Wypadek w Serbii: kierowca polskiego autokaru zatrzymany na 48 godzin
Mężczyzna, który prowadził autokar w chwili wypadku usłyszał zarzut sprowadzenia zagrożenia w ruchu lądowym. Informacje o jego zatrzymaniu potwierdziło polskie MSZ.
Kierowca polskiego autokaru, który rozbił się w Serbii został zatrzymany na 48 godzin - informuje serbska telewizja RTS. Mężczyźnie postawiono zarzut sprowadzenia zagrożenia w ruchu lądowym.
Do wypadku polskiego autokaru doszło na trasie Subotica - Nowy Sad, w pobliżu miejscowości Feketić. Autobus wypadł z trasy i przewrócił się na bok. Jedna osoba zginęla, 20 polskich obywateli zostało rannych.
Autokarem podróżowały łącznie 53 osoby, w tym 27 dzieci.
Poszkodowani trafili do trzech serbskich szpitali. Według informacji przekazanych przez biuro prasowe MSZ w środę rano, trzy osoby są nadal hospitalizowane.
Jak podał resort, w nocy z wtorku na środę do kraju wyruszył pierwszy autokar z 25 osobami. Jak informował we wtorek PAP ambasador RP w Serbii Tomasz Niegodzisz, osoby te wcześniej przeszły obserwacje w szpitalu w Suboticy.
Według MSZ następny z autokarów podstawionych przez biuro podróży FunClub powinien ok. godz. 12 w środę opuścić Vrbas wraz z kolejnymi pasażerami. Jak mówił polski ambasador, ta grupa osób decyzją lekarzy była hospitalizowana przez 24 godziny. Według niego ich obrażenia nie były poważne, były to stłuczenia i otarcia.
Biuro prasowe MSZ potwierdziło, że kierowca autokaru został zatrzymany przez policję. "Zapewniono mu wsparcie miejscowego adwokata oraz tłumacza. Pozostaje także w kontakcie z konsulem RP" - podkreśla resort.
Jak informuje, konsulowie pozostają w stałym kontakcie z poszkodowanymi i ich rodzinami, udzielają im bieżącej pomocy konsularnej na miejscu.
Ostre przedmioty na jezdni przyczyna wypadku?
Przeczytaj także: Biuro podróży potwierdza. Zginął polski kierowca
Według przedstawicieli biura podrózy, które organizowało przejazd autokaru, najprawdopodobniej przyczyną wypadku mogły być rozsypane ostre przedmioty na jezdni. - Prawa przednia opona jest przebita. Autokar prowadził doświadczony kierowca, pojazd miał wszystkie badania i certyfikaty. Miał dwa lata. Wykluczamy jakąś wadę czy usterkę, bo przed wyjazdem z Grecji był sprawdzany - powiedziała tvn24.pl Anna Białek, przedstawicielka biura podróży z Poznania.
Zarządca autostrady, na której doszło do wypadku, zapewnia, że na drodze nie było żadnych ostrych przedmiotów. - Nawierzchnia jest regularnie kontrolowana, przed wypadkiem przeprowadzano inspekcję, na drodze nic nie było - zapewnił przedstawiciel "Serbskich Dróg" telewizję RTS.
"Przyczyną większości wypadków jest czynnik ludzki" - napisało w specjalnym oświadczeniu przedsiębiorstwo "Serbskie Drogi". "Wysoka temperatura wpływa na koncentrację, powoduje, że reakcje są wolniejsze" - dodali przedstawiciele firmy.
Źródło: RTS, PAP