Wzruszający list mamy chłopca przejechanego przez maszynę budowlaną. Maksia uratowali policjanci
Mazowiecka policja opublikowała list od wdzięcznej matki małego Maksia. Chłopiec uległ poważnemu wypadkowi. Prawdopodobnie tylko dzięki policjantom z Sochaczewa udało mu się przeżyć.
Do dramatycznego zdarzenia doszło na początku lipca na terenie powiatu sochaczewskiego. Mały Maks bawił się na podwórku i nieopatrznie wbiegł pod koła ładowarki teleskopowej (maszyny do robót budowlanych), którą kierował jego tata. Pojazd przejechał po ciele chłopca. Przerażeni rodzice nie wezwali karetki, ale zdecydowali się sami zawieźć ranne dziecko do szpitala.
"Pod wpływem emocji i adrenaliny i sama nie wiem czego, nie czekając na karetkę, wzięliśmy naszego Maksa i sami zawieźliśmy do szpitala, łamiąc po drodze chyba wszystkie przepisy ruchu drogowego" - czytamy w liście, który mama Maksa wysłała do sochaczewskich funkcjonariuszy - Martyny Katana, Marcina Fularskiego oraz Grzegorza Berusa.
Policjanci kierujący ruchem zauważyli nieprzepisowo jadący samochód. "Zaczęliśmy trąbić i krzyczeć, a oni bez wahania wsiedli do radiowozu i kazali nam jechać za sobą, eskortując w drodze do szpitala" - relacjonowała kobieta.
Życie chłopca wisiało na włosku i liczyła się dosłownie każda sekunda. Nie wiadomo, czy bez pomocy funkcjonariuszy udałoby się uratować dziecko.
"Gdy reanimowali Maksa Pani Martyna cały czas była przy mnie. Wspierała i próbowała pocieszać. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na SOR, ale ta Pani była cały czas... Panowie zresztą też" - napisała wdzięczna mama.
Funkcjonariusze udostępnili list na stronie internetowej policji. Maks wyszedł z dramatycznego wypadku cało. Jak przyznaje mama - uśmiecha się, jest zdrowy i sprawny.