Wysoka frekwencja w wyborach burmistrza Londynu
Nieoficjalne prognozy sugerują wysoką frekwencję w wyborach burmistrza Londynu i 25-osobowej rady miejskiej. Według tych prognoz, do lokali wyborczych może przyjść nawet 50% uprawnionych wobec 37% w 2004 roku i 34% w 2000 r.
Do udziału uprawnionych jest 5,5 mln londyńczyków, którzy wybierają wśród 10 kandydatów na burmistrza. Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godz. 23.00 czasu polskiego.
W ocenie komentatorów duża frekwencja dowodzi wyrównanych szans dwóch głównych kandydatów laburzysty Kena Livingstone'a i konserwatysty Borisa Johnsona.
Innym powodem zainteresowania wyborami jest to, że idzie w nich o dużą stawkę. Burmistrz zarządza budżetem w wys. 11 mld funtów rocznie, odpowiada za transport miejski, który wymaga modernizacji, policję, straż pożarną. Od obecnej kadencji przejmie też odpowiedzialność za budownictwo mieszkaniowe i szkolenie zawodowe. Będzie też miał rolę w przygotowaniu Olimpiady w 2012 r.
Oprócz władz Londynu wybierani są członkowie 137 organów samorządu lokalnego w Anglii i 22 w Walii (łącznie 4102 radnych). Wybory uważane są za najważniejszy sprawdzian popularności premiera Gordona Browna od czasu objęcia przez niego urzędu premiera latem ub. r., a ich wynik może mieć wpływ na termin rozpisania wyborów powszechnych.
Według Wiktora Moszczyńskiego ze Zjednoczenia Polskiego, wyborcy w terenie mogą zechcieć ukarać Browna za zniesienie najniższego 10-procentowego progu podatkowego dla najmniej zarabiających, mimo że premier częściowo wycofał się z tej decyzji.
Zaskoczony jestem tym, że wielu tradycyjnych wyborców Partii Pracy mówi mi, że nie widzi powodu, by głosować na Livingstone'a - powiedział Moszczyński.
Przegrana Livingstone'a byłaby dla rządzącej Partii Pracy dotkliwym ciosem, ponieważ rząd Browna oficjalnie go poparł.
Moszczyński dodaje, że opozycyjni konserwatyści zinterpretowaliby zwycięstwo swego kandydata jako wyraz tego, że złapali wiatr w żagle, choć na dłuższą metę współpraca Johnsona z liderem konserwatystów Davidem Cameronem mogłaby okazać się trudna.
Do udziału w wyborach zarejestrowało się ok. 65 tys. Polaków. Według Adama Komarnickiego z ponadpartyjnej inicjatywy "Polacy Głosują", wymiernym efektem mobilizowania Polaków do udziału w wyborach jest zainteresowanie społecznością polską ze strony angielskich polityków.
To zainteresowanie Polakami przez angielskich polityków może przeobrazić sposób, w jaki Polacy są tu postrzegani i jeśli wykorzystamy to w naszej działalności organizacyjnej, to możemy na tym tylko zyskać - ocenił.