorsze rzeczy, ale ze względu na moją obecność ograniczyli się do przypiekania prądem - mówił. Była taka tradycja, że my wszyscy, członkowie korpusu Marynarki Wojennej mieliśmy obowiązek uczestniczyć w "pieczeniu barana", ale ja na to nie chodziłem - zeznawał były oficer.

Przygotowywanie "pieczeni" - według oskarżonego - oznaczało palenie zwłok zabitych opozycjonistów. Scilingo zeznał, że palono głównie tych, którzy zmarli z ran odniesionych w trakcie pościgu za nimi lub umierali podczas przesłuchań.

Byłem odpowiedzialny za dział transportu i zwracano się do mnie siedem lub osiem razy o wydanie materiału niezbędnego do "przygotowania pieczeni"; do tego celu brano zużyty olej silnikowy, olej napędowy, stare koce i duże ilości drewna - oświadczył Scilingo. Stosy ustawiano z dala od budynków Szkoły Mechaników Marynarki, nad ujściem rzeki La Plata.

Ruch był nieustanny - opowiadał były oficer i ocenił, że przez Szkołę w ciągu ponad trzech lat "przepuszczono" 5.500 osób, z czego zwolniono 1.100. Prokurator żąda dla argentyńskiego oprawcy 6.626 lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)