Wypadek rządowej kolumny na Podlasiu. "Ja już współczuję kierującej"

Politycy nadużywają przejazdów w kolumnach uprzywilejowanych - uważają eksperci, z którymi rozmawiała WP. - Znowu mamy do czynienia z obywatelem, który postawiony jest naprzeciwko machiny państwa - mówi mec. Władysław Pociej, obrońca ze sprawy wypadku kolumny aut wiozącej Beatę Szydło.

Podlasie, wieś Czajki. Samochód osobowy zderzył się czołowo z radiowozem, który konwojował kolumnę rządową
Podlasie, wieś Czajki. Samochód osobowy zderzył się czołowo z radiowozem, który konwojował kolumnę rządową
Źródło zdjęć: © TVN24 | TVN
Tomasz Molga

W poniedziałek podlaska policja potwierdziła Wirtualnej Polsce, że po wypadku rządowej kolumny aut, oprócz dwójki rannych policjantów pomocy lekarskiej wymagali również pasażerowie auta cywilnego. "Są to dwie osoby z mazdy: 42-letnia kierująca i 17-latek" - podał zespół prasowy podlaskiej policji.

"Kolejnym krokiem będzie wszczęcie śledztwa w sprawie wypadku i ustalenie dokładnych okoliczności zdarzenia" - poinformowała policja.

Służby nie podają, kto jechał w kolumnie. Wiadomo, że tego dnia z wizytą w Podlaskiem przebywali premier Mateusz Morawiecki i szef Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak. W niedzielę przed godziną 15 na drodze wojewódzkiej 671 niedaleko wsi Czajki w oznakowany radiowóz, zamykający kolumnę rządowych pojazdów wjechał czołowo samochód osobowy mazda.

- Informacje podane do mediów nigdy nie są tak dokładne, aby móc wskazać jego przyczyny. Podstawowe fakty to ślady hamowania, prędkość i pozycja pojazdów, sposób zderzenia i wiele innych niezwykle ważnych szczegółów - wyjaśnia adwokat Władysław Pociej, obrońca w głośnej sprawie Sebastiana Kościelnika, kierowcy seicento, który zderzył się z kolumną rządową przewożącą Beatę Szydło.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak wskazał adwokat, winę musi rozstrzygnąć sąd w oparciu o zebrane dowody i badanie przepisów oraz procedur Służb Ochrony Państwa, dotyczących ochrony osób. - Jazda w konwoju uprzywilejowanym nie oznacza, że wyłączone zostają ze stosowania przepisy ruchu drogowego. Po drugiej stronie mamy zwykłego obywatela. On również ma ochronę, która wynika z przepisów prawa o ruchu drogowym - podkreśla Pociej.

- Wiem tylko jedno: ja już współczuję kierującej samego trybu i uczestnictwa w tym postępowaniu, jakkolwiek miałoby się ono dla tej osoby skończyć. Znowu mamy do czynienia z samotnym obywatelem, który postawiony jest naprzeciwko machiny państwa. W takim procesie pozycja obywatela nigdy nie jest równa służbom państwa - mówi dalej Władysław Pociej.

Adwokat skomentował wpis z oficjalnego konta policji na Twitterze, który ukazał się w niedzielę. "Nic nie wskazuje na umyślne działanie - kierująca Mazdą, jadąc z przeciwnego kierunku, straciła panowanie nad swoim samochodem".

Według prawnika fragment ten "przesądza o winie kierującej samochodem mazda".

W odpowiedzi na podobne krytyczne głosy policja tłumaczyła później, iż w ten sposób wskazano ustalony wstępnie przebieg zdarzenia, a o winie decyduje sąd.

"Uprzywilejowanie nie zwalnia z odpowiedzialności za innych"

Rozmówcy Wirtualnej Polski odnieśli się do kwestii, jak często politycy powinni korzystać z jazdy w uprzywilejowanym konwoju, oraz czy taka forma przejazdów nie jest nadużywana? Adwokat Władysław Pociej uważa, że jazda na sygnale i przejazdy konwojem są uzasadnione, gdy w kraju dzieje się coś nadzwyczajnego, co uzasadnia pośpiech polityków.

- Na przykład mamy zdarzenie mające znaczenie dla bezpieczeństwa państwa, prezydent zwołuje spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i uczestnicy muszą stawić się tam jak najszybciej. Wówczas użycie sygnałów wydaje się uzasadnione. Jeśli są to kurtuazyjne odwiedziny jakiegoś miasteczka, powrót do domu na weekend, czy każde inne rutynowe spotkanie, to nie wydaje się, aby politycy musieli korzystać wówczas z uprzywilejowania - komentuje.

