Wyniki wyborów na Ukrainie przedmiotem szantażu
Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej Serhij Kiwałow jest szantażowany przez administrację prezydenta Ukrainy i dlatego nie ogłasza ostatecznych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich - twierdzi Ołeh Rybaczuk ze sztabu opozycyjnego kandydata na prezydenta Wiktora Juszczenki.
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 18:13
Według Rybaczuka, Bankowa (ulica, przy której znajduje się administracja prezydenta) grozi wszczęciem sprawy karnej przeciwko córce Kiwałowa, Tetianie Kiwałowej, jeśli jej ojciec ogłosi ostateczne wyniki głosowania. Wskażą one - przekonuje Rybaczuk - że pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał nie kandydat władz, premier Wiktor Janukowycz, lecz Juszczenko.
Wyniki niedzielnego głosowania na stronie internetowej CKW nie zmieniają się od wtorku. Według tych wciąż niepełnych danych, po podliczeniu głosów z 97,67% lokali wyborczych, kandydat obozu władzy Janukowycz uzyskał 39,88% głosów, a lider opozycji Juszczenko - 39,22%.
Nie pomylę się, jeśli powiem, że nagłe pojawienie się ministra spraw wewnętrznych Mykoły Biłokonia w noc powyborczą 1 listopada w gmachu CKW było dla wszystkich pełnym zaskoczeniem - powiedział Rybaczuk.
Według niego szef MSW przyjechał tylko po to, aby przekazać ostrzeżenie z Bankowej. Sam Biłokoń tłumaczył wówczas dziennikarzom, że przyjechał, aby skontrolować stan bezpieczeństwa i licznie zgromadzone wówczas wokół i w budynku CKW oddziały milicji, a także, jak mówił, aby sprostować szerzące się plotki o jego dymisji.
Biłokoń powiedział mu (Kiwałowowi), że jeśli nie zapewni korzystnego dla premiera Janukowycza wyniku, to prokurator wyciągnie z szuflady gotową sprawę karną przeciwko jego córce Tetianie - utrzymuje Rybaczuk.
Kiwałow nie pojawia się w miejscach publicznych od poniedziałku.
Roman Kryk