Z wiarą do pracy

Katolik w firmie może się wyróżnić… lepszą pracą. Na rynku pracy wiara stawia dodatkowe wymagania, ale także mnoży zyski.

27.05.2005 | aktual.: 27.05.2005 14:18

Pracodawca zatrudniając pracownika kupuje pracę – mówi Andrzej Kabat, współwłaściciel zatrudniającej 100 pracowników firmy handlowo-usługowej. – Od obu stron wymaga się tu uczciwości i rzetelności. Jedynym kryterium oceny powinna być po prostu dobra praca – dodaje. Niby oczywiste. Nierzetelnemu pracownikowi szef podziękuje szybko. A co z takim pracodawcą, który miesiącami zalega z wypłatą, wymusza dodatkowe godziny, czy posyła do pracy bez odpowiednich zabezpieczeń? Niedawny sondaż Centrum Badania Opinii Społecznej wykazał, że aż 89 proc. pytanych uważa sytuację na rynku pracy za złą lub bardzo złą. Większość jest też przekonana, że w przyszłym roku nic się nie zmieni.

Tylko co setny respondent jest zdania, że bez większych problemów można znaleźć odpowiednią pracę. Od października 2001 roku w Polsce są 3 miliony zarejestrowanych bezrobotnych. A przecież kolejne rządy mamią wyborców obietnicami, że już, że jeszcze, że lada moment (za dwa, pięć, siedem lat) przybędzie miejsc pracy! Czy ma sens zastanawianie się nad jakością pracy, wydajnością oraz uczciwością, kiedy szara strefa jest jedyną szansą zatrudnienia dla wielu ludzi w beznadziejnej sytuacji? A co z kosztami 20-procentowego bezrobocia, które ponoszą ci, co mają pracę? Ma sens. Nie tylko dlatego, że dwóch na pięciu Polaków obawia się utraty pracy, a tylko co czwarty znajduje pracę odpowiednią dla siebie, czyli taką, którą polubi.

– Oczekując uczciwej pracy, muszę tak samo uczciwie za nią wynagradzać – przyznaje Kabat. – Jedną z podstaw sukcesu firmy są dobrzy pracownicy. Jeżeli nie będą należycie opłaceni, szanowani za swą pracę, nie będą dobrze pracować albo przejdą do konkurencji – zauważa. Człowiek został przez Boga powołany do pracy. W encyklice „Centessimus annus” Jan Paweł II przypomniał, że zdyscyplinowana i solidna praca wymaga wypracowania takich cech, jak: rzetelność, pracowitość, roztropność, męstwo i wierność w dotrzymywaniu umów. Tylko pracownik z inicjatywą, odpowiedzialnością i zdolnością do podejmowania ryzyka może przyczyniać się do pomnażania zysku firmy, a w efekcie i całego społeczeństwa. Tylko jak rozumieć rzetelność i uczciwośćw pracy, kiedy jej miernikiem ma być wynik, skuteczność? Pracująca w radiowej agencji reklamowej Magda Drobot zastanawia się, czy dotarcie do klienta za pomocą reklamy jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla niektórych niesmacznych chwytów.

– Z dobrą reklamą jest jak z dobrą komedią. Niby żart oparty na znajomości słownika wulgaryzmów polskich przejadł się. Mimo to wciąż sporo jest produkcji w złym guście. Radio żyje z reklam. Z jednej strony zabiegamy więc o nowych klientów. Z drugiej strony chcemy, aby produkt, o którym mowa w reklamie, rzeczywiście zasługiwał na rekomendację.

Moralne sposoby na bogactwo

Wybitny niemiecki uczony Max Weber uważał, że kapitalizm począł się z ducha reformacji. Jego zdaniem, to etyka protestancka, krzewiąca cnoty umiarkowania, rzetelności i uczciwości była przyczyną postępu i dobrobytu. Praca była też najbardziej moralnym sposobem zdobywania bogactwa. Kalwinizm podniósł zwykłą pracę zawodową do poziomu powinności religijnej. Praca, a także zapał, z jakim jest wykonywana, stały się wyrazem wiary, a nie tylko sposobem zaspokajania potrzeb materialnych.

