Z pełnym bakiem przez granicę
Polska zdjęła ograniczenia na wjazd na jej
terytorium białoruskich TIR-ów z pełnymi bakami benzyny
- poinformowała białoruska telewizja państwowa.
Po wprowadzeniu 1 stycznia br. przez polskie ministerstwo finansów regulacji, zgodnie z którą od przewożonych przez granicę nadwyżek paliwa powyżej dwustu litrów trzeba zapłacić cło, akcyzę i VAT - na białorusko-polskim przejściu granicznym w Kozłowiczach utworzyła się 12. kilometrowa kolejka ciężarówek.
Kierowcy zapowiedzieli, że będą wylewać paliwo do przydrożnych rowów, co groziło katastrofą ekologiczną.
Ministerstwu finansów Polski chodziło o rozwiązanie problemu handlu białoruskim paliwem - dwa razy tańszym niż w Polsce.
Każda z ciężarówek wwozi setki litrów paliwa, którego część spuszcza ze zbiorników i nielegalnie sprzedaje tuż przy granicy. Olej napędowy ze Wschodu jest tańszy, więc korzystają z niego przede wszystkim nasi rolnicy, ale także firmy transportowe. Często nadmiar paliwa zagraniczni przewoźnicy oddają stacjom benzynowym - na przechowanie albo do sprzedaży, na czym zyskują obie strony tego układu, traci zaś budżet państwa i krajowe rafinerie.
Według szacunków Polskiej Izby Paliw Płynnych spowodowane tym procederem straty fiskusa wynoszą od 1 do 2 mld zł rocznie.