Za mało chętnych do pracy w dyplomacji
Mała liczba chętnych na stanowiska dyplomatyczne, to główny problemy kadrowy, z jakim boryka się MSZ - relacjonował szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski podczas spotkania z senacką Komisją Spraw Zagranicznych.
06.02.2008 | aktual.: 06.02.2008 12:24
Sikorski poinformował, że na 30 miejsc w aplikacji dyplomatyczno-konsularnej stawiło się na przełomie 2007 i 2008 r. zaledwie ponad 70 chętnych, podczas gdy w wielu innych krajach ta proporcja wynosi jeden do kilkunastu.
Senator Włodzimierz Cimoszewicz, szef MSZ w latach 2001-2005 mówił, że gdy był ministrem na jedno takie miejsce stawiało się około 10 chętnych.
"Spadła atrakcyjność pracy w dyplomacji"
Sikorski, diagnozując problemy kadrowe w MSZ podkreślił, że spadła atrakcyjność pracy w służbie zagranicznej, obniżyła się konkurencyjność oferty MSZ zwłaszcza w kontekście pojawiających się ofert pracy w instytucjach międzynarodowych i "ssania" ze strony instytucji komercyjnych.
W związku z tą sytuacją - jak poinformował minister - już pod koniec zeszłego roku zmienione zostały zasady rekrutacji na stanowiska dyplomatyczne w polskich placówkach zagranicznych.
Postanowiliśmy uczynić ten proces maksymalnie przejrzystym i zobiektywizowanym, a także gdzie to niezbędne, otwartym dla osób spoza MSZ - podkreślił.
Zapowiedział, że stanowiska wymagające kwalifikacji rzadko spotykanych w korpusie służby zagranicznej będą obsadzane w trybie konkursu otwartego dla wszystkich. Jak mówił, będą to stanowiska np. specjalistów ds. ekonomicznych, kulturalnych i naukowych.
Sikorski poinformował, że w MSZ została przywrócona zasada otwartego, wewnątrzresortowego konkursu wyłaniającego kandydatów na konsulów generalnych. W chwili obecnej trwa konkurs na 14 takich stanowisk - podkreślił.
Wzrasta też płaca najmłodszych i najniżej opłacanych pracowników polskiej dyplomacji. Szef MSZ powiedział, że najniższa pensja dyplomaty w jego resorcie wrasta z 1,8 tys. zł brutto do ok 3 tys., a w kolejnych latach wzrośnie do 4 tys. brutto.
Wiemy, że dla osób po studiach prawniczych, ekonomicznych i politologicznych, ze sprawdzoną znajomością dwóch języków obcych, jest to nadal bardzo mało - przyznał Sikorski.
Według ministra, istotnym zadaniem stojącym przed resortem będzie zmiana na stanowiskach kierowników placówek ze względu na upływające im kadencje. W 2008 roku taka zmiana powinna teoretycznie dotyczyć prawie 50 placówek - powiedział szef polskiej dyplomacji.
W dłuższej perspektywie minister chce zwiększenia formalno-prawnej otwartości służby zagranicznej na zatrudnienie specjalistów i ekspertów spoza administracji.
Szef MSZ zadeklarował, że nie zgadza się z jakąkolwiek koncepcją upolityczniania służby zagranicznej. Sam padłem kiedyś ofiarą takich praktyk. Nie żywię z tego tytułu do nikogo żadnych żalów, czy pretensji, ale właśnie dlatego stanowiska od dyrektora departamentu i ambasadora, traktuje jako stanowiska w służbie, a nie stanowiska w polityce - powiedział.
Sikorski miał być ambasadorem w Brukseli od 2001 r., ale ówczesny szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz nie zgodził się na jego wyjazd.
Na posiedzeniu Cimoszewicz tłumaczył, że Sikorski nie padł ofiarą upolitycznienia dyplomacji, a jego wyjazd został zablokowany, bo miał on wówczas podwójne obywatelstwo. Jestem wdzięczy panu za tę decyzję, bo nie siedziałbym tu, gdzie teraz siedzę - odpowiadał Sikorski.
Szef MSZ poinformował ponadto, że w ciągu około miesiąca nieobsadzona placówka w Madrycie będzie miała swojego szefa.
Wizy do USA - "sprawa bliżej szczęśliwego rozwiązania"
Sikorski był pytany o sprawę wiz m.in. do USA. Jak podkreślił "sprawa jest bliżej szczęśliwego rozwiązania", czyli objęcia Polski programem bezwizowym.
Strona amerykańska - mówił - podwyższyła próg odmów na wejście do programu z 3 do 10%. Po drugie zmieniły się realia ekonomiczne. Dolar słabnie, złotówka się umacnia, po prostu praca nielegalna - bądźmy szczerzy - staje się coraz mniej atrakcyjna - ocenił Sikorski.
Powiedział też, że z jego informacji wynika, iż w ostatnich kilku miesiącach nastąpiła skokowa obniżka liczby osób wyjeżdżających do Stanów Zjednoczonych z naruszeniem warunków wydania wizy. W wielu rejonach kraju jesteśmy już poniżej wskaźnika 10%, czyli kwalifikujemy się - zaznaczył szef MSZ.
Uchwalona w zeszłym roku przez obie izby Kongresu USA ustawa, przewiduje, że bez wiz będą mogli przyjeżdżać do USA obywatele krajów, w których konsulaty amerykańskie odmawiają dotąd wiz nie więcej niż 10% ubiegających się o nie osób. W Polsce odsetek odmów wynosił 26% (informacja z sierpnia 2007 r).