Tymczasem o. Maciej Zięba uważa, że teza o wyższości protestanckiej etyki pracy jest już nieaktualna. – O ile etyka protestancka stworzyła wiek pary i węgla, to katolicy świetnie pasują do epoki Doliny Krzemowej, komputerów i wysokich technologii – wyjaśnia żartobliwie. Zobaczmy, które regiony świata należą obecnie do najzamożniejszych i najdynamiczniej się rozwijających? – pyta. I wylicza: Bawaria, Kalifornia, Irlandia.

Europarlamentarzysta Jan Olbrycht docenia dyscyplinę i odpowiedzialność za swoje działania, które są dziedzictwem duchowości protestanckiej. – W Europie środowiska katolickie są jednak bardzo nowoczesne, rozumieją mechanizmy rynku i potrafią wzbogacać je o wyznawane wartości – przekonuje Olbrycht. Twierdzi nawet, że bycie katolikiem ułatwia mu pracę w Parlamencie Europejskim, w którym nastała moda na atakowanie chrześcijan. – W głosowaniach czy sporach politycznych nie rozważam moich wyborów wyłącznie w kategoriach doraźnych zysków i strat. My tam nie jesteśmy po to, aby się bronić, lecz aby walczyć o sprawy słuszne – mówi Jan Olbrycht.

Emocje prokuratora

O sprawy słuszne dopomina się również prokurator Aleksander Żukowski. Zasadniczo zauważa, że uczciwość i godność są warunkiem podstawowym wykonywania zawodu prawnika, który on rozumie jako służbę. – Codziennie spotykam się z ofiarami przestępstw, czyli z osobami, które już raz zostały pokrzywdzone – mówi Aleksander Żukowski, zajmujący się sprawami cywilnymi i rodzinnymi. – Najpierw muszę zdobyć ich zaufanie, pokazać, że staram się je zrozumieć. To coś więcej niż ułatwianie sobie pracy bądź poprawianie wyników. Chcę, by mogli powiedzieć, że pomogłem. Dla konkretnego pokrzywdzonego będzie to oznaczało na przykład rekompensatę finansową za poniesione szkody, którą uzyskam w sądzie, albo ustalenie ojcostwa, kiedy ojciec nie chce uznać dziecka, bo boi się alimentów.

Niekiedy Żukowski musi szukać większego dobra, podejmując trudne decyzje. Na przykład wobec alkoholików, którzy jako kierowcy są bombami jeżdżącymi po drogach. – Proszę wtedy o sprawdzenie, czy choroba alkoholowa nie stanowi przeszkody w dopuszczeniu go do prowadzenia pojazdu – wyjaśnia. Musi wtedy wybierać pomiędzy ryzykiem jazdy po pijanemu a bezpieczeństwem innych użytkowników dróg. – Choć nie obnoszę się z tym, że jestem człowiekiem religijnym, bardzo mi to pomaga. Uważam, że to wyczula na krzywdę. Pomaga mi spojrzeć głębiej w problemy, które pokrzywdzeni przynoszą ze sobą. Bardzo emocjonalnie angażuję się w prowadzone sprawy. Im bardziej chcę komuś pomóc, tym trudniej zapanować mi nad emocjami. Również na sali sądowej. Wtedy z trudem znoszę na przykład brak skruchy sprawcy, któremu bez wątpienia udowodniono winę – mówi Aleksander Żukowski.

Byle zrobione

Adam Zygmund przez kilka lat pracował w Niemczech. Był inżynierem na budowach prowadzonych przez niemiecką firmę, pracował wśród samych Niemców. Po powrocie do Polski zauważył różnicę w podejściu do niektórych zasad etyki pracy. – W Niemczech nie do pomyślenia były jakieś oszustwa czy kanty w wykonawstwie, planowane przez firmę, panował ścisły nadzór – mówi. W Polsce został inspektorem nadzoru w zarządzie dróg powiatowych. Zaczął zdecydowanie kontrolować firmę realizującą przetarg publiczny i wytykać jej nieprawidłowości. Jego postawa i metody pracy zmierzające do oszczędności publicznych pieniędzy nie były akceptowane nie tylko przez wykonawców, ale także przez zwierzchników. – Są zadowoleni, że jest zrobione. Nieważne, jak i nieważne, za jakie pieniądze – kręci głową.

