Wysyp "letnich żebraków" w Poznaniu
W knajpach wokół Starego Rynku dzieci sprzedają kwiatki. Na skrzyżowaniach, na przykład Bałtyckiej z Gdyńską, myją szyby samochodów oczekujących na zmianę świateł. Romowie zbierają pieniądze, grając na harmonii w tramwajach czy przed blokami. W Poznaniu nastąpił wysyp "letnich żebraków".
- Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko temu, że ktoś gra w weekend przed blokiem? - dziwi się Magdalena Rezulak z osiedla Kopernika. - Była muzyka, pokiwałam się w jej rytm i tyle. Pieniędzy nie rzucałam, bo mieszkam wysoko i pewnie by nie znaleźli w trawie - dodaje.
Raczej nie razi też sprzedawanie kwiatków w ogródkach piwnych. - Poznaniacy zwykle nie dają pieniędzy. Dla turystów możliwość kupienia kwiatów i obdarowanie nimi towarzyszki to chyba dodatkowa atrakcja - twierdzi Janusz Zdrojewski, jeden z klientów ogródków.
Żebractwo nie jest zakazane, o ile nie jest oszukańcze lub natarczywe i jeśli osoba zbierająca pieniądze nie ma środków do życia. Niezgodne z prawem jest zmuszanie dzieci do żebrania.
- Dlatego sprawdzamy sytuację rodzinną dziecka przyłapanego na żebraniu - wyjaśnia Joanna Kęcińska z wydziału prewencji Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. - Badamy, czy nie chodzi głodne, czy nie jest przymuszane do procederu. Z naszych obserwacji wynika, że w większości przypadków żebranie jest pomysłem dzieci na szybki zarobek. W ciągu dnia zyskują 200-300 złotych i każda inna aktywność jest dla nich mało atrakcyjna. Wspólnie z pracownikami socjalnymi staramy się wskazać im inną drogę.
W zeszłym roku w Wielkopolsce naliczono 400 osób, w tym prawie 170 nieletnich, trudniących się żebractwem (w Poznaniu takich osób było ponad 250). Wszczęto 350 postępowań o wykroczenia: żebranie natarczywe, oszukańcze i nakłanianie do tego procederu dzieci. Najczęstsze formy żebractwa to zaczepianie przechodniów i prośby o pieniądze np. "na bułkę" czy "na wino" i wystawienie kartek z prośbą o wsparcie w związku z chorobą i kosztownym leczeniem.
- Wśród młodych najbardziej rozpowszechniona jest sprzedaż kwiatów, odprowadzanie wózków (z monetą w mechanizmie zabezpieczającym) przed marketami, ułatwienie zaparkowania w centrum, mycie szyb aut - wymienia Kęcińska.
Jedni płacą, bo boją się, że ich auto zostanie zniszczone albo że ktoś włoży palec w kufel z piwem, inni wierzą, że pomagają. Specjaliści twierdzą, że żebractwo to wybór, a nie konieczność. Mówią, że dając pieniądze, zachęcamy do kontynuowania procederu. Pozwalając na mycie szyb na jezdni możemy przyczynić się do potrącenia myjącego. Policja wskazuje, że często żebrzący wydają pieniądze na alkohol i narkotyki. W Poznaniu rozpoczęto kampanię zachęcającą do wspierania organizacji pomagających potrzebującym, a nie żebrzących. Kierowcy, którzy nie chcą, by myto szyby ich aut, mogą dostać zawieszki, klienci marketów - żetony do wózków.