Wynalazki Polaków wykorzystane w II wojnie światowej
Kilkanaście lat temu amerykański magnat telewizyjny Ted Turner postanowił pochwalić się znajomością "polish jokes" i pokazał swej publiczności, jak wygląda polski wykrywacz min: przyłożył dłonie do uszu i kilkakrotnie uderzył stopą w podłogę. Nie wiedział, że wykrywacze min używane w US Army - a także na całym świecie - są polskim wynalazkiem - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP.
Genezy wykrywacza min należy szukać w czasach II Rzeczpospolitej. Ówczesne władze państwowe dbały o rozwój polskiej nauki, szczególnie jej perspektywicznych branż: elektromechaniki i elektroniki. Jedną ze stworzonych wówczas instytucji naukowych był Państwowy Instytut Telekomunikacyjny. Jego prace zaowocowały m.in. tym, że w 1939 roku Polska stała się jednym z pierwszych państw, w których zaczęła nadawać telewizja. PIT wykonywał jednak prace przede wszystkim dla Wojska Polskiego, którego łączność w 1939 roku stała na najwyższym światowym poziomie.
Polish Detector
Jednym z pracowników PIT był inżynier Józef Kosacki. Pracował nad praktycznym zastosowaniem promieniowania elektromagnetycznego, przede wszystkim do łączności radiowej i telefonicznej, ale także do wykrywania min. Po niemiecko-rosyjskim najeździe na Polskę w 1939 roku, udało mu się przedostać na Zachód, gdzie służył w wojskach łączności odbudowanego Wojska Polskiego. W 1941 roku - poruszony wypadkiem, podczas którego zginęli polscy saperzy patrolujący szkockie wybrzeże - wrócił pamięcią do przedwojennych prac. Wraz z Andrzejem Garbosiem opracowali i przedstawili Brytyjczykom wykrywacz min. Został natychmiast wdrożony do produkcji, a 500 sztuk zostało wysłanych do Afryki Północnej, gdzie zadebiutowało w bitwie pod El Alamein.
Do końca wojny wyprodukowano 100 tys. takich wykrywaczy min, oznaczonych jako Mine Detector (Polish) Mark I, choć popularnie zwanych Polish Detector. Józef Kosacki zrzekł się wynagrodzenia, usatysfakcjonował się natomiast listem od Króla Jerzego VI. Chociaż wynalazek był używany wiele lat po wojnie, przez wiele armii świata - ostatnie egzemplarze wojennej produkcji w Armii Brytyjskiej dotrwały do 1995 roku - to imię ich wynalazcy nieczęsto wspominano. Może to i lepiej: po wojnie Józef Kosacki wrócił do Polski, gdzie szybko władzę przejęli komuniści i prześladowali tych, którzy pomagali walczącym z Niemcami aliantom. Dopiero w latach 60. sytuacja w kraju nieco się zmieniła, Józef Kosacki został nawet profesorem, a u progu XXI wieku imieniem wynalazcy wykrywacza min nazwano Wojskowy Instytut Techniki Inżynieryjnej.
Austriacki Edison
Testy pierwszej na świecie kamizelki kuloodpornej. Borzykowski - dyrektor pracownik Szczepanika strzela do służącego, rok 1901. fot. Wikimedia Commons
Dużo więcej na swoich wynalazkach zyskał Jan Szczepanik. Jego prace również zostały użyte w czasie II wojny światowej dla ochrony życia alianckich żołnierzy, a jego pomysł wykorzystywany jest do dziś. Urodził się w XIX wieku, gdy Polska była pod rozbiorami. Dlatego też ten wynalazca - mający prawa do kilkuset patentów - był określany w prasie amerykańskiej jako austriacki Edison. Jego wynalazki dotyczyły przede wszystkim fotografii, przemysłu tkackiego i połączenia tych dwóch zainteresowań. Ich zwieńczeniem były prace nad programowanymi przez karty perforowane maszynami tkackimi, które na przełomie wieków dały Szczepanikowi duże, choć nie oszałamiające, pieniądze. Mniej sukcesów przyniosły wynalazki związane z kolorową fotografią i filmem: w początkach XX wieku za bardzo wyprzedzały swoją epokę.
