Zabawy z bronią Jarosława Kaczyńskiego
Były rzecznik prasowy stołecznej policji Witold Gierałt domagał się sprawdzenia, czy Jarosław Kaczyński właściwie korzysta z pistoletu do ochrony osobistej. Policja jego wniosek zlekceważyła - dowiedział się "Newsweek".
28.07.2008 | aktual.: 28.07.2008 09:13
Były rzecznik prasowy stołecznej policji Witold Gierałt w kwietniu tego roku oficjalnie wystąpił do komendanta głównego policji o wszczęcie postępowania dotyczącego zasadności przedłużenia Jarosławowi Kaczyńskiemu pozwolenia na broń.
Coraz częściej pojawiające się informacje świadczące o tym, że zaopatrzony w pistolet prezes PiS może stanowić zagrożenie dla otoczenia, zaniepokoiły W. Gierałta.
Emerytowany policjant w swoim wniosku przywołał wypowiedź Donalda Tuska, który w trakcie ubiegłorocznej debaty telewizyjnej z Kaczyńskim opisał dziwne zdarzenie z lat 90. Pan był wtedy szefem PC i chodził pan z bronią. I kiedyś spotkaliśmy się w windzie, w Sejmie. I pan wyciągnął broń i powiedział: - dla mnie ciebie zabić, to jak splunąć - opowiadał Tusk.
Gierałt przypomniał też m.in. historię opisaną przez publicystę "Dziennika" Piotra Zarembę. W 1991 r. dziennikarz był świadkiem sytuacji, gdy w czasie negocjacji politycznych Jarosław Kaczyński wymierzył pistolet w żartującego sobie z encykliki papieskiej Donalda Tuska. Ten ostatni określił bowiem posłanie "Rerum novarum" jako "Lelum-polelum".
Policja zawiadomienie emerytowanego policjanta jednak zlekceważyła. 30 kwietnia Gierałt został poinformowany jedynie, że jego pismo trafiło do wydziału Komendy Głównej Policji zajmującego się pozwoleniami na broń. Innymi słowy wniosek byłego policjanta trafił do szuflady.