Z szeregowego na podporucznika. Szykują się historyczne awanse w polskim wojsku
Po raz pierwszy w historii polskiego wojska zostało zorganizowane szkolenie dla żołnierzy, którzy po jego ukończeniu awansują z szeregowego na podporucznika. Zdania na temat eksperymentalnego kursu są podzielone. Pomysł popiera gen. Mieczysław Bieniek, natomiast gen. Waldemar Skrzypczak nie jest do niego do końca przekonany.
Przez najbliższy rok piętnastu żołnierzy odbywa kurs oficerski prowadzony w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Przez sześć dni w tygodniu po 12 godzin dziennie, będą uczyć się m.in. podstaw dowodzenia, taktyki i praktyki strzelań oraz łączności i rozpoznania. - W tym kursie uczestniczą najbardziej wartościowe osoby, które pełniąc codzienną służbę, zasłużyły na dalsze kształcenie. Tutaj nie ma przypadkowych żołnierzy - mówi WP mjr Piotr Szczepański, oficer prasowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Jak poinformował WP płk Jacek Sońta, rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej, w kursie dla przyszłych podporuczników mogli wziąć udział jedynie ci szeregowi, którzy mają wyższe wykształcenie, są w wojsku od co najmniej pięciu lat, mają wzorową ocenę służbową i znają język angielski. - Ponadto szeregowi musieli zdać testy sprawności fizycznej oraz przejść rozmowę kwalifikacyjną, podczas której oceniano ich motywację, doświadczenie i umiejętności - wyjaśnia.
Choć chętnych było wielu, tylko 15 żołnierzy otrzymało zgodę na przystąpienie do egzaminów. - Pozostali nie spełniali wymogów formalnych, tj. nie znali języka angielskiego na wymaganym poziomie, nie uzyskali zgody przełożonych lub mieli zbyt krótki staż służby - zaznacza płk Sońta.
Studium oficerskie dla szeregowych ma charakter pilotażowy. Na początku żołnierze wezmą udział w szkoleniu ogólnym. - Będą uczyć się w specjalności pancerno-zmechanizowanej. Czekają ich m.in. zajęcia z taktyki, strzelania oraz łączności. Zostaną także przygotowani do objęcia pierwszych oficerskich stanowisk, w tzw. module oficerskim znalazło się prawie 30 przedmiotów - dodaje.
Przyszli podporucznicy zdobędą wiedzę m.in. w zakresie organizacji dowodzenia. Nauczą się, jak prowadzić dokumentację szkoleniowo-metodyczną w plutonie, w jaki sposób planować działania taktyczne i rozpoznawcze we współczesnych konfliktach zbrojnych oraz jak organizować współpracę cywilno-wojskową - wylicza rzecznik MON.
Po ukończeniu studium oficerskiego żołnierze trafią do jednostek wojskowych, w których dowódcy m.in. ocenią poziom ich przygotowania do wykonywania zadań służbowych na stanowisku dowódcy plutonu.
Wojsko liczy 100 tysięcy żołnierzy, w tym prawie 45 tysięcy szeregowych. Jak twierdzi gen. Mieczysław Bieniek, o tych piętnastu żołnierzach można powiedzieć, że są wybitni. - To specjaliści, którzy ukończyli studia o kierunku, który jest nam potrzebny. To osoby, które mają doświadczenie bojowe i są świetnie wyszkolone. Rozumiem, że ten kurs jest eksperymentem. Dobrze by było, gdyby ci żołnierze byli podoficerami, co najmniej dowódcami drużyn - stwierdza.
- Wielu doświadczonych żołnierzy było oburzonych, że po zakończeniu 12-letniego kontraktu w wojsku nie ma dla nich miejsca. To jest nieprawda, ponieważ wojsko właśnie teraz pokazuje, że jest miejsce dla tych wybitnych, którzy mogą liczyć na przedłużenie umowy o kolejne lata - dodaje gen. Bieniek.
Jednym z piętnastu żołnierzy, którzy rozpoczęli kurs w miniony poniedziałek, jest 28-letni starszy szeregowy Marcin Wicher, który służbę w wojsku rozpoczął w 2008 roku w 6 Brygadzie Powietrznodesantowej. Jak twierdzi, kwalifikacje do oficerskiego kursu nie były łatwe i trwały kilka miesięcy.
Wicher na wzorową opinię zapracował pełniąc służbę w jednostce macierzystej. Starszy szeregowy może śmiało pochwalić się ukończeniem licznych kursów oraz szkoleń: odbył m.in. kurs płetwonurków, szkolenia w zakresie skoków spadochronowych.
Do udziału w studium oficerskim skłoniła go nie tyle chęć awansu, co możliwość dalszego kształcenia się i sprawdzenia na wyższych stopniach dowodzenia. Wicher ma doświadczenie bojowe. Uczestniczył w 11. zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Z tytułem magistra inżyniera ukończył studia na kierunku zarządzanie na jednej z krakowskich uczelni. - Ten intensywny kurs na pewno zaowocuje i jestem przekonany, że nie będziemy ustępować oficerom Wojska Polskiego z Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu - mówi wojskowy.
Kolejny żołnierz to starszy szeregowy Martyn Spirydowicz, który służbę rozpoczął w 2008 roku. Służył w 8 Szczecińskim Batalionie Radiotechnicznym, z czego jak przyznaje "jest bardzo dumny". - Starając się o studium oficerskie podnosiłem swoje kwalifikacje na różnych stanowiskach służbowych, a byłem m.in. wartownikiem, kierowcą, operatorem radiostacji. Za każdym razem starałem się na jak najwyższym poziomie wypełniać obowiązki - dodaje.
Martyn Spirydowicz może pochwalić się wieloma odznakami, w tym m.in. Wojskową Odznaką Strzelecką, Odznaką pamiątkową 8 Batalionu Radiotechnicznego. Otrzymał także odznakę Kolegium Mężów Zaufania i wiele innych tytułów sportowych.
Wojskowy twierdzi, że jak dotąd spotkał się z samymi życzliwymi komentarzami na temat kursu. - Koledzy trzymają kciuki, aby powiodło się nam tutaj jak najlepiej. Ponadto wielu żołnierzy idzie w nasze ślady. Zapisują się na zajęcia języków obcych, szkolą się i przygotowują z nadzieją, że za rok będą mieli możliwość wystartowania w egzaminach przeznaczonych dla korpusu szeregowych - zaznacza Spirydowicz.
Tymczasem gen. Waldemar Skrzypczak, mówiąc o oficerskim kursie, wyraża zdziwienie. Jak stwierdza, "z szeregowego, który nie dowodził nawet na poziomie drużyny, w ciągu roku nie da się zrobić oficera". - Z całym szacunkiem do tych żołnierzy i ich zaangażowania, bo rozumiem, że są to żołnierze najlepsi z najlepszych, powinni jednak ukończyć szkołę podoficerską i dowodzić drużyną - ocenia.
Zdaniem gen. Skrzypczaka, ten kurs jest wypaczaniem systemu edukacji wojskowej i oznacza kaleczenie biorących w nim udział żołnierzy. - Przygotowanie oficera wymaga wielkiego wysiłku zarówno ze strony systemu edukacji, jak i samego szkolonego. U nas nie przywiązuje się w tej chwili uwagi do rzemiosła. Ważna stała się statystyka. Na wojnie jest jednak odwrotnie. Ci którzy znają statystykę, leżą na cmentarzach, zaś rzemieślnicy zostają bohaterami - dodaje.