Jednym z jego wynalazków była tkanina kuloodporna, która w 1905 roku pozwoliła wyjść bez szwanku z zamachu Alfonsowi XIII, królowi Hiszpanii. Oczywiście sam pomysł nie był oryginalny: ciężkie stalowe pancerze nie odeszły do lamusa wraz z rycerzami, ale były ciągle używane przez wojsko (nawet w czasie II wojny światowej). Z kolei cywile powszechnie używali grubych, przeszywanych strojów ochronnych. Jan Szczepanik połączył wytrzymały materiał z cienkimi płytami stalowymi oraz opatentował oryginalną i nowoczesną technologię wykonania.
Renesans wynalazku Szczepanika nastąpił w czasie kolejnej wojny światowej. Firma Wilkinson Sword (produkująca m.in. żyletki i maszynki do golenia) opracowała - korzystając z pomysłu Szczepanika - kamizelkę chroniącą brytyjskich lotników przed odłamkami pocisków artylerii przeciwlotniczej. "Flak-jacket" - "flakiem" nazywano niemiecką artylerię przeciwlotniczą - nie znalazła uznania u Brytyjczyków, jednak zachwycili się nią Amerykanie. Od tej pory "kamizelki" zrobione z tkaniny i metalu weszły do wyposażenia żołnierzy amerykańskich, a dziś używają ich siły zbrojne na niemal całym świecie. Jan Szczepanik zmarł w 1926 roku w Tarnowie, mając niespełna 60 lat,i jedynie specjaliści pamiętają o znaczeniu jego wynalazków.
Niedocenieni bohaterowie
Bardzo często można spotkać się z narzekaniem, że Polscy wynalazcy nie byli odpowiednio wynagrodzeni za swoje wynalazki, że wykorzystano ich, a oni dostali jedynie nagrodę pocieszenia. Tak, jest to prawda, tyle tylko, że taki sam los spotyka bardzo często wynalazców niezależnie od kraju pochodzenia.
Żeby odnieść sukces dzięki wynalazkowi, musi on przynosić zarobek. Najlepiej, gdy wynalazca jest w stanie samodzielnie rozpocząć produkcję, a ludzie chcą kupić "wynalazek". Najczęściej jednak ten łańcuch jest gdzieś przerwany: ludzie nie docenią wynalazku, jego dystrybucja nie jest najsprawniejsza lub nie ma środków na rozpoczęcie produkcji. Mityczne "opatentowanie" wynalazku nie daje żadnych profitów, co więcej - sporo kosztuje. Oczywiście, zdarzają się wynalazcy mający szczęście do interesów - jak wspominany już Thomas Alva Edison, który "wymyślił" żarówkę i zbił majątek na sprzedawaniu prądu. Częściej jednak - jak "wynalazca" maszyny do szycia, Isaac Singer - wynalazca ma życie przepełnione procesami sądowymi w obronie wynalazku. W miarę zadowoleni mogli być więc innowatorzy, których wynalazek przejmie państwo, umożliwiając jego dopracowanie, i wynagrodzeni premią od rządu. Rekordzistą jest chyba Frank Whittle, brytyjski wynalazca silnika odrzutowego, który otrzymał 100 tys. funtów.
Jan Szczepanik, fotografia z ok. 1900 roku fot. Wikimedia Commons
Zdarza się, że zanim wynalazek znajdzie zastosowanie, prawa patentowe zdążą wygasnąć. Tak na przykład było z sulfonamidami, odkrytymi w początkach XX wieku, przez Paula Gelmo, austriackiego doktora chemii. Opatentował swój wynalazek, ale niewiele na nim zarobił, przez kilkadziesiąt lat nie znaleziono bowiem dla niego zastosowania. Dopiero w latach 30. Gerhard Domagk - chemik, tym razem niemiecki - odkrył, że mają one bakteriobójcze zdolności. Domagk i zatrudniająca go firma - Bayer - zamierzali zbić na nowym leku fortunę, ale okazało się, że sulfonamidy mogą produkować wszyscy - odkryte zostały przecież dawno temu... Gerhard Domagk dostał zatem jedynie nagrodę pocieszenia: w 1939 roku został laureatem nagrody Nobla. Sulfonamidy natomiast uratowały życie milionów ludzi.
Wracając natomiast do spraw polskich: wspomniany na początku artykułu Ted Turner przeprosił za swoje zachowanie.
dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski