Wypadek na Dunajcu: 16‑latek nie żyje
Płetwonurkowie odnaleźli w Dunajcu zwłoki 16-letniego chłopca, który utonął po przewróceniu się łodzi w rejonie Szczawnicy - poinformował rzecznik małopolskiej policji, podinsp. Dariusz Nowak.
02.06.2003 | aktual.: 02.06.2003 20:18
Ciało chłopca wyłowili po około sześciu godzinach od chwili wypadku płetwonurkowie z jednostki straży pożarnej w Nowym Sączu. Zwłoki znajdowały się ok. 500 m poniżej miejsca wypadku, w pobliżu brzegu, na głębokości ok. 4 m.
W poniedziałek ok. godz. 13.00 na Dunajcu w rejonie Szczawnicy wywróciła się łódź, przewożąca grupę gimnazjalistów ze Śląska. Według policji mężczyzna obsługujący łódź był pijany. "Miał w wydychanym powietrzu 2,33 promila alkoholu. Został zatrzymany" - powiedział podinsp. Nowak.
Zatrzymany nie jest flisakiem i nie należy do Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich. Obsługiwał łódź, a nie tratwę flisacką. Przedstawiciele stowarzyszenia wyjaśnili, że przeprawy łodziami przez Dunajec organizują prywatni przewoźnicy.
Łodzią podróżowała młodzież z trzeciej klasy gimnazjum w Sokolnikach w powiecie myszkowskim na Śląsku oraz dwie opiekunki tej grupy - w sumie 16 osób. Był to rejs spacerowy spod Sokolicy, polegający na wykonaniu kilkusetmetrowej pętli po rzece.
Z ustaleń policji wynika, że podczas przeprawy dzieci przestraszyły się wysokiej fali, przesunęły się wszystkie na jedną stronę, przeważyły łódkę i wpadły do wody.
Większość turystów wyszła z wywrotki bez szwanku. Dwóch chłopców wpadło na głębszą wodę. Jednego z nich wyłowiono prawie natychmiast - w stanie ciężkim trafił na oddział intensywnej opieki medycznej szpitala w Nowym Targu. Wieczorem nadal był nieprzytomny. Drugiego chłopca porwał nurt rzeki.
Według przedstawicieli gminy Niegowa, której podlega sokolnickie gimnazjum, na dwudniową wycieczkę w Pieniny wyjechało w sumie 31 dzieci pod opieką trojga osób. Wszyscy zakwaterowani byli w Niedzicy. Kierownikiem wycieczki była dyrektor gimnazjum. W poniedziałek młodzież miała wracać na Śląsk.
Wójt gminy Niegowa w poniedziałek wieczorem dla rodziców poszkodowanych uczniów zorganizował transport na miejsce wypadku. W Pieniny pojechał także jego zastępca, aby w razie potrzeby udzielić pomocy finansowej lub organizacyjnej.