Yanis Varoufakis: Nowe Bretton Woods - dlaczego potrzebujemy zmiany globalnego systemu finansowego
John Keynes proponował stworzenie międzynarodowej unii rozrachunkowej (ICU), pod którą podlegałyby wszystkie największe gospodarki świata. Pozostając przy swoich własnych walutach i bankach centralnych, członkowie unii zgodziliby się denominować wszystkie opłaty za pomocą wspólnej jednostki obrachunkowej, którą Keynes nazwał "bancorem". Nagle świat zyskałby - bez potrzeby wpłacania składek - globalny fundusz majątkowy. To pozwoliłoby na sfinansowanie na skalę światową przejścia do zdekarbonizowanego systemu energetycznego w sposób, który ustabilizowałby globalną gospodarkę poprzez inwestycje w badania na rzecz "zielonej energii" i ekologicznych technologii - pisze Yanis Varoufakis, były minister finansów Grecji. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w Opiniach WP, w ramach współpracy z Project Syndicate.
23.05.2016 | aktual.: 25.07.2016 16:17
Finansowa zapaść z 2008 roku sprawiła, że zaczęły pojawiać się głosy wzywające do utworzenia globalnego systemu finansowego, który niwelowałby nierównowagi handlowe, moderował przepływy kapitału spekulacyjnego i zapobiegał systemowemu efektowi domina. Taki był rzecz jasna cel pierwotnego systemu z Bretton Woods. Ale system ten byłby dziś niepożądany i niemożliwy do utrzymania. Jak więc mogłaby wyglądać alternatywa?
Konferencja w Bretton Woods w 1944 roku była miejscem zderzenia dwóch ludzi i ich wizji: Harry'ego Dextera White'a, przedstawiciela prezydenta Franklina Roosevelta oraz Johna Maynarda Keynesa, reprezentującego gasnące imperium brytyjskie. Jak można było się spodziewać, zwycięsko z konfrontacji wyszła wizja White'a, oparta na powojennej nadwyżce handlowej Stanów Zjednoczonych, którą Stany wykorzystały aby "zdolaryzować" Europę i Japonię w zamian za ich zgodę na danie USA wolnej ręki w kwestii polityki monetarnej. Ten nowy powojenny system dał fundament najwspanialszemu okresowi kapitalizmu - aż do chwili, kiedy Ameryka straciła swoją nadwyżkę i układ White'a się zawalił.
Pytanie, które zadawało wielu podczas ostatniej dekady jest proste: czy odrzucony plan Keynesa byłby bardziej odpowiedni dla naszego pokryzysowego, wielobiegunowego świata?
Tak twierdził Zhou Xiaouchuan, prezes banku centralnego Chin, który w 2009 roku ubolewał nad tym, że w Bretton Woods nie przyjęto propozycji Keynesa. Dwa lata później, Dominique Strauss-Kahn, ówczesny dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego, został zapytany o to, jaka powinna być rola MFW po kryzysie 2008 roku. Odpowiedział: "Keynes już 60 lat temu przewidział to, co będzie potrzebne; ale było wówczas za wcześnie. Teraz nadszedł czas, aby to zrobić. I myślę, że jesteśmy na to gotowi!".
Kilka tygodni później Strauss-Kahn odszedł w niesławie, nigdy nie wyjaśniwszy, czym było to, do czego był gotowy. Ale odgadnięcie, czym to mogło być, nie jest zbyt trudne.
Przede wszystkim, nowy system odzwierciedlałby pogląd Keynesa, że światowa stabliność jest podważana przez wrodzoną tendencję kapitalizmu do tworzenia podziałów między gospodarkami nadwyżkowymi i deficytowymi. Nadwyżki i deficyty zwiększają się podczas okresu wzrostu, a ciężar dostosowania się do tego opiera się w dysproporcjonalny sposób na dłużnikach w okresie recesji, co prowadzi do procesu deflacji długu, który zapuszcza korzenie w regionach deficytu, po czym osłabia popyt na całym świecie.
Aby przeciwdziałać tej tendencji, Keynes proponował zastąpienie systemu, w którym "proces dostosowania się jest obowiązkowy dla dłużnika i dobrowolny dla wierzyciela", układem w którym obowiązek ten spada równomiernie zarówno na dłużników i wierzycieli.
Rozwiązaniem Keynesa było stworzenie międzynarodowej unii rozrachunkowej (ICU), pod którą podlegałyby wszystkie największe gospodarki świata. Pozostając przy swoich własnych walutach i bankach centralnych, członkowie unii zgodziliby się denominować wszystkie opłaty za pomocą wspólnej jednostki obrachunkowej, którą Keynes nazwał "bancorem". Wszystkie międzynarodowe transakcje przechodziłyby przez ICU.
