Z czego żyje mafia
Napady czy ściąganie haraczów to zbyt ryzykowne zajęcie dla polskich gangów. Łatwiejsze jest wyłudzanie podatku VAT, kredytów czy dotacji. A najbardziej opłacalne są produkcja i przemyt narkotyków. Coraz groźniejsi stają się pseudokibice.
05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 11:08
Co najmniej cztery miliony złotych stracił Skarb Państwa na podatku VAT wyłudzonym przez gang handlujący złomem. Na jego trop częstochowscy prokuratorzy wpadli przy okazji śledztwa narkotykowego. Jeden z gangsterów zaczął sypać i opowiedział śledczym, na czym polegał mechanizm przekrętu.
Grupa kupowała złom w małych punktach, do których surowiec dostarczali drobni dostawcy. Transakcja nie była ewidencjonowana. Nie wydawano na nią żadnych faktur. Potem przestępcy odsprzedawali surowiec dużym centralom zaopatrującym huty. Te transakcje przeprowadzano już zgodnie z prawem, firmy przestępców wystawiały faktury, od których powinni odprowadzić podatek. Nie chcieli jednak tego robić, bo musieliby zapłacić od nich podatek VAT – aby tego uniknąć, gang potrzebował fikcyjnych faktur, potwierdzających zakup złomu. – Te fałszywe faktury, potwierdzające rzekomy zakup złomu od ich wystawców, fabrykowały zakładane do tego celu firmy słupy – mówi prokurator Tomasz Ozimek z Częstochowy. Policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali w tej sprawie 13 podejrzanych, kilku z nich trafiło za kraty, wobec reszty zastosowano dozór policyjny. Na podobnym patencie jak gang z Częstochowy działa w Polsce wiele innych grup.
– Przestępcy tworzą łańcuszki firm, które fikcyjnie sprzedają między sobą złom, podbijając jego wartość i fałszując faktury. Na końcu eksportują surowiec z Polski i występują do urzędu skarbowego o zwrot VAT. Albo sprzedają złom uczciwie działającej firmie w Polsce, po czym sami likwidują działalność i nie płacą podatku – tłumaczą policjanci. Ten interes dla gangów jest bardzo opłacalny, bo wyłudzając VAT ze sprzedaży tylko jednej ciężarówki złomu, można zarobić nawet ok. 100 tys. zł. Jak wynika z szacunków Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu, roczne straty budżetu z tego tytułu wynoszą przynajmniej 2 mld zł. – Wyłudzenia VAT za złom czy wyroby hutnicze to jedno z intratniejszych źródeł dochodów gangów, specjalizujących się w przestępczości ekonomicznej – mówi mł. insp. Zbigniew Maj, wiceszef Centralnego Biura Śledczego.
Swobodny przepływ gangsterów
Jak wynika z najnowszych danych CBŚ, do których dotarł tygodnik „Uważam Rze", w ub.r. w Polsce działało 551 gangów, podczas gdy rok wcześniej 547. Najwięcej grup przestępczych – jak wynika z raportu – czerpało zyski właśnie z przestępstw ekonomicznych. W ub.r. takich grup było aż 207 (rok wcześniej 177), podczas gdy w 2010 r. najwięcej gangów zajmowało się przestępczością narkotykową.
Zdaniem kryminologa prof. Brunona Hołysta to ewoluowanie przestępczości zorganizowanej jest zrozumiałe. – W tej chwili największe zyski są właśnie z przestępczości ekonomicznej, która pozostawia stosunkowo mało śladów. Taka sytuacja będzie się utrzymywać, bo zmieniają się sami przestępcy. To już nowa generacja członków zorganizowanych grup znających świat i języki obce – tłumaczy prof. Hołyst. Dodaje, że przestępczość ekonomiczna opiera się na działaniach umysłu, a nie na sile fizycznej. – Poza tym Unia Europejska, strefa Schengen, otwarte granice – to wszystko daje przestępcom wielkie możliwości działania. Swobodny przepływ ludzi i dóbr sprawia, że nasi przestępcy coraz częściej korzystają z doświadczeń gangów z krajów zachodnich – uważa kryminolog. Podkreśla również, że przestępczość tradycyjna nie jest już tak niebezpieczna jak właśnie zorganizowana.
I podaje przykład: jeszcze kilka lat temu w Niemczech przestępczość zorganizowana była na poziomie 32 proc. Najnowsze dane tamtejszej policji pokazują jednak, że teraz jest to już ponad 50 proc. wszystkich przestępstw.
Polskie grupy poza wyłudzaniem podatków, dotacji czy kredytów wciąż chętnie fałszują paliwa. Pod koniec sierpnia zeszłego roku CBŚ razem z policjantami z Gdańska rozbiło gang, który przetwarzał olej opałowy w paliwo. W ręce mundurowych wpadło 13 osób, wśród nich przedsiębiorcy, którzy prowadzili legalną działalność gospodarczą związaną z obrotem paliwami. Zabezpieczono ok. 100 tys. litrów oleju opałowego. Z szacunków śledczych wynikało, że za sprawą działalności grupy państwo straciło ok. 15 mln zł.
Napady czy ściąganie haraczów to zbyt ryzykowne zajęcie dla polskich gangów. Łatwiejsze jest wyłudzanie podatku VAT, kredytów czy dotacji. A najbardziej opłacalne są produkcja i przemyt narkotyków. Coraz groźniejsi stają się pseudokibice – Polskie grupy przestępcze chętnie też wyłudzają kredyty, korzystając z podrobionych czy fałszywych dokumentów, czy wyłudzają dotacje lub zasiłki – mówią policjanci z CBŚ.
Zbigniew Rau, były wiceminister Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, grupy zajmujące się przestępczością ekonomiczną określa mianem „białych kołnierzyków". – Bo to już nie są tak zwane karki w bmwicach, ale osoby świetnie ubrane, o – zdawałoby się – nieskazitelnych charakterach, pięknej wymowie i obyciu w towarzystwie. Często udzielają się charytatywnie, a z tylnego siedzenia pociągają za sznurki. W tej chwili grupy przestępcze działają jak dobrze zorganizowane przedsiębiorstwa. Stąd taki wzrost wyłudzeń dotacji, oszustw czy zaciąganych kredytów. Poza tym społeczeństwo przestało tolerować grupy kryminalne, częściej współpracuje z policją. W przypadku przestępczości ekonomicznej o wiele niższe jest zagrożenie dla sprawców. W najgorszym wypadku dostaną dwa lata więzienia i to pewnie w zawieszeniu. A za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu dostaliby co najmniej 15 lat – uważa Zbigniew Rau. I podkreśla, że przestępstwa gospodarcze są bardzo zyskowne, a nie trzeba przy nich wiele wysiłku ze strony
sprawców.
– Wiek XXI jest właśnie czasem przestępstw ekonomicznych i internetowych. Wkraczają nowe technologie, czyli też nowe narzędzia dla przestępców ułatwiające im działalność – dodaje Rau.
Wietnamska maryśka
Ważnym źródłem dochodu naszych grup przestępczych są wciąż narkotyki. Przemytem, produkcją i uprawą, jak wynika z danych CBŚ, zajmowało się w ub. roku aż 205 gangów, rok wcześniej – 213. – Z jednej strony polskie grupy przemycają marihuanę z Holandii, a z drugiej organizują plantacje i wytwórnie w Polsce, a potem gotowe produkty przemycają na zachód Europy – mówi Zbigniew Maj.
W Polsce za uprawę marihuany zabrali się Wietnamczycy, którzy przed przyjazdem do Polski często mieszkali w Czechach. – Wynajmują oni domy pod miastem. Podłączają się nielegalnie do prądu i zakładają masowe uprawy marihuany – opowiada jeden z policjantów zajmujący się zwalczaniem przestępczości narkotykowej. Takie uprawy funkcjonariusze zlikwidowali w ub. roku m.in. w okolicach Raszyna, Pruszkowa czy Ząbek. – Swoje uprawy Wietnamczycy prowadzili metodą indoor, czyli w domach, przez co bardzo trudno je było wykryć. Rośliny wymagają intensywnego oświetlenia o dużej mocy, z tego powodu zużycie prądu drastycznie rośnie – opowiada policjant. Dodaje, że aby zmylić stróżów prawa, Wietnamczycy swoje nielegalne przyłącza energii elektrycznej robią jak najdalej od wynajmowanych domów po to, by trudno było ich namierzyć. – Czasem jest to nawet ponad kilometr – dodaje policjant.
W sumie CBŚ wykrył ow ub. roku aż 56 plantacji marihuany, z czego 51 była w budynkach. Przejęto aż 600 kg suszu, a w ręce mundurowych wpadło 15 tys. krzaków. Poza marihuaną polskie grupy wciąż prowadzą wytwórnie amfetaminy czy innych syntetycznych narkotyków, a do Polski sprowadzają kokainę. – Jednak ten narkotyk nie jest u nas zbyt popularny – mówi policjant. Dodaje, że wciąż wielu Polaków niezwiązanych z grupami przestępczymi decyduje się na „zarobek" poprzez przemyt kokainy do Europy z Ameryki Południowej. Najczęściej kurierzy połykają ten narkotyk. Przemytem do Polski kokainy coraz częściej zajmują się też Nigeryjczycy, którzy przywożą ją do nas bezpośrednio z krajów zachodniej Europy.
Gangi z Polski powiatowej
Dziesięć lat temu największe polskie grupy przestępcze jak „Pruszków" czy „Wołomin" gros swoich dochodów czerpało z działalności kryminalnej: napadów, haraczy czy porwań dla okupu. Po rozbiciu takich gangów niektórzy eksperci od przestępczości zorganizowanej zaczęli głosić koniec tego typu gangów w Polsce. – To nieprawda. Gangi zajmujące się przestępczością kryminalną wciąż istnieją, zwłaszcza w Polsce powiatowej. Tam one wciąż są aktywne, w dużych miastach, jak Warszawa czy Poznań, ich działalność jest bardziej zakamuflowana – mówi Zbigniew Maj. Takie same obserwacje ma dr Rau. – Zorganizowane grupy przestępcze parające się okupami i porwaniami przenoszą się teraz do mniejszych miast.
