Wyrok za wypadek, w którym zginął Kulig
Na karę dwóch lat pozbawienia wolności w
zawieszeniu na trzy lata skazał Sąd Rejonowy w Bochni
(Małopolskie) dróżniczkę Michalinę K. z niedalekiej Rzezawy.
Kobietę oskarżono o nieopuszczenie rogatek i doprowadzenie do
wypadku, w którym zginął w lutym znany kierowca rajdowy Janusz
Kulig.
Dodatkowo sąd orzekł wobec kobiety zakaz wykonywania zawodu dróżniczki oraz zajmowania innych stanowisk związanych z bezpieczeństwem na kolei na pięć lat. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd uznał Michalinę K. za winną niedopełnienia ciążących na niej obowiązków dróżniczki w zakresie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, przez co sprowadziła bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu drogowym i doprowadziła do zderzenia pociągu z samochodem osobowym kierowanym przez Janusza Kuliga.
Kara orzeczona przez sąd jest zgodna z żądaniem prokuratora. Obrońca oskarżonej domagał się jej uniewinnienia.
Przewodniczący składu sędziowskiego Tomasz Kozioł podkreślił, że sąd w zasadniczej części podzielił wnioski oskarżyciela i uznał, że pełną winę za wypadek ponosi dróżniczka.
Zgodnie z tezą aktu oskarżenia, oskarżona tego czynu się dopuściła. Niedopełnienie przez nią obowiązków służbowych było główną przyczyną sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy i doprowadzenia do zderzenia pociągu z samochodem kierowanym przez Kuliga - powiedział sędzia.
Sąd odrzucił argument obrony, zmierzający do uczynienia zmarłego kierowcy współwinnym zdarzenia. Kierowca na przejeździe mógł wykazać większą ostrożność, ale to nie może w żaden sposób spychać na niego współwiny za zaistnienie tego zdarzenia - takie stwierdzenie byłoby niesprawiedliwe - ocenił sędzia. Do kolizji doszło, bo pokrzywdzony kierował się pełnym zaufaniem do osoby, która powinna wypełnić swoje obowiązki - zaznaczył.
Według sędziego, w sprawie pojawiły się jednak czynniki łagodzące, z których najważniejszym jest postawa najbliższych Kuliga, którzy po wypadku pojednali się z oskarżoną i przebaczyli jej ten czyn. To postawa imponująca i głęboko humanistyczna - ocenił sędzia Kozioł.
Michalina K. nie przyznała się do winy. W śledztwie powiedziała, że nie wie, jak doszło do wypadku. Wkrótce po zakończeniu śledztwa ojciec ofiary Jan Kulig powiedział, że jego rodzina współczuje dróżniczce i udziela jej przebaczenia.
Oskarżonej dróżniczki nie było w sądzie we wtorek podczas ogłoszenia wyroku. Kobieta leczy się z ciężkiej depresji, została dyscyplinarnie zwolniona z pracy i wypowiedziano jej służbowe mieszkanie. Proces przez cały czas obserwował 23-letni syn oskarżonej - student.
Ojciec rajdowca Jan Kulig nie chciał komentować wyroku, ale wyraził zadowolenie z jego uzasadnienia. Ważna jest prawda, i o nią chodziło, oraz to, że sprawa dobiegła końca. Nie mam żadnych wątpliwości, że Janusz nie był winien i absolutnie nie przyczynił się do wypadku - powiedział.
Syn oskarżonej Łukasz uważa, że winny wypadku jest przestarzały system bezpieczeństwa na kolei. Sąd nie rozważył w pełni argumentów obrony i przyjął własną postawę, która w naszym mniemaniu nie jest do końca prawidłowa - ocenił.
Do wypadku doszło wieczorem 13 lutego roku na strzeżonym przejeździe w Rzezawie koło Bochni, na którym dyżur pełniła 50- letnia dróżniczka. Kobieta nie opuściła szlabanów, przez co kierowany przez Janusza Kuliga fiat stilo wjechał wprost pod pociąg pospieszny relacji Zielona Góra-Zamość. Kierowca zginął na miejscu.