Wyniki wyborów parlamentarnych 2019. Unia da rządowi spokój ws. praworządności? "Nie tak to działa"
Czy po zwycięstwie PiS w wyborach Komisja "odpuści" Polsce ws. praworządności? Tego oczekują prorządowi publicyści i politycy. Niesłusznie. - Zwycięstwo partii w wyborach nie daje jej prawa do łamania konstytucji - mówi WP Zselyke Csaky z organizacji Freedom House.
Mimo ostrej krytyki i groźby unijnych sankcji ws. sądowych reform PiS, Polacy dali w niedzielę partii rządzącej bezapelacyjne zwycięstwo przy rekordowej frekwencji. Czy to oznacza, że kontrowersyjna reforma zyskała demokratyczną legitymację?
Taki pogląd wyraziła w rozmowie z WP Magdalena Ogórek. Publicystka państwowej telewizji stwierdziła, że wynik wyborów pokazuje "absurdalność zarzutów" Komisji Europejskiej.
- Trudno mi sobie wyobrazić, że ktokolwiek będzie mógł powiedzieć , że w Polsce nie ma demokracji. Naród, który masowo idzie do urn, to znakomity przykład społeczeństwa obywatelskiego. Po tych wyborach kolejne zarzuty np. Fransa Timmermansa czy KE dotyczące problemów z praworządnością w Polsce, będą tym bardziej absurdalne - oceniła była kandydatka SLD na prezydenta.
Przeczytaj również: Magdalena Ogórek: nikt już nie powie, że nie mamy demokracji w Polsce
Podobne nadzieje panowały w samej partii rządzącej.
Wyniki wyborów nic nie zmienią?
- Tymi wyborami potwierdzimy, że nie jesteśmy u władzy na chwilę i trzeba się z nami liczyć. Niemcy i przewodnicząca zobaczą, że trzeba się z nami jakoś ułożyć - powiedział WP jeszcze przed wyborami jeden z europosłów PiS.
Czy rzeczywiście wynik wyborów unieważnia uwagi Brukseli? Z tą logiką nie zgadza się Zselyke Csaky, analityczka ds. Europy Środkowej w amerykańskim ośrodku Freedom House.
- Wow, to naprawdę ciekawy sposób rozumowania. Ale ten proces nie działa w ten sposób. Zwycięstwo partii w wyborach nie daje jej prawa do łamania konstytucji. Poza tym, w toku jest już kilka procesów związanych z praworządnością, zarówno przed luksemburskim trybunałem, jak i w związku z Artykułem 7. w Radzie. I nie zostaną przerwane ze względu na wybory - mówi węgierska ekspertka.
Jak dodaje, przypadek Polski różni się od węgierskiego właśnie tym, że Viktor Orban większość swoich kontrowersyjnych reform w sądownictwie przeprowadził zgodnie z prawem - po tym, jak zmienił konstytucję.
- Jedyną porównywalną rzeczą, jaką zrobił Orban, było obniżenie wieku emerytalnego dla węgierskich sędziów. Ale nawet wówczas Fidesz nie złamał konstytucji. A kiedy Trybunał Sprawiedliwości UE ogłosił swój wyrok, władza się cofnęła - mówi Csaky.
Przeczytaj również: Zybertowicz: Ten wynik skończy rojenia, że PiS to jest jakaś władza tymczasowa
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl