Z czarnych kart PRL
Kilkuset emigrantów z marca 1968 r. powinno odpowiadać za swe przestępstwa z okresu stalinowskiego - ocenia historyk PRL, szef warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej prof. Jerzy Eisler.
22.05.2003 | aktual.: 22.05.2003 08:35
Wypowiadając się dla najnowszego, poświęconego Marcowi 1968 r. "Biuletynu IPN" z marca-kwietnia br., Eisler powiedział m.in.: "Trzeba dopowiedzieć jedną rzecz - to też jest temat wstydliwy - i doszedłem do tego po pewnym czasie od wydania mojej pierwszej książki na ten temat. Wśród tych kilkunastu tysięcy ludzi, którzy wtedy wyemigrowali z Polski, byli i tacy, którzy nie powinni wyemigrować, ale powinni stawić się przed prokuratorem z racji swojej działalności w aparacie bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej, sądownictwie wojskowym w okresie stalinowskim".
Według Eislera, takich osób było "prawdopodobnie kilkaset, ale to dopiero należy dokładnie zbadać". "Były takie sytuacje, że ktoś padł ofiarą w 1968 r.; wtedy wyrzucono go z partii, usunięto z zajmowanego stanowiska i w efekcie w atmosferze zaszczucia wyjechał z Polski, ale to nie przekreśliło jego wcześniejszych dokonań
" - powiedział Eisler.
Wymienił przykład Heleny Wolińskiej, stalinowskiego prokuratora wojskowego, o której ekstradycję Polska wystąpiła kilka lat temu do Wielkiej Brytanii (ostatecznej odpowiedzi wciąż nie ma). "Powinna ona odpowiadać za swoją działalność z okresu stalinowskiego, ale to nie zmienia faktu, że w 1968 r. rzeczywiście była ofiarą nagonki antysemickiej" - oświadczył Eisler.
"Niektórym ludziom trudno jest zrozumieć, że ten sam człowiek może być i katem, i ofiarą" - dodał historyk.
"Naturalnie to w żadnym razie nie usprawiedliwia antysemitów z Marca 1968 r." - podkreślił szef warszawskiego IPN. Jest on znanym historykiem lat PRL, autorem książek naukowych m.in. o Marcu.
Marzec 1968 to jeden z kilku kryzysów społeczno-politycznych w PRL. Kryzys narastał od końca lat 50., połączony z rozgrywkami wewnątrz kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w której do głosu doszła nacjonalistyczna grupa Mieczysława Moczara.
Bezpośrednią przyczyną wybuchu stała się demonstracja studentów pod pomnikiem Adama Mickiewicza w Warszawie na znak protestu przeciwko zdjęciu przez cenzurę spektaklu "Dziadów" w reżyserii Kazimierza Dejmka. Uczestnicy demonstracji zostali poddani restrykcjom, niektórzy usunięci z uczelni, co wywołało 8-11 marca powszechną akcję protestacyjną studentów, rozbijaną brutalnie przed oddziały MO, ORMO i tzw. aktywu robotniczego.
Protestujący domagali się liberalizacji życia politycznego. Przeciwko represjom protestowali niektórzy intelektualiści, posłowie na Sejm Koła Poselskiego Znak, przedstawiciele Episkopatu Polski. Wystąpienia studenckie zostały stłumione do końca marca 1968. Ważnym aspektem wydarzeń była fala oficjalnego antysemityzmu, na skutek czego wyemigrowało z kraju ok. 20 tys. obywateli polskich pochodzenia żydowskiego.