Polityka"Wyraźna linia frontu". Niemiecki dziennik o sporze Wałęsa-Kaczyński

"Wyraźna linia frontu". Niemiecki dziennik o sporze Wałęsa-Kaczyński

"30 lat temu w Polsce rozpoczął się zwycięski pochód pokojowych rewolucji w Europie Wschodniej. Dziś w polskiej polityce panuje język nienawiści. Jak do tego doszło?" - zastanawia się publicysta "Berliner Zeitung". Zwraca uwagę na konflikt między zwolennikami Lecha Wałęsy a Jarosława Kaczyńskiego.

"Wyraźna linia frontu". Niemiecki dziennik o sporze Wałęsa-Kaczyński
Źródło zdjęć: © Forum | Łukasz Dejnarowicz
Natalia Durman

06.02.2019 | aktual.: 06.02.2019 15:02

Ulrich Kroekel przypomina, że 30 lat temu, 6 lutego 1989 roku, w Warszawie rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu, które nadały konkretną formę "tryumfalnemu pochodowi pokojowych rewolucjonistów".

"Przy Okrągłym Stole w Warszawie spotkali się przedstawiciele komunistycznego reżymu i kierownictwa Solidarności skupionego wokół Wałęsy. Dwa miesiące później obie strony wynegocjowały model podzielenia się władzą. 4 czerwca w Polsce odbyły się pierwsze od czasów międzywojennych demokratyczne wybory, chociaż początkowo tylko połowa posłów wyłaniana była w sposób wolny. We wrześniu premier Tadeusz Mazowiecki przejął rząd. W 1990 roku Wałęsa zastąpił na stanowisku prezydenta Polski komunistycznego generała Wojciecha Jaruzelskiego. Tym samym dokonał się zwrot" - pisze niemiecki publicysta.

Kroekel zaznacza, że polski Okrągły Stół stał się wzorem dla pokojowych zmian władzy dla innych krajów w Europie Środkowej i Wschodniej.

Spór o Okrągły Stół

Pomimo tego, w Polsce "prawdziwa pamięć" o czasach przełomu stanowi do dziś "centralny element politycznego sporu". Co więcej, wraz z upływem czasu oba skłócone obozy stają się coraz bardziej zwaśnione. "Od dawna już nie mówi się o historycznym sporze, lecz o polsko-polskiej wojnie" - pisze publicysta.

To "kontrowersyjna metafora", która całkiem niedawno zyskała "tragiczne potwierdzenie", gdy w Gdańsku psychicznie niezrównoważony człowiek zasztyletował prezydenta miasta Pawła Adamowicza. "Wielu obserwatorów obarcza odpowiedzialnością za ten czyn pełne nienawiści debaty w kraju" - czytamy w "Berliner Zeitung".

Jak pisze Kroekel, przez polskie społeczeństwo przebiega "wyraźna linia frontu". Po jednej stronie znajdują się zwolennicy Lecha Wałęsy. Ich credo brzmi: Okrągły Stół przyniósł Polsce wolność i demokrację, gospodarkę rynkową i dobrobyt oraz członkostwo w NATO i UE.

Po drugiej stronie gromadzą się ci, którzy mówią o zdradzie i zgniłych kompromisach, które doprowadziły do powstania chorego politycznego systemu. Najważniejszym przedstawicielem tej grupy jest Jarosław Kaczyński - wyjaśnia autor.

Kroekel tłumaczy, że Kaczyński jest do dziś głęboko przekonany, że Okrągły Stół uniemożliwił rozbicie komunizmu w Polsce. Zgodnie z jego sposobem myślenia, "koniunkturaliści i czerwoni dyrektorzy obsadzili kluczowe miejsca władzy w polityce i gospodarce, wzbogacając się na byłym majątku narodowym".

Pierwsza porażka Kaczyńskiego

Gdy w 2005 roku PiS po raz pierwszy utworzył rząd, Kaczyńskiemu wydawało się, że "wybiła jego godzina". Rozpoczął od lustracji realizację swojego planu tworzenia nowej republiki.

Ten projekt podzielił naród - podkreśla Kroekel. Rok po wejściu do UE, większość Polaków wolała zwrócić się ku przyszłości. Kaczyński stracił władzę w 2007 roku.

Nienawiść żyje

"Zatruta atmosfera pozostała, a nienawiść znów doszła do głosu" - pisze autor. Wodą na młyn dla Kaczyńskiego były jego zdaniem dokumenty z archiwów, które "podbudowały jego teorię, że we wczesnych latach 70. Wałęsa jako TW Bolek współpracował ze służbami (w oryginale 'ze Stasi')". Bohater Solidarności zaprzeczał, by następnie przyznać, że w więzieniu podpisał "jakiś świstek".

Z sondaży wynika, że większość Polaków nadal podziwia jego historyczne zasługi. Nie udało mu się jednak rozwiać podejrzeń, że przy Okrągłym Stole w 1989 roku był szantażowany przez komunistów - pisze Kroekel.

Dla Kaczyńskiego ta sytuacja była bodźcem do rozpoczęcia akcji "uzdrowienia państwa ze strukturalnych chorób". Z tym uzasadnieniem PiS rozpoczął politykę reform, którą zarówno opozycja w kraju, jak i Komisja Europejska uważaj za "frontalny atak na demokrację i państwo prawa". "Ten spór zasiał nową skrajną nienawiść w polskim społeczeństwie. Grunt był jednak już od dawna przygotowany" - pisze w konkluzji Ulrich Kroekel.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)