- Przejazdy w kolumnie są stosowane ponad miarę i taką możliwość przyznano zbyt wielu osobom w kraju. Przepraszam, że to mówię, bo to już w Polsce jest frazes. U nas polityk wychodzi pięć minut po godzinie dwunastej, a oczekuje, że zawiozą go na spotkanie za dziesięć dwunasta. Ten pośpiech to jest główny grzech - ocenia w rozmowie z WP gen. Mirosław Gawor, dwukrotny szef Biura Ochrony Rządu w latach 1991-2001.

- Ponadto mamy kampanię wyborczą i nagle się okazuje, że trzeba nakręcić wiele kilometrów z dnia na dzień. Powinni jeździć wolniej i rzadziej, uwzględniając, że uprzywilejowanie nie zwalnia z odpowiedzialności za innych uczestników w ruchu. Przecież nie wszyscy mogą zdążyć, zareagować równie szybko, jak rządowa ochrona - przypomina gen. Gawor.

Tu nie chodzi o wygodne wożenie VIP-ów

Jak przypominają prawnicy, jazda w kolumnie uprzywilejowanej ma uzasadnienie w konieczności zapewnienia bezpieczeństwa ważnym osobom w państwie. Tyle mówią przepisy. - Celem samym w sobie nie może być zapewnienie komfortu ministra, premiera czy prezydenta, aby mu się szybko jechało z miejsca na miejsce przez zatłoczone drogi - podkreśla Patryk Wachowiec, analityk prawny Fundacji Obywatelskiego Rozwoju.

Jego zdaniem z wielu nagrań publikowanych w mediach społecznościowych wynika, że nasi politycy nadużywają takich przejazdów. Zastrzegł, że nie jest to przypadłość tylko obecnej władzy.

- Pomyślmy, czy rzeczywiście rządowa kolumna musi pędzić drogą wojewódzką, czy krajową, wymuszając reakcję innych kierowców, zamiast ograniczyć się do chwilowego blokowania skrzyżowań i omijania korków. Nie wydaje mi się. Jednocześnie nie widzimy, aby w innych krajach kolumny rządowych aut przemieszczały się w podobny sposób - dodaje.

Patryk Wachowiec przypomina relacje pochodzące od kierowców, którzy w przeszłości publikowali nagrania, gdzie rządowa kolumna, korzystając z uprzywilejowania, spychała inne auta na pobocze. Na przykład w 2019 roku głośno było o filmie z trasy pod Pułtuskiem, gdzie wieziono premiera. Kierowcy Służby Ochrony Państwa jechali pod prąd, wymuszając na samochodach jadących z naprzeciwka zjazd na pobocze.

W lutym 2021 roku prezydent Andrzej Duda był wożony na sygnale do kurortu w Wiśle. Kierowcy, publikując nagrania, pomstowali, że uprzywilejowana kolumna rozpychała się na drodze, a oni muszą stać w korkach.

Oto, co premier i minister robili na Podlasiu

W poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller tłumaczył na antenie radia RMF FM, że premier nie zawsze porusza się w kolumnie uprzywilejowanych aut. Podkreślił, że robi tak, jeśli wyjazdy są dłuższe. Wówczas przejazd w kolumnie służy zabezpieczeniu polityka przed takimi zdarzeniami jak wjazd "bezpośrednio w samochód pana premiera". Rzecznik przekonywał słuchaczy radia, że tak jest "w większości krajów europejskich".

W niedzielę Mateusz Morawiecki oraz szef MON Mariusz Błaszczak uczestniczyli w konferencji prasowej na tle płotu na granicy polsko-białoruskiej. Dlaczego akurat teraz? Jak czytamy w komunikacie rządu: "w czerwcu 2023 r. zakończyły się prace związane z wyposażeniem zapory w trzy tysiące kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych".

Ponadto z wypowiedzi premiera można się było dowiedzieć, że: "Łukaszenka i Putin próbowali wepchnąć nielegalnych migrantów muzułmańskich z krajów Bliskiego Wschodu". "Dbamy o bezpieczeństwo wszystkich Polaków, dlatego już w ubiegłym roku postanowiliśmy o zbudowaniu zapory".

Politycy udali się też do Białegostoku. Premier ogłosił tam, że: "Polska jest w grupie najsilniejszego sojuszu militarnego w historii świata". "Jest na pewno coraz bardziej bezpieczna". "Niestety (...) poprzednicy zamykali jednostki wojskowe. To był karygodny ruch, błędny ruch - bardzo nieodpowiedzialny. Te błędy dzisiaj naprawiamy" - mówił Morawiecki.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mateusz morawieckikolumna rządowawypadek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1315)