Napady czy ściąganie haraczów to zbyt ryzykowne zajęcie dla polskich gangów. Łatwiejsze jest wyłudzanie podatku VAT, kredytów czy dotacji. A najbardziej opłacalne są produkcja i przemyt narkotyków. Coraz groźniejsi stają się pseudokibice – Tam trudniej je namierzyć. W dużych aglomeracjach – jak Warszawa, Poznań, Wrocław czy Gdańsk – jest monitoring, więc łatwiej wykryć sprawców zdarzeń – tłumaczy były wiceminister. Zauważa jednocześnie, że największym zagrożeniem w Polsce, obok przestępstw ekonomicznych, pozostają porwania. – Ale tylko bogatych osób, bo wtedy opłaca się to przestępcom. – Według mnie brutalnych porwań dla pieniędzy będzie coraz więcej. Ale więcej może też być napadów na banki czy jubilerów – to ze względu na cenę złota – dodaje dr Rau. Wzrost liczby porwań zauważa też Zbigniew Maj. – Ale są to najczęściej porachunki między członkami konkurencyjnych grup przestępczych – tłumaczy. Zwraca uwagę, że coraz częściej do grup zorganizowanych wchodzą pseudokibice. – Po ustawkach z kibicami innych
klubów są wyćwiczeni w walce. Poza tym są zdyscyplinowani i mają świetne sposoby komunikacji między sobą i ostrzegania się. Chciałbym, by podobnie było w CBŚ – dodaje Maj.
W ub. roku CBŚ zatrzymało aż 421 pseudokibiców. Większość z nich, bo ok. 300, usłyszała zarzuty posiadania i rozpowszechniania narkotyków, kolejnych ponad 100 udziału w bójce, rozboju czy pobiciu, a następnych 20 pobicia ze skutkiem śmiertelnym czy zabójstwa.
– Rozbiliśmy m.in. bojówkę pseudokibiców Wisły Kraków, Lecha Poznań czy Lechii Gdańsk – wylicza Zbigniew Maj. Dodaje, że trzech liderów gangów narkotykowych wywodziło się ze środowisk kibicowskich, m.in. Lecha Poznań czy Ruchu Chorzów. Do walki z pseudokibicami powiązanymi z grupami przestępczymi w każdym zarządzie terenowym CBŚ powołano specjalne zespoły. – Nie będziemy ich rozwiązywać nawet po Euro 2012 – zapewnia wiceszef biura. Dodaje, że polscy gangsterzy coraz mocniej specjalizują się w fałszerstwach pieniędzy.
W ub. roku pod Otwockiem wykryto największą w Europie wytwórnię fałszywych euro oraz dokumentów. Policjanci szukali wytwórni podrabianych dokumentów i tak trafili do Otwocka. Przez ponad miesiąc stróże prawa prowadzili obserwację podejrzanego miejsca. Gdy już mieli pewność co do konkretnej posesji, weszli na nią. W pomieszczeniach znaleziono banknoty o nominałach 50 i 500 euro. W sumie 1,2 mln euro było już przygotowane do wprowadzenia na rynek. Banknoty odpowiednio posegregowane i opatrzone banderolami w niewielkich paczkach zostały ukryte w różnych skrytkach. Poza tym policjanci znaleźli także kilka tysięcy niepociętych arkuszy z imitacją znaków protekcyjnych, przygotowanych do wyprodukowania kolejnych fałszywych banknotów, których wartość wyniosłaby co najmniej 1,5 mln euro. Pieniądze były przygotowywane do puszczenia w obieg w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej. – Były one tak doskonałej jakości, że nawet bankomaty w Holandii, gdzie jeździli nasi przestępcy, by rozmieniać pieniądze, nie były w
stanie wykryć fałszywek – mówi jeden z policjantów.
W ub. roku CBŚ udało się wyeliminować 196 grup polskich (rok wcześniej 144), cztery międzynarodowe oraz jedną prowadzoną przez cudzoziemców.
W ręce policjantów wpadło wtedy 186 liderów gangów (z czego 181 to byli Polacy) oraz 1712 ich członków, głównie Polaków (1656), a 46 osób należało do gangów międzynarodowych, dziewięć kolejnych to cudzoziemcy (jeden z nich pochodził zza wschodniej granicy). W sumie CBŚ zatrzymało 4,6 tys. osób, a prawie 22 tys. zarzutów usłyszało 6 tys. podejrzanych osób. Funkcjonariusze zabezpieczyli mienie warte 278 mln zł i 40 mln gotówki.
Michał Cessanis, Janina Blikowska