– Kilkakrotnie zdarzyło mi się być oszukanym przez nieuczciwych kontrahentów – mówi Andrzej Kabat. – Dochodzę swoich praw, jednak powstrzymuję się od zemsty, działań odwetowych czy wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. Także wobec nieuczciwych pracowników. Kabat tłumaczy, że jeżeli myśli się o działalności gospodarczej długofalowo, to trzeba działać uczciwie, bo inaczej traci się podstawy funkcjonowania. Gdy ktoś nie zapłaci pieniędzy, należnych np. dostawcy, wtedy opinia o nim rozchodzi się natychmiast, zaczyna mieć od innych gorsze warunki, krótsze terminy spłaty, gorzej mu się działa i przestaje być konkurencyjny. Po prostu opłaca się być uczciwym!

I tak się wdepnie

Polscy przedsiębiorcy nauczyli się już radzić sobie z konkurencją i wymogami rynku. Wciąż jednak stają bezradni wobec urzędów i absurdów prawa. Zbigniew Piątek prowadzi rodzinną firmę produkującą gumowe naciągi do maszyn drukarskich. Odbiorcami w kraju jest około 100 zakładów, reszta idzie na eksport. Chce zatrudnić przynajmniej jednego pracownika. – Okazało się, że to spora lista spraw do załatwienia: sprawy socjalne, behapowskie, p-poż, zabezpieczenie elektryczne, etc. To wszystko kosztuje dużo pieniędzy i sporonerwów. Oczywiście robię to wszystko, na tyle, i w takim tempie, na ile mi funduszy wystarcza. Jednocześnie muszę prowadzić produkcję. Bardziej opłacalne byłoby zatrudnienie pracownika „na czarno”, bo nie generuje on tak wielkich kosztów jak pracownik legalny, a poza tym ukryte zatrudnienie nie ściągnęłoby mi na głowę różnego rodzaju kontroli – wzdycha Piątek. Problem w tym, że nawet kręgosłup moralny i rygorystyczne przestrzeganie przepisów nie daje pewności, że i tak w którymś momencie człowiek
nie znajdzie się obok prawa. – Mamy taki nawał przepisów, ciągle się zmieniających, że wypełniając je dziś, nie jesteśmy pewni, czy na drugi dzień nie będziemy ich nieświadomie łamać – żali się Piątek.

Trudna uczciwość

Jak daleko może ustąpić pracownik, aby zachować pracę? Jarek Zańczak, trzydziestoletni bezrobotny, stracił pracę ochroniarza w jednym ze sklepów w Tarnowie, kiedy poprosił o wolne niedziele. – Bez pracy byłem prawie dwa lata. Mimo to doszedłem do wnioskuże niemogę się zgodzić na to, aby w każdą niedzielę pracować. Następnego dnia telefonicznie wezwano mnie, aby zgłosić się do centrali, zdać mundur i rozliczyć się. Z kolei Józek Trytek, nauczyciel matematyki i dyrektor zespołu szkół ogólnokształcących w Radłowie, w czasie matur spędzał w szkole kilkanaście godzin dziennie.

– Od 4 rano czekałem w szkole na kuriera z pytaniami, a do domu wychodziłem nawet o 22.00. Podjęliśmy ten trud sami z wicedyrektor, choć przepisy dopuszczają, że moglibyśmy upoważnić kogoś do odebrania zadań maturalnych od kuriera. Skoro się jednak zgodziłem być dyrektorem, to trudno, abym kogoś obarczał jakimiś dodatkowymi obowiązkami. – Jako wierzący stawiam sobie pytanie, które sytuacje w świecie współczesnym wymagają ode mnie niezgody – zauważa Jan Olbrycht. Wszystko, co dotyczy życia człowieka, łamania jego praw jako osoby, odchodzenia od Dekalogu, musi wywołać mój protest i muszę przeciw temu działać. Wiara co prawda nie podsuwa rozwiązań gotowych w każdej sprawie. Niemniej kiedy już nie wiadomo jak się zachować, trzeba postępować uczciwie, w zgodzie z sumieniem, czyli niekoniecznie korzystnie na krótką metę.

Sebastian Musioł

Współpraca: Alina Świeży-Sobel, Grzegorz Brożek, ak

Źródło artykułu:Gość Niedzielny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)