Początkowo, konto rezerwowe każdego państwa zostałoby zasilone sumą bancorów proporcjonalną do jego udziału w światowym handlu. Potem, każdemu państwu byłyby przyznawane dodatkowe bancory, zgodnie z wielkością jego eksportu netto. Po utworzeniu, ICU nakładałaby na zasadzie symetrii podatki na państwa z trwałymi deficytami i nadwyżkami handlowymi, aby anulować mechanizm ujemnego sprzężenia zwrotnego, powodującego niezrównoważone przepływami kapitału, niestabilność, niewystarczający poziom światowego popytu łącznego i nierówno rozkładającego się bezrobocia.
Propozycja Keynesa nie była pozbawiona problemów. Przewidywała sztywne kursy walutowe, co wymagałoby wprowadzenia ograniczonych funkcji debetowych dla krajów z chronicznymi deficytami. Oznaczałoby to także nieustanne targi między ministrami finansów dotyczące wyznaczonych kursów i stóp procentowych. A sztywna kontrola finansowa, która dałaby biurokratom nadmierną władzę nad przepływami kapitału, to zabójcza wada pomysłu.
Ale nie ma żadnego powodu, by ICU nie mogła zostać zaprojektowana z płynnymi kursami walutowymi i prostymi, automatycznymi zasadami, które minimalizowałyby uznaniową władzę polityków biurokratów, jednocześnie zachowując przy tym zalety pierwotnej idei Keynesa, aby kontrolować globalne nierównowagi.
Nowe ICU - NICU - wyglądałoby tak, jak w wizji Keynesa. Ale zamiast abstrakcyjnego bancora, mielibyśmy wspólną cyfrową walutę - nazwaną, powiedzmy, kosmos - wydawaną i regulowaną przez MFW. Fundusz administrowałby kosmosem na bazie przejrzystej cyfrowej księgi rachunkowej oraz algorytmu, który w z góry uzgodniony sposób dopasowywałby całkowitą podaż pieniądza do wielkości światowego handlu. To pozwoliłoby na ukształtowanie się automatycznego mechanizmu antycyklicznego, który zwiększałby globalną podaż w czasach ogólnego spowolnienia gospodarczego.
Rynki wymiany walut funkcjonowałyby tak, jak to robią dzisiaj, a kurs kosmosu w stosunku do innych walut zmieniałby się tak samo jak zmienia się obecnie kurs specjalnych praw ciągnienia (SDR) Międzynarodowego Funduszu Walutowego vis a vis dolara, euro, jena, funta czy renmibi. Różnica polegałaby oczywiście na tym, że pod administracją NICU, państwa członkowskie pozwalałyby na kierowanie wszystkich transakcji przez kosmosowe konta NICU ich banków centralnych.
Aby w pełni wykorzystać potencjał tego układu do kontrolowania nierówności, wprowadzone byłyby dwa stabilizujące przepływy. Po pierwsze, podatek od nierównowagi handlowej byłby pobierany co roku z konta kosmosowego każdego banku centralnego - w proporcji do jego deficytu lub nadwyżki rachunku obrotów bieżących - i zasilałby wspólny fundusz NICU. Po drugie, od prywatnych instytucji finansowych pobierana byłaby opłata na rzecz tego samego funduszu NICU, proporcjonalnie do jakichkolwiek nagłych odpływów kapitału z kraju, podobna do podwyżek cen stosowanych przez firmy takie jak Uber w czasie szczytowego ruchu drogowego.
Podatek od nierównowagi ma zmotywować rządy krajów nadwyżkowych do wzmocnienia krajowych wydatków i inwestycji, równocześnie systematycznie zmniejszając możliwości wydatków międzynarodowych krajów deficytowych. Rynki walutowe wezmą to pod uwagę, szybciej dopasowując kursy wymiany do nierównowag w rachunkach obrotów bieżących i równoważąc dużą część przepływów kapitałowych, które dziś podtrzymują chronicznie niezrównoważony handel. Podobnie opłata od instytucji finansowych automatycznie karałaby spekulacyjne, stadne przepływy kapitału, nie zwiększając arbitralnej władzy biurokratów ani nie wprowadzając sztywnych kontroli przepływów kapitałowych.
Nagle świat zyskałby - bez potrzeby wpłacania składek - globalny fundusz majątkowy. To pozwoliłoby na sfinansowanie na skalę światową przejścia do zdekarbonizowanego systemu energetycznego w sposób, który ustabilizowałby globalną gospodarkę poprzez inwestycje w badania na rzecz "zielonej energii" i ekologicznych technologii.
Keynes wyprzedził swój czas. Jego propozycja wymagała cyfrowych technologii i rynków walutowych, które nie istniały w latach 40. Ale dzisiaj je mamy, wraz z instytucjonalnym doświadczeniem z międzynarodowymi systemami obrachunkowymi. Mamy też desperacką potrzebę takiego globalnego funduszu ekologicznej transformacji, który keynesowski system z Bretton Woods stworzyłby automatycznie. Jedyne czego nam brakuje, to procesu politycznego - owszem, takiego Roosevelta, który zebrałby graczy i byłby katalizatorem zmiany.
Yanis Varoufakis
Copyright: Project Syndicate, 2016