Wyrzucił psa z 4. piętra, grozi mu rok więzienia
W radomskim sądzie rozpoczął się proces mężczyzny oskarżonego o znęcanie się nad psem i wyrzucenie go z balkonu na czwartym piętrze. Zwierzę na szczęście przeżyło, oskarżonemu grozi grzywna lub kara do roku więzienia.
17.12.2008 | aktual.: 17.12.2008 17:04
W sierpniu br. Władysław G. wyrzucił z jednego z bloków na radomskim osiedlu Michałów psa znajomej. Świadkowie zdarzenia zawiadomili policję. Zwierzę trafiło do schroniska dla zwierząt, gdzie było leczone. Po rekonwalescencji pies miał wrócić do właścicielki, ale dzięki staraniom Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, zrzekła się ona do niego praw. Pies trafił do nowej rodziny, która otoczyła go należytą opieką.
Oskarżony Władysław G. nie stawił się na rozprawie. Sędzia Ewa Gaczyńska odczytała jego zeznania złożone dwa miesiące temu w prokuraturze. Mężczyzna nie przyznał się wtedy do postawionych mu zarzutów. Wyjaśniał, że feralnego dnia jego przyjaciółka chciała wykąpać psa, ten jednak schował się za regał. Według niego - kiedy próbował go stamtąd wyciągnąć - zwierzę wyrwało mu się i samo wyskoczyło przez balkon.
Inną relację zdarzenia przedstawili świadkowie. - Na pewno ten mężczyzna wyrzucił psa przez balkon. Nie da się tego zapomnieć! - powiedziała mieszkanka wieżowca znajdującego się naprzeciw bloku, w którym doszło do zdarzenia. Dodała, że widziała przez okno, jak Władysław G., trzymając psa dwiema rękami, podszedł do barierki i rzucił go z czwartego piętra. - Potem słychać był już tylko przerażający skowyt - dodała.
Drugi świadek opowiadał, że właściciele nie opiekowali się odpowiednio psem i często trzymali go na balkonie. - Tam zwierzę jadło i załatwiało się. Często słychać było jego głośne szczekanie. Nawet po wypadku, kiedy zwierzę na kilka dni musiało wrócić do domu, było zamknięte na balkonie. Chowało się wtedy pod stojące tam krzesło - podkreślił.
Kolejna rozprawa odbędzie się w lutym przyszłego roku.