Wywoływał alarmy bombowe, teraz stanął przed sądem
Przed łódzkim sądem rozpoczął się proces 33-letniego Gabriela C., który m.in. wywołał fałszywy alarm bombowy w jednym ze szpitali. Informacja spowodowała ewakuację ponad 150 chorych osób. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.
Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku. Kilka minut po godz. 23 do dyrekcji szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Łodzi zadzwonił mężczyzna z informacją o podłożeniu w budynku bomby. Natychmiast podjęto decyzję o ewakuacji placówki.
Ponad 150 chorych, którzy mogli poruszać się o własnych siłach, na wózkach inwalidzkich, przewieziono autobusami Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego do jednej z hal sportowych. Na miejscu pozostawiono kilkanaście osób, których przetransportowanie stwarzało realne zagrożenie dla ich życia. Byli to pacjenci m.in. po operacjach i zawałach. Szpital przeszukano, alarm okazał się fałszywy. Po ok. dwóch godzinach pacjenci zaczęli wracać do szpitala. Akcję zakończono ok. 2.30 nad ranem. Żadnemu z ewakuowanych pacjentów nic się stało.
W miesiąc później policja zatrzymała podejrzanego o spowodowanie fałszywego alarmu Gabriela C. Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna w ciągu dwóch miesięcy sześć razy powiadamiał policję o podłożeniu ładunków wybuchowych w różnych punktach miasta. Sprawca za każdym razem dzwonił z budki telefonicznej, uważając, że jest zupełnie anonimowy.
Wszystkie powiadomienia okazywały się fałszywe, ale wiązały się za każdym razem z ewakuacją budynków i dużymi kosztami związanymi z akcją.
Sprawca alarmów został zatrzymany w swoim mieszkaniu na Widzewie. Był przekonany, że jego "żarty" nigdy nie zostaną udowodnione, był zupełnie zaskoczony. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